Mam mieszane odczucia. Mimo tylu negatywnych opinii okazało się że film jest bardzo dobry.
Jest w nim prawdopodobnie najlepsza czołówka ze wszystkich Bondów jakie widziałem, są wspaniałe zdjęcia i montaż. Od strony wizualnej "Skyfall" był idealny. A muzyka dobrze wpasowywała się w obraz.
W obsadzie najjaśniejszym punktem jest Javier Bardem, grany przez niego szwarccharakter spodobał mi się bardziej od Le Chiffre'a. W paru momentach wręcz przykuwał do ekranu. Ani razu nie przyszło mi do głowy skojarzenie z Jokerem Ledgera.
Nie przeszkadzał mi Heineken, a odniesienia takie jak Aston Martin, aprobata co do Martini, wyspa antagonisty, Q, Eve Moneypenny i muzyczny motyw przewodni, przypadły mi do gustu.
Podobał mi się symbolizm końcówki, z powrotem do wspomnień z dzieciństwa. Cały ten dom i jego otoczenie, a potem kościół, miały trochę mistyczny klimat.
Z drugiej strony, nie do końca rozumiem jaki był - od strony praktycznej - sens zaszywania się w domu i szykowania tych wszystkich pułapek. I czemu Bond postanowił działać w pojedynkę.
Byłem trochę zdziwiony, gdy M razem z tym Szkotem uciekali oświetlając sobie drogę latarką. Ale biorąc pod uwagę, że uciekali przez wrzosowiska, a M już solidnie się wykrwawiała, chyba jestem w stanie to kupić.
Nie do końca wyszedł dialog Bonda z Severine. Był taki... sztywny.
Średnio mnie przekonały relacje i rozmowy z Eve.
Vesper to to nie sięga nawet do pięt.
Ogólnie film byłby idealny, ale są drobne zgrzyty od strony fabularnej. Jakby trochę brakowało spójności, w paru miejscach nieco bardziej błyskotliwych dialogów (na przykład z Severine). Podróż do opuszczonego dworku miała ładną symbolikę, ale mogłaby być nieco bardziej wiarygodna.
Casino Royale nie miało żadnych zgrzytów i pod tym względem jest od Skyfall lepsze. Był tam też rewelacyjnie poprowadzony, mimo natłoku akcji, romans.
Nie mogę się doczekać aż Skyfall będzie do obejrzenia na małym ekranie, może wtedy łatwiej będzie mi wyrobić pewną ocenę. Ze względu na wspaniałe zdjęcia chętnie obejrzałbym jeszcze raz niektóre sceny.
Z pewnością jest dużo lepiej niż w Quantum of Solace, a czy równie dobrze jak w Casino Royale, tego nie umiem powiedzieć.
Daję nieco naciągane 9/10 (bo pod niektórymi względami nowy Bond mnie oczarował), na filmwebie zaś 10, żeby nieco podciągnąć zaniżoną ocenę.