Film ma niesamowicie zaskakujące zakończenie. W życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego. Ta scena wdeszczu jest naprawdę świetna, aż ciarki przechodzą. Piękna rzecz.
??? Hmmm.. Szukając tematu i wyjaśnień o tajemniczej dedykacji, zamieszczonej w końcówce filmu, znalazłam ten dziwny wątek i postanowiłam przy okazji zapytać, o jaką "świetną, końcową scenę w deszczu" chodzi, bo ja takowej sceny w wersji, jaką oglądałam, niestety nie widziałam....
Film jest niesamowity, trzyma w napięciu i powala dosłownie na kolana, poszczególni aktorzy, w tym rewelacyjny Morgan Freeman, grają moim zdaniem doskonale; obraz jest wstrząsający, bardzo realistyczny i zaskakujący.
Przyglądając się tutejszej, zażartej dyskusji, jestem zdania, że film powala, to fakt, jednak nie dałabym mu aż pierwszego miejsca w rankingu, uważając takie wyróżnienie za pewnego rodzaju przesadę. Pozdrawiam. :)
Ale wygrzebałaś temat :)
Na Twoim miejscu nie martwiłbym się o "końcową scenę w deszczu". Szanowna romys chyba pomieszała scenę końcową ze sceną, gdy Andy wyłazi ze ścieków ;)
:D Ha-ha-ha! Akurat miałam okazję wczoraj pierwszy raz obejrzeć ten film, do którego przymierzałam się już parokrotnie, stąd mój "archeologiczny odgrzebek" i powyższy wpis. :)) Ja, pomimo robienia tu na forum za dinozaura :)), muszę do pewnych filmów po prostu dorosnąć emocjonalnie i psychicznie, bo inaczej im nie podołam. Tak było właśnie w przypadku tego obrazu. :)
Przekopałam w międzyczasie net, uparcie poszukując wzmianki o owej, nieszczęsnej i nie dającej mi spokoju dedykacji przy końcowych napisach, i zorientowałam się już, o jaką scenę chodziło Romys. Początkowo byłam zmartwiona, bo wielokrotnie już oglądałam filmy, w których ... zabrakło nagle końcówki, a ona była najistotniejsza i zawierała ważną pointę całości. Tu na szczęście widziałam jednak film do końca. :) Dziękuję i pozdrawiam. :))