To co pamiętam. Początek mi się nie podobał, już na samym wejściu. Bond wszedł tak jakby
rozpoczął kolejną planszę w grze. Sama scena pościgu motocyklem po bazarze i po pędzącym
pociągu wyglądała jak jeden wielki chaos. Również podkład muzyczny, gdy Bond wspinał się
na pociag był jakiś dziwny. Skok do wody. Normalny człowiek by tego nie przeżył, albo został
trwałym kaleką, po postrzale i updaku na plecy w taflę wody. Szata graficzna czołówki -
ZNAKOMITA. Bardzo mroczna, momentami jak z horrou. Pogoń za cieniem, dworek skyfall,
nagrobki, jakieś fałdy piasku, jakby chodzenie po podwodnym cmentarzu. Dla mnie super.
Kiczem był tylko ten chiński smok.
Sceny w Szanghaju. Kolorowo, ale to taki zapychacz. Postać Severine mi nie przypadła
specjalnie do gustu. Grała bardzo schematycznie i krótko. Bardziej eksponowła urodę.
Rola Naomie Harris zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Taka odpowiedniczka Halle Berry
Nowy Q, taki współczesny, trochę groteskowy. Ma wygląd typowego hackera jak ten typek z
Goldeneye, tylko nie taki narwaniec.
Silva - On ten film zdominował, ale momentami miało się dość tych jego filozoficznych
wywodów. Po charakterzacji i oszpeceniu, wygląda jak typ nie z tego świata, zwłaszcza w tej
szklanej kopule. Podobnie jak podczas strzelaniny pomiędzy nim Bondem, a Mallorym.
Metro było puste, to skąd ono jechało ze stacji postojowej Kabaty, albo Młociny ;P Mogłiby
chociaż wstawić kilkunastu manekinów ;P Kolejka była chyba z tytanu......
Szkocja - Ponury, momentami przegniły, średniowieczny krajobraz rodem z Robin Hooda. Te
ujęcia mi się podobały. Później wyszła z tego jedna wielka demolka.
M, robiła produkowała te granatniki, jak ciocia Stasia z Klanu pierogi ;D Przypomniała mi się
scena z filmu TWINE z 1999, jak przestawiała coś w budziku, który postawiła jej Elektra King
Nie powinna zginąć. Jeżeli planowała przejść na emeryturę, powinni to zakończyć w inny
sposób. Mogła być ranna i pod koniec pojawić się np z ręką na temblaku, albo złamaną nogą.
Jej usmiercenie było BŁĘDEM. Niepotrzebnie zrobili z niej taką aktywistkę. Śmierć Silvy mało
efektywna. Jakby zabił go Rambo.
Pomimo paru niedociągnięć, film jest w mojej pierwszej dziesiątce Bondów.
Zastanawiałem się co postawić 7, czy 8.............dam 8 i to jest chyba max, przynajmniej na
razie.
Moja 10 - podam roczniki filmów będzie szybciej......szybciej dla Bondomaniaków....ale nie chce mi się posać tytułów.
1 - 1967
2. - 1977
3 - 1963
4 - 1981
5 - 1964
6 - 1983
7 - 1987
8 - 1999
9 - 1979
10 - 1965
11 - 2012, chyba jednak zajmie 11 miejsce...przynajmniej narazie, taka moja opinia ;P
Wyżej niż Casino? Chyba sobie jaja robisz. 1983 bym dał w pierwszej trójce, gdzie byłoby 2006 na pierwszym. Na drugim lub trzecim 1964.
Niby czemu miałbym sobie robic jaja. Taka jest moja opinia. Każdy ma sój gust. Wyżej niż Casino...tak dokładnie wyżej niż Casino.
1983 - mowa oczywiście o Osmiorniczce.
Kolejność niektórych z tych 10 mógłbym troszkę jeszcze zmienić. Pisałem na szybko. Ale każdy z tych filmów co wymieniłem nie wypadnie u mnie z tej 10 przez długie lata.
"Ośmiorniczka" w pierwszej trójce? :0 W ogóle - w pierwszej dziesiątce? :0 Obaj sobie robicie jaja. :P
A "Casino..." nie jest tak genialne, nie przesadzajmy. Byłoby pewnie u mnie na miejsc 5 lub 6, bo na wyższe nie zasługuje. :P
Pierwszy - "Goldfinger" oczywiście.
Szału nie ma. Ot kino akcji jakich wiele (albo i niewiele:)). Bond już nie jest tym dżentelmenem co kiedyś. Gdzie te piękne kobiety Bonda? Parę minut i kobitki nie ma. Czasem przynudnawo ale idzie obejżeć.
Mnie się film bardzo podobał. Najlepsza część z Craigiem. Bardzo klimatyczny i sporo nawiązań do starych części. 2,5 h bardzo szybko zleciały. SPOILER......Szkoda, że M zginęła...mogła po prostu przejść na emeryturę. Bardzo smutna scena.
Popieram, jak dotąd nie lubiłam nowego Bonda, ale Skyfall jest po prostu bomba - jak dla mnie oczywiście :) polecam. Co do uśmiercenia M. to wielka szkoda, bo była od początku i tak jakoś do kitu. Ogólnie klimat filmu jak stare bondowskie filmy - to lubię ;).
to że nie przeżył upadku z mostu NIE JEST DZIWNE . Zrozumcie to jest BOND ! o to tu chodzi by on zawsze wygrywał i nigdy mu się nic nie stało, jakby nie było takich akcji to by to już nie był bond :)) Co to czołówki zgadam się w 100 % a Adele poradziłą sobie znakomicie śpiewając, wpasowała się idealnie do klimatu agenta 007. Q bardzo mi się spodobał a śmierć M była dobrym pomysłem ponieważ wstrząsła widzem, mimo że była to bardzo smutna scena nie uważam jej za zbędną. Momentami troche nudny był film, lepiej by było jakby krócej trwał.
Popieram wypowiedz;) a co do długości filmu to może byłaś na nocnym pokazie i odebrałaś film jako zbyt długi? :P Nie no żartuję, fakt -można by trochę uciąć, ale były ładne plenery, kobiety i śmieszne sceny co rekompensowało długość, więc uważam, że było ok:)
fakt upadek to już był fantasy, tak jak i wejście 3 chłopa do rządowego budynku, ok byli ubrani stosownie, ale kamery, MI5, inni policjanci, no błagam... kolejna wtopa to broń, już dawno wymieniono "starego" PPK na nowego P99. następca Q - grany przez Johna Cleese zwał się R, teraz pojawia się nie dość, że kolejny to młodszy Q po co?
intro - znakomite? to już lepsza była full animacja z Casino. to było sztuczne, sztuczne i jeszcze raz sztuczne, w dodatku zadusiło piosenkę tytulową.
śmierć M tu się zgodzę można było dać jej przeżyć ale czy nie za dużo "cudów"? bardziej boli brak zadumy ze strony Bonda i od tak przyjęcie nowego M. za to dramatem jest afroamerykanka jako Moneypenny... naprawdę są granice, to może następny Bond będzie Azjatą albo Arabem?
Ech, z tym Cleesem to jakaś paranoja jest. W "Śmierć nadejdzie Jutro" Cleese grał Q, czyli "quatermastera", czyli kwatermistrza. Każdy kolejny kwatermistrz to Q, czyli szef "Q-Branch" w MI6.
Jak się nazywał Cleese w "Świat to za mało" - nie wiadomo. Był pomocnikiem Q. Bond żartuje sobie, że jeśli Q to Q to on musi być R (bo R to następna litera w alfabecie po Q). Słaby dowcip, ale jednak był takowy w tym filmie. Jako, że Cleese się inaczej nie nazywa w tym Bondzie Brosnana - w napisach końcowych widniał jako R. Ale to nie znaczy, że się tak nazywał. Nie, był po prostu pomocnikiem Q, a potem - w "Die Another Day" - kolejnym Q. No i teraz mamy znowu kolejnego, widocznie Cleese odszedł na emeryturę. :P
skoro w napisach występuje jako R to nie widzę sensu dorabiania teorii. gdyby był pomocnikiem Q to byłby opisany "pomocnik/ asystent Q"
To nie jest teoria. To jest test na inteligencję. Nie zdałeś. :P
Zresztą w "Śmierć nadejdzie jutro" gra już Q, więc nawet jeśli nie zaskoczyłaś, co się działo w "Świat to za mało" - Twoje narzekania i tak są bezsensowne.
P.S. Ja wiem, że Wikipedia to nie jest PEWNE źródło wiedzy, ale nie chce mi się linkować innych rzeczy. Na nasze potrzeby wystarczy. Poczytaj sobie, co to znaczy Q i o co chodzi. Innymi słowy: doedukuj się:
http://en.wikipedia.org/wiki/Q_%28James_Bond%29
A czy Cleese się zwał R, Z, czy W - to jest nieistotne. Grunt, że Q to nazwa szefa Q-Branch. Więc normalne, że Whishaw jest Q, a nie XYZ!
najpierw to się zdecyduj do której płci chcesz pisać :D
potem albo zacznij używać argumentów albo mówiąc poetycko "zamknij mordę", bo najpierw piszesz, że Wiki to słabe źródło, a potem radzisz się z niego edukować oraz obrażanie rozmówcy to nie droga do wygrania dyskusji tylko okaz braku argumentów. btw mam prawo narzekać ;]
Oj tam, czepiasz się literówki. :) (to odnośnie płci)
A jeśli chodzi o całą resztę - to jeśli chcesz, trwaj w niedouczeniu i ciesz się swoją niewiedzą. Głupota podobno nie boli. :)
Takiej "nauki"? Dlaczego nie? Zresztą zawsze masz tam odsyłacze do lepszych źródeł.
Nie jest to fizyka kwantowa tylko kwestia zrozumienia znaczenia jednej literki w serii filmów. :P