Zadnej głębi w tym filmie nie dostrzegłem. Postacie płaskie. Niewykorzystany potencjał
antagonisty Bonda, który jest potraktowany wręcz skandalicznie po macoszemu i robi zwyczajnie
za zapychacz, zresztą jak wszyscy w tym filmie. Całkowicie odstąpiono od głównej osi
wcześniejszych dwóch Bondów z Craigiem, co skutkuje mizernym scenariuszem robionym na
siłe. Sceny akcji idiotyczne, nawiązują do najgorszych filmów z Brosmanem, co może dla
niektórych jest pozytywem. Ostatnich kilkudziesięciu minut dziejącyh się w Szkocji nie warto
komentować. To nie jest Bond. Mi ten film przypomina ostatnie sensacyjniaki robione z
Nicolasem Cagem. Quantum of Solace był jednak o wiele lepszy, jest bardzo niedoceniany...