Filmowy Bond ma być wciągającą rozrywką. Co tu analizować, czy coś jest realne, czy nie. Czy Bondy z lat 60-tych czy 70-tych też tak wszyscy analizują?
Dla mnie plus w porównaniu z poprzednią częścią, że nie ogląda się tego jak migoczący teledysk MTV. Może nie wciągnął mnie do końca, tak jak bym chciał, ale generalnie fajny film.
Mnie tam właśnie wciągnął, jako jedyny film o Bondzie ale masz racje. Po co pisać "a ja bym chciał to" "a ja tamto", Bondy toczą się swoim życiem i jak widać, większości się podoba.
nie większości ..poczytaj dokładnie forum ja widzę pół na pół ... rozrywka nie musi oznaczac badziewia ...
O dziwo na najlepszych zagranicznych serwisach film zbiera świetne recenzje, oceny prostych użytkowników.
Bo kino się zmieniło, zmieniły się filmy i zmienili się widzowie - ja osobiście oczekuję, że każda produkcja, która nie zalicza się do gatunku fantastyki będzie realistyczna oraz pozbawiona absurdalnego i nielogicznego zachowania postaci, które w założeniu mają być przebiegłymi taktykami i najlepszymi przedstawicielami swoich profesji na świecie.
Nowe Bondy, tak samo, jak chociażby (przywoływane często w tym kontekście) nowe Batmany stawiać miały na urealnienie historii i postaci protagonistów, a okazuje się, że wychodzi z tego twór, który równie dobrze można byłoby momentami przyrównać do "Niezniszczalnych".
Czy jakby, przykładowo, Bond uchylał się przed kulami, albo łapał je w zęby, to nie miałbyś żadnych zastrzeżeń? Byłoby dużo akcji i dynamiki, a chodzi wszak o rozrywkę, a nie realizm, czyż nie?
Ale tak naprawdę ile jest realizmu w jeździe motorem po dachach budynków? Albo w uczepieniu się windy ekspresowej, czy w walce na dachu jadącego pociągu? Po prostu trzeba na to patrzeć z przymrużeniem oka. Może i tak się da zrobić, tylko kto by dał radę. We wszystkich Bondach tak było. Fajnie się ogląda rzeczy, których sami byśmy nie potrafili zrobić. A Bond potrafi :). Jakby miał być to realny agent, to by nie dożył drugiej częsci filmu.
Nie rozumiesz serii o 007.
Spośród 23 filmów o Bondzie, tylko 'Casino Royale' i 'Quantum of Solace' były bardzo przybliżone do realizmu. To były dobre filmy, ale jednak fani chcieli powrotu do klasycznej formy, czyli filmu sensacyjnego z elementami czarnego humoru, scenami akcji na granicy 'bajki' i rzeczywistości. Ta seria to taka mieszanka.
Rozumiem mieszane uczucia, bo dopiero co twórcy odeszli od cech charakterystycznych tych filmów, a teraz znowu wracają.
Właśnie 'Bondy' to po części podobne filmy do 'Niezniszczalnych'. To kino na jeden wieczór, ale z tradycją, której niszczyć nie wolno.
hm. a "living daylights" nie był realiniejszy? i czy generalnei Dalton nie był równeiż wiarygodnym bondem- przy okazji dużó bliższym literackiemu pierwowzorowi?
Być może nie rozumiem, bo fanem serii nie jestem, oglądałem zaledwie kilka części i to dosyć dawno, pomijając te nowe. Chodzi jednak właśnie o to, zaczęli robić Bonda bardziej realistycznego i nastawionego na akcję zbliżoną bardziej do nowoczesnego kina, tych Bourne'ów i tak dalej, a teraz nagle wrócili do korzeni, mogliby się zdecydować na jedną formę.
Z tym też, że mam wrażenie, iż Bond nawiązujący do tradycji wcześniejszych części spodoba się głównie fanom serii, a Bond nowoczesny ma szansę spodobać się szerokiej publice.