Ten film jest cenny, bo sporo mówi o współczesnym świecie i ludziach. Tyle że nie samym sobą, a przyjęciem z jakim się spotkał. Powinno się go rozpatrywać w kategoriach socjologii, a nie sztuki filmowej.
Typowa hollywoodzka produkcja, bez artystycznych pretensji, wzgardzona przez krytykę, niedoceniona przez autorytety, pominięta przy nagrodach (żadnego oscara, czy złotego globu), zdobywa nadzwyczajną i niemalejącą sympatię publiczności, wspinając się na szczyty rankingów popularności.
Sukces zarówno tej sztampowej, miałkiej, szmirowatej bajki, jak i jej młodszej siostrzyczki -Zielonej mili - jest tak zdumiewający i zastanawiający, że już najwyższa pora aby jakiś współczesny Ortega y Gasset albo Barthes zajął się zjawiskiem na poważnie, bo na pewno nie ma w nim żadnego przypadku.
Co tu filozofować? To jak rozpatrywać czemu lubi się Titanica czy losy psa Hachiko. Jeśli sztampa jest ładnie sprzedana a amerykanie umieją ją ładnie opakowywać to nietrudno ją polubić. Nawet jak ma się świadomość braku oryginalności i grania na emocjach. ;)
Jak ktoś nazywa "Zieloną Milę" arcydziełem, mam odruchy wymiotne.
...
...
...
Chociaż nie mógłbym nazwać Skazanych arcydziełem, uważam ten film za bardzo dobry. Ładne zdjęcia, lekka fabuła i pozytywne zakończenie - seansik dla ludzi, którzy nie wymagają od filmu zbyt wiele. Pozostaje jedno... dlaczego ten film zajmuje pierwsze miejsce w rankingu?