Skyfall
2012
powrót do forum filmu Skyfall 
Chyba nie tego oczekiwałem, liczyłem raczej na nieśmiertelnego herosa w najnowszym garniaku, jeżdżącego bentleyem, flirtującego z tysiącem panienek i stawiającego czoła wielkiej organizacji terrorystycznej - może i sztampowo i prostacko, ale chyba od tego jest bond.
To co zobaczyłem w zamian to: podstarzały, nieogolony gość zakładający miny pułapki i strzelający do butelek z dziadkowej flinty. Czy mam myśleć że w następnych częściach bond będzie popylał z laską? Motyw z ucieczką do Szkocji i grzebanie w przeszłości 007 też był chyba średnio trafiony i przemyślany, wyglądało to co najmniej na to że Silva zawładnął całym światem i nie ma się przed nim gdzie schować ani u nikogo szukać pomocy. Film tylko fajny i tylko dlatego że to bond.
Ja to troszkę inaczej odebrałem. Bond owszem był w gorszej formie, ale niekoniecznie dlatego, że nie się zestarzał (po zaledwie trzech filmach od restartu to by było przegięcie). Było to raczej spowodowane brakiem treningu w okresie, kiedy był "martwy". Zresztą pod koniec wyraźnie się poprawia - strzela celniej, lepiej biega, ogólnie jest bardziej sprawny niż zaraz po powrocie. Mam wrażenie że Skyfall miał spowodować i pokazać pewną zmianę postaci Bonda, pchnięcie go trochę bardziej "klasyczne" rejony - zdystansowanego rutyniarza, a nie zapalonego i czasem nierozważnego świeżako-mściciela. Być może w następnym odcinku zobaczymy Bonda (jako postać przynajmniej) bardziej w stylu Connery'ego i Moore'a.
