PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=451244}
7,4 293 tys. ocen
7,4 10 1 293186
7,5 66 krytyków
Skyfall
powrót do forum filmu Skyfall

„Casino Royale” był według mnie dla serii filmów o agencie „007” tym, czym dla serii o człowieku-nietoperzu film „Batman: Początek” – zachowując oryginalny koncept, odświeżyły one swoje serie i wzniosły je na wyższy poziom. Nowy „Casino Royale” to mój ulubiony film o Bondzie i każdy następny może ucierpieć w moich oczach jako ten, który nigdy nie dorówna najlepszemu. Dlatego też zawiodłem się na „Quantum Of Solace” i dlatego też z ostrożnością podszedłem do najnowszego i chyba przedostatniego z Danielem Craigiem – „Skyfall”. Pewnie nie zaryzykowałbym wejściówki do kina, gdybym nie dostał vouchera z pracy, a tak... W każdym razie nie żałuję, a poniżej napiszę dlaczego

Początek filmu niczym nie zaskakuje. Od kolejna akcja jakich wiele. Tym razem w Turcji. Poza pościgiem motocyklowym na dachach wielkiego bazaru, nic specjalnego nie rzuciło mi się w oczy. Tak więc tego właśnie się obawiałem.
Naomie Harris w roli agentki Eve niczym mnie nie ujęła, choć także nie irytowała, co w porównaniu do choćby Olgi Kurylenko z poprzedniej części uznałem za plus (ale kobiety Bonda to kwestia gustu, mnie większość irytuje, laski w jego typie są zazwyczaj nijakie i mają być tłem dla głównego bohatera, jakimś urozmaiceniem). I nagle podczas nieprzekonującej mnie sceny pościgu (uwaga - zaraz będzie spojler!) , nasz bohater zostaje postrzelony (dlaczego Eva zamiast strzelać do wroga z karabinu automatycznego, patrzyła ze zdziwieniem, jak tamten odjeżdża na dachu pociągu, pozostaje dla mnie irytującą tajemnicą), a scena tonięcia w rzece zamienia się w piękne intro – piękne, bo bardzo klasyczne pod względem tempa i muzyki, jak przystało na stare filmy o Bondzie, a jednocześnie piosenka Adele pt. „Skyfall” została z miejsca moją ulubioną piosenką promującą filmy z tej serii. Zanim dobrze zacznie się film, już możemy cieszyć wzrok i uszy tym niecodziennym „teledyskiem”. Żeby było ciekawiej, piosenka jeszcze bardziej mnie zmyliła co do znaczenia ukrytego w „Skyfall”, ponieważ prawdziwe znaczenie tego słowa rozumiemy dopiero pod koniec filmu. Podczas filmu odwiedzamy masę bardzo różnych od siebie lokacji i choć sceny walk nie zawsze są z górnej półki, nasze oczy nie mogą nadziwić się pięknu i specyfice każdego odwiedzanego przez Bonda kraju.

Nie zaskoczył mnie Ralph Fiennes, choć cieszę się, że jeśli mieli już wybrać kogoś do roli jego postaci, nie został obsadzony inny aktor. Możliwe, że będzie miał pole do popisu w następnej części.
Ben Whishaw jako nowy Q także wprowadza nieco zamieszania, bo zmienia nasze przyzwyczajenia co do starego naukowca sypiącego z rękawa nowymi gadżetami. Teraz mamy do czynienia z młodym kolesiem, wyjętym prosto z filmu „Hakerzy” – nie do tego przywykliśmy jako fani serii, ale nawet James Bond, w którymś momencie wydaje się być zaskoczony tymi zmianami i jako stary wyga kwituje nowy obrót sprawy słowami, że jest to „Nowy Wspaniały Świat” („Brave New World”).
Z innych istotnych postaci wymienię także Bérénice Marlohe, która grając postać nieco tajemniczej Sévérine, nie zabłysła niczym, ot po prostu wpisała się w konwencję „007” – zwykle Bond ma więcej niż jedną kobietę na jeden film, a ta tutaj gra rolę dobrej/złej laski, jakich już było wcześniej wiele. Co ciekawe, James Bond od razu poznaje jej sekret, co bardzo psuje mi wiarygodność fabularną. Rozumiem, że potrafi rozpoznać przestraszoną kobietę, która udaje odważną, ale przesadą jest wyczytywanie przy kieliszku jej życiorysu. Sévérine jako postać dramatyczna zostaje mi w pamięci, ponieważ płaci najwyższą cenę za chęć uwolnienia się od czarnego charakteru, który zostawiłem niemal na koniec - Raoula Silvy.
Ta postać jest równie doskonała co Le Chiffre w „Casino Royale”, grany przez Madsa Mikkelsena, którego uwielbiam. Kiedy dowiedziałem się, że głównego złoczyńcę w nowym „Bondzie” zagra Javier Bardem, pierwszą myślą było podejrzenie o celowe powielanie niezapomnianej roli płatnego zabójcy w filmie braci Cohen „To Nie Jest Kraj Dla Starych Ludzi”. Całe szczęście nie doceniłem Javiera. To jeden z tych filmów, w których nawet główny bohater blaknie na tle czarnego charakteru. Javier to klasa sama w sobie i ci, którzy go jeszcze nie znają, już go raczej po tym filmie nie zapomną, a że nie jest postacią jednowymiarową, to jeszcze lepiej dla widza.

Jeśli chodzi o kultową postać M, to „Skyfall” jest chyba filmem, w którym po raz pierwszy gra tak kluczową rolę. Nie to żebym nie doceniał Judi Brench, po prostu zaskoczeniem było dla mnie to, jak ważna okazała się dla filmu i cieszy mnie to, bo to aktorka nieprzeciętna i w końcu mogliśmy się o postaci M dowiedzieć paru ciekawych rzeczy (choć jak dla mnie nadal nieco za mało). M to także postać tragiczna. Jest niczym jak królowa Anglii w filmie „The Queen” – z pozoru nic jej nie rusza, podejmuje krytyczne decyzje, niezawsze trafne, ale jej stanowisko nie pozwala jej na skruchę. Jak sama mówi, jest to domena profesjonalizmu w tym fachu. Jednak aktorski kunszt Judi Brench pozwala wyczuć w postaci M strach, skruchę, „niewidzialne łzy” i aż prosi się, aby jej postać wymówiła wprost to, o czym myśli, czego się boi, czego żałuje... No, ale M do końca zostaje „profesjonalistką”. W jej dramacie mieści się dramat samego Bonda – oboje są „profesjonalistami”.
Jeśli ktoś marzy o zostaniu tajnym agentem, bo to życie pełne przygód, seksu i pieniędzy, po filmie ma szansę na zmianę zdania. Ludzie z MI6 w filmie płacą za to cenę wyższą niż życie. Kłamliwe i propagandowe jest w filmie stwierdzenie, że MI6 odpowiada przed obywatelami kraju i ma obowiązek informować Anglików o czymkolwiek. Nie wiem, po co było takie zagranie w filmie, jednak rozumiem, że taka jest konwencja i musimy zakładać, że Bond jako patriota pracuje dla „tych dobrych”, a przynajmniej ma w to wierzyć. Tak więc bohaterowie filmu są bohaterami kraju, budzą w nas podziw. Jestem jednak przekonany, że gdybyśmy mieli swojego polskiego „Bonda”, zostałby przez Polaków wyśmiany, bo w ostatnich latach patriotyzm jest odbierany jako faszyzm. Ale to już inny temat.

Podsumowując całość – największą zaletą filmu są wspomniani aktorzy, fabuła nie zostaje w tyle - im dalej tym lepiej. Z momentem poznania czarnergo charakteru jest tylko lepiej i lepiej. Początek mnie zawiódł, ale koncówka wszystko wynagradza. Nie ma w filmie akcji, które zapamiętamy do końca życia - no może poza efektownym wstępem w postaci standardowego „bondowego” teledysku i niezwykłej piosenki - jednak fabuła przyspieszająca niczym lokomotywa, coraz to nowe ciekawostki dotyczące bohaterów oraz „mocarny” czarny charakter robią swoje i fani agenta „007” powinni być zachwyceni. Dodajmy do tego wspaniałe, bardzo urozmaicone zdjęcia, wiele rozmaitych lokacji, świetny dźwięk i muzykę – to przepis na sukces. Zdaje się, że na kolejną część także wybiorę się do kina. Daję 8/10 i polecam „Skyfall” fanom kina akcji, niekoniecznie fanom serii, bo ci i tak film obejrzą.

ocenił(a) film na 8
_Michal

Nic dodać nic ująć.

_Michal

Świetna, wyważona recenzja - i ocena 8/10 jak najbardziej zasłużona

Jokullus

bzdury, film jest słaby, max to 6 z sentymentu. Od połowy filmu brak pomysłu...

pawel71

SPOILER SPOILER



jeśli brakiem pomysłów nazywasz uprowadzenie M. do rodzinnego domu Bonda w celu zdobycia przewagi, po czym nakręcenie genialnej sceny ataku na dom gdzie jedynym światłem jest pożar oraz ostateczne "odejście" M. to: albo już to gdzieś w innym Bondzie widziałeś albo jesteś kosmicznie kreatywną osobą, która to przewidziała

Jokullus

jeśli to nie jest ironia to - "w celu zdobycia przewagi" nie bądź śmieszny, jedzie sam na pustkowie i spotyka jakiegoś dziadka - nie ma broni ale to nie problem ( Rambo, MacGyver mogą się tylko uczyć - zawsze coś się znajdzie) daje mu nóż ( wiadomo już jak zginie) - wszyscy wiedzą gdzie jest ale nikt mu nie pomoże, później przylatuje helikopter uzbrojony po zęby ale na rakiety już zabrakło. Ucieczka z latarką to normalnie mistrzostwo kina akcji, zasiadka w kościele i pogaduszki jak w klanie i umieranie na raty jak w modzie na sukces - hanka i kartony z m jak miłość to w porównaniu do tego majstersztyk.

ocenił(a) film na 3
_Michal

8/10? Masakra... Chyba żartujesz, film jest denny, szkoda czasu i kasy. Gdybym wiedział, że tak to będzie wyglądać, to bym wcale go nie oglądał.

ocenił(a) film na 8
_Michal

Nie Judi Brench tylko Judi Dench.

_Michal

genialna recenzja, mam dokładnie takie same odczucia jak Ty :)

ocenił(a) film na 8
Bad_Rain

Dziękuję za miłe i złe słowa (za te pierwsze bardziej). Osobiście nie uważam, ze film jest denny. Jeśli ktoś przez ponad 20 części jeszcze nie zorientował się na czym polega konwencja takiego kina, może być zaskoczony. Ale inni raczej wiedzą, czego się spodziewać. Jednak chyba lepiej zobaczyć film w HD na dyżym telewizorze niż w kinie. Miałem vouchery z firmy, ale za bilet bym nie zapłacił. Trochę mnie dziwią negatywne komentarze, zaraz mi się to kojarzy z "Cosmopolis", na który poszła masa widzów przypadkowych albo fanów "Zmierzchu", po czym byli zaskoczeni, że "film jest nudny".

ocenił(a) film na 9
_Michal

"dlaczego Eva zamiast strzelać do wroga z karabinu automatycznego, patrzyła ze zdziwieniem, jak tamten odjeżdża na dachu pociągu, pozostaje dla mnie irytującą tajemnicą)"
Naprawdę jesteś mało domyślny,
na drugi strzał miała za mało czasu,pociąg zniknął w tunelu,pomijam juz fakt,ze jak Bonda odstrzeliła to parę sekund była w szoku zdając sobie sprawę co zrobiła,pewnie tak się czuła jakby dostała potężny cios w twarz,ja juz pomijam to,że on(ten drugi)musiał uciec by poźniej Bond go scigał.
Mnie co innego bolało,to,że gdy spadł do wody to kto go wyciągnął poźniej,brakowało tej małej sceny....

ocenił(a) film na 8
aronn

na drugi strzał nie miała za mało czasu

ocenił(a) film na 9
_Michal

dobra miała chwilę,ale jak ty sobie to wyobrażasz,najpierw strzelasz i trafiasz do swojego kolegi,phi co tam raz się nie udało,próbuję dalej,nic sie nie stało przecież....

ocenił(a) film na 8
aronn

zgadzam się, rzucę może jeszcze taki argument- nie bez powodu Eve wybrała później pracę za biurkiem, stwierdziła przecież (m.in. po sugestii Bonda), że nie jest osobą, która nadaje się do czynnej służby; nic więc dziwnego, że po trafieniu 007 nie zachowała na tyle zimnej krwi, żeby próbować jeszcze sprzątnąć tego, który został

ocenił(a) film na 9
ghost_in_your_house

no właśnie....

ocenił(a) film na 10
_Michal

też uważam że Casino Royale jest najlepszą częscią ale wg. Quantum jest lepsze od Skyfall!! po pierwsze Skyfall od połowy ogląda się tak jakby to nie było wogóle film o Bondzie po drugie sa dziwczyny Bonda a tak jakby ich nie było Berenice (zdecydowanie za krótko) a ta druga afroamerykanka zwyczajnie za słaba z wygladu (pod tym względem zarówno dziwczyny z Casino jak i Quantum były o niebo lepsze: Eva Green, Gemma Arethron czy Olga Kurenko), brakuje też podstawowego atrybutu Bonda czyli Astona Martina! a główny porzeciwnik Bonda wypadł bardzo słabo zarówno na tle La Chiffre jak i Dominika Green'a ( nie było praktycznie żadnej potyczki, wbił mu nożyk i koniec ) i najważniejsze fabuła filmu opiera siewłaściwie na tym jak sie pozbyć Judi Dench z Bonda xDD od poczatku chą ją usunąć ze stanowiska (bo za stara?) a potem idzie to w chęć zabicia M przez Silve, która gdyby zgineła w tym zamachu na siedzibe MI6 to to fabuła by sie rozsypała (bo tylko o to chodzi w tej części M uciaka Silva goni (zabawa w kotka i myszke.. chce ją zabić nie chce), a i tak bezsensownie ginie na koniec.. ogólnie pod względem produkcji reżyserii ŚWIETNY!!!małe zastrzeżenia do rozwiązń w scenariuszu!

ocenił(a) film na 9
londontown

!spoiler! Jak mogło zabraknąć AM skoro był on pod koniec samego filmu, gdy zamienił samochód rządowy na "cywilny" by nie mogli ich namierzyć. Taki powrót do przeszłości. Zamiast najnowszego modelu mogliśmy nacieszyć oczy pięknym, starym AM...

ocenił(a) film na 9
bulka29

Aston Martin to jedno, a końcowa scena, kiedy 007 wchodzi do gabinetu nowego M, ucinając krótką pogawędkę z piękną sekretarką - to jest powrót do pierwszych Bondów :) Spodobało mi się.

ocenił(a) film na 6
_Michal

Zdecydowanie w tej części postawiono na efektowność i szybką akcję, kosztem autentyczności i nie raz dobrego smaku. Przykładem może być choćby wspomniana wcześniej scena pościgu motocyklowego, podczas którego skaczą sobie beztrosko po dachach i wskakują do nieznanych pomieszczeń. Kolejną taką sceną jest postrzelenie Bonda i zadziwiające "zastygnięcie" przez wyszkoloną agentkę, która bez problemu mogła po tym zajściu trafić w swój cel, zamiast patrzeć na lecącego agenta, ale oczywiście skomplikowałoby to scenariusz... Śmieszny był również upadek ze znacznej wysokości głównego bohatera, po którym beztrosko się podniósł i kontynuował działanie. Kompromitująca dla filmu była scena walki w zamarzniętym jeziorze/stawie. Ostatnio oglądałem dokument na ten temat i człowiek po wpadnięciu do tak lodowatej wody po kilkunastu/kilkudziesięciu sekundach zamarza i bardzo szybko w tym czasie opada z sił, natomiast Bond po długiej podwodnej walce bezproblemowo wychodzi na ląd. Tak się zastanawiam co spowodowało tak wielki wybuch w końcowej scenie. Czyżby łatwopalne kamienie? Lepiej trzymać z daleka od dzieci kamyki, gdyż nigdy nie wiadomo, czy im ręki nie urwą... Dla tych, którzy uważają, że w budynku było wystarczająco dużo wybuchowych substancji/przedmiotów obejrzyjcie sobie jeszcze raz tę scenę i przeanalizujcie jak wygląda eksplozja. Dodam jeszcze, iż wiele scen było łatwych do przewidzenia i skopiowanych z wcześniejszych części. Pod koniec filmu już miałem nadzieję, że jednak zostanę zaskoczony i Bond zginie (na co było mnóstwo okazji) albo M pociągnie za spust zabijając siebie i czarny charakter, ale oczywiście w ostatniej chwili pojawia się nasz superbohater ;/ Na szczęście nie skopali na tyle filmu i nie odratowali babci.
Nie twierdzę, że film jest zły, ale oceny powyżej 7 są według mnie na wyrost. Rozumiem, że to Bond i liczy się akcja, ale mogli lepiej to dopracować.

ocenił(a) film na 9
wojojuve

"kolejną taką sceną jest postrzelenie Bonda i zadziwiające "zastygnięcie" przez wyszkoloną agentkę"
patrz kilka postów wyżej,było wałkowane kilka razy,do tej sceny jak najbardziej nie mozna sie przyczepić,odnośnie lodowatej wody masz rację,w ogóle uważam,ze twórcy nie tylko tego filmu ale wielu innych,mają nas widzów często za durniów i popełniają wiele wtop scenariuszowych,no chyba,że robią głównie pod publicznośc amerykańska a jak wiemy w większości oni nie grzeszą inteligencją zbytnią,a moze nie przeczesują fora filmowe a powinni...No ale w skrajności tez nie możemy wpadać(patrz:""zastygnięcie" przez wyszkoloną agentkę" i "Przykładem może być choćby wspomniana wcześniej scena pościgu motocyklowego, podczas którego skaczą sobie beztrosko po dachach i wskakują do nieznanych pomieszczeń."ta scena akurat była jedną z najlepszych,efektowna i w miarę do przełknięcia.....).

aronn

Idąc na Bonda nie należy nastawiać się na realistyczne kino akcji. Ja właśnie po tych pierwszych scenach na motorze poczułam, że oglądam Bonda - film, gdzie wszystko jest możliwe, główny bohater jest szybszy od samochodu, dogoni samolot w locie, sam zabije 30 wrogów. I o to w tym wszystkim chodzi, to samo mieliśmy w poprzednich (no może nie w tych z Craigiem) filmach z serii. Przyznam, że często śmiałam się na tym filmie, ale wyszłam z kina zadowolona.