Brak polotu, akcji, i przede wszystkim trzymania w napięciu. Generalnie wszystko było ok, akcje
przemyślane, poukładane jednak zabrakło tego czegoś. Mi brak było przebojowości Bonda, no i
zwyczajnie dobrej rozrywki której oczekiwałem. Przewidywalny, mimo tego że odbiór estetyczny
robi wrażenie. Odradzam.
w 100% podpisuję się pod tą opinią. Strona wizualna na plus, gra aktorska też bez zarzutu, niezła ścieżka dźwiękowa - ale jednak zabrakło mi emocji i napięcia.
to obejzyj sobie z brosmanem filmy tam ci nic nie zabraknie, napiecie (jak dla dzieci) akcji (az zalosnej) oraz kolorow , bylo MEGA kolorowo, jak w batmanie z kilmerem ;) albo po prostu obejzyj nie wiem alvin i wieiorki , tam pelno emocji i akcji ;) ODRADZAM CZYTANIE BZDUR TYCH 2 PANOW
Również słyszałem, że ten odcinek jest jednym z najlepszych. Jednak, film nie zachwycił mnie - nie było tego czegoś. W ogóle nie przekonał mnie czarny charakter. w skali 0-10 dałbym góra 6.
także się podpisuję!mam wrażenie, że ludzie pisza że im się podobał, dają 9 i 10 punktów, bo każdy tak daje. a tak naprawdę, to czują i myślą podobnie jak my. cóż, żyjemy w czasach hamburgerów, amber goldó i platfory. jesteśmy karmieni tandetą z zachodu. a im więcej reklam i spotów, tym bardziej nam się TO podoba. film bazuje na marce/firmie, jaka została ciężko wypracowana przez 50 lat. jest lub próbuje być marną kopią mistrzowskich odcinków z connerym i moorem. a tak naprawdę jest kolejnym amerykańskim (i brytyjskim) bełkotem sensacyjnym, gdzie podziwiamy kolejne bajery, pościgi i dziewczyny. pozdrawiam
No akurat w tej części nie było zbyt wielu bajerów a no i dziewczyn też zanadto. W zasadzie Bond raz przeleciał laskę i tyle tego było, żadnej relacji emocjonalnej, żadnych zgrzytów, no taki nic nie znaczący incydent. Poprawność w tym filmie mnie przeraża, jest tak fatalnie poprawny, że zwyczajnie nudny.
Trochę nudów, przestoje i ... ech.
Zacznę od początku.
Dla mnie film dobry, do obejrzenia ale to nie Bond. Miał być chyba bardziej głęboki ale coś nie wyszło. Bondy z Craigiem mają nieco inną treść i zabarwienie od poprzednich, ale utrzymują wspólne mianowniki tej 50 letniej produkcji: akcja, gadżety, piękne kobiety, powstrzymanie szaleńca, który chce zgładzić Świat lub chociaż nim rządzić. A tu nic z tego. Poszli w kierunku ambitnego kina ale film przez to stał się nieprzekonywujący. Bond przestał być tym facetem, którego losy chciałoby dzielić każde duże czy małe dziecko płci męskiej (sam bym chciał mimo że mam 33 lata) i nie tylko męskiej. Jak już poszli tym nurtem to niestety nie udało się stworzyć klimatu dreszczowca, emocji, strachu i przyspieszonego bicia serca - bo to nie BOND. Szczerze wcale mi nie zależało czy Silva dorwie tą M czy nie. Nie wiem dlaczego musiało przez to zginąć tyle osób. Dlaczego mimo wiadomości o nadciąganiu Silvy nikt nie obstawił procesu M??? Nie klei się to kupy.
Podobało mi się w nowych Bondach, że powolutku odkrywali tajemnice przeszłości Bonda: troszkę odkryli w CASINO, troszkę odkryli w QUANTUM, po to by w SKYFALL odsłonić całą dupę.
Całego nowego Bonda oceniam dosyć dobrze bo na 6/10 ale jak na mnie odwiecznego miłośnika Bondów to mało.
Klan Broccolich wzywam do rehabilitacji.
Dodam, że Bond girls były bardzo przeciętne. Moneypenny - ok tak miało być, ale z tą Severin mogli się bardziej wysilić.
Nie zgadzam się z Wami. Mnie film wcale nie znudził, wręcz przeciwnie. Ciekawie zarysowana fabuła, akcji też tyle ile trzeba. W Quantum of Solace proporcje między akcją a fabułą były zaburzone - w Skyfall wszystko jest na swoim miejscu. Końcowe sceny filmu (w posiadłości Skyfall) odrobinę mi się dłużyły, fakt. Brakowało mi też bardziej rozwiniętego wątku kobiecego. Ale za to podobało mi się rozwinięcie wątku M. (łącznie z zakończeniem) i pokazanie przeszłości Bonda, przez co stał się on bardziej "ludzki". Fakt, że ten Bond jest nieco inny od poprzednich nie znaczy, że jest zły. Inny reżyser - inne spojrzenie i zwrócenie uwagi na inne aspekty. To mi się właśnie podoba, te zmiany, to połączenie nowego ze starym. Jakby wszystko było takie samo, to byłoby nudno. Pojawiają się głosy, że nierealistyczny - że tonie i ożywa. A jak Brosnan ze wszystkich starć wychodził z garniturem w idealnym stanie to, co? Było spoko? Bond nigdy nie był realistyczny i pewnie nigdy nie będzie - i dobrze, taki jego urok, za to go lubimy. Ale w nowych odsłonach Bond przestaje być tylko maszynką do zabijania. Mi ta odsłona się podoba. A - i jeszcze jedno - czarny charakter. Moim zdaniem jeden z lepszych. I zaznaczam, że moja opinia wcale nie jest uzależniona od tego całego szumu w mediach :)
Rozumiem Cie i akceptuję Twoją opinię. Może to prostackie z mojej strony,ba, na pewno, ale już te ckliwe bajeczki z Brosnanem bardziej podobały mi się niż Skyfall. Strasznie mnie ten film wynudził, o ironio, na moment przysnąłem ! Ale nie, żebym stracił wątek. Ciężko mi uargumentować swoje zdanie, nie ma za bardzo się o co przyczepić w tym filmie, bo wszystko jest poukładane, na swoim miejscu, film zrobiony tak jak Pan Bóg przykazał, no ale za nic w świecie mi się nie spodoba. Czemu? Bo jest nudny, przewidywalny, od razu można było domyśleć co się dalej wydarzy, no i ten Bond, taki jakiś ślamazarny i anemiczny, zwyczajnie nudny. Mało akcji, dużo gadania, taka "gadka szmatka", no, może rzeczywiście jedyna' jasna' postać w tym filmie to czarny charakter z którym w jakiś sposób nawiązałem 'więź emocjonalną' podczas oglądania. Tylko tyle. No,i magiczna Adele.