Ale to co o nim czytałem wzbudza niesmak. Obawiam się, że zamiast pokazania prawidziwej tragedii narodowej jaka nas wszystkich spotkała będzie to głównie martyrologia i patos. A nie wiem co te pojęcia mają wspólnego z jakby nie było katastrofą lotniczą (według mnie nic). Czytałem też, że w ostatniej scenie ofiary katastrofy mają spotkać się z pomordowanymi oficerami, jeśli to prawda to jest to bardzo wypaczające. Jak można porównywać ofiary bestialskiego mordu z ofiarami wypadku komunikacyjnego? Wszystko to zapowiada się bardzo źle. Może dlatego wielu znanych aktorów odmówiło brania w tym udziału.
Jeśli w filmie będzie scena z duchami to prawdopodobnie dam temu "arcydziełu" 1/10. Nie cierpię niezamierzonego kiczu i przesadnego patosu, a obydwu w filmie (tak przynajmniej przeczuwam) nie zabraknie...
http://niezalezna.pl/72483-jest-w-tym-filmie-scena-ktora-robi-ogromne-wrazenie-w krotce-smolensk-trafi-do-kin
Z tego wynika, że będzie.
W propagandzie nie ma nic złego. Ja np. bardzo chętnie obejrzałbym rzetelny, pełen patosu i patriotyzmu film o Piłsudkim (o dziwo nic takiego nie nakręcono). W pewnym rodzaju filmów tego typu środki są wskazane. Ale nie w przypadku tak świeżych i wciąż kontrowersyjnych wydarzeń jak katastrofa smoleńska.
Na czym ta rzetelność filmu o Piłsudskim miałaby polegać?
Apologeci uważają, że ocalił Polskę międzywojenną przed ruchami lewicowymi i byliśmy krajem "gdzie tak swobodnie oddycha człowiek" (pobyt w Berezie Kartuskiej na podstawie decyzji administracyjnej, twierdza brzeska dla oponentów politycznych za rzekomą próbę zamachu stanu na władzę ustanowioną w wyniku zamachu stanu oraz ONR-owców). Natomiast pozostawanie zakulisowym dyktatorem, obsadzanie swoimi ludźmi wszelkich stanowisk (po zamachu w ciągu roku niemal usunięto generałów bez przeszłości legionowej, a stojących po stronie legalnej władzy represjonowano na różne sposoby), fasadowy prezydent (odpowiadający przed Bogiem i historią), zamordyzm wobec prasy - czy to czegoś nie przypomina.
I tu pytanie - ile osób o tym wie?
Piłsudski, jak każda postać historyczna, nie jest czarno-biały. Z jednej strony charyzmatyczny przywódca, genialny taktyk wojskowy, patriota, z drugiej bezlitosny dla politycznych przeciwników i tak jak mówisz taki zakulisowy dyktator (choć nie taką skalę jak Hitler czy Mussolini). Jest duże pole do popisu dla scenariusza i jest też miejsce na patos i propagandę jak też na kilka gorzkich scen.
Tak samo jest z filmem Smoleńsk. Patos byłby ok, bo jednak wydarzenia które później miały miejsce w kraju miały w sobie trochę patosu i przerysowanego patriotyzmu. Ale litości - nie patos polegający na porównaniach z pomordowanymi oficerami.
Przecież już "jedyna słuszna opcja" zawłaszczyła Święto Niepodległości, ba tytułuje siebie obozem narodowo-patriotycznym (w domyśle pozostali nie są Polakami, albo działają na szkodę Ojczyzny). To tak jak z redaktorami popierającymi J.K. i jego kumpli - należą do "strefy wolnego słowa". Teraz jeszcze przywłaszczyć sobie tradycję katyńską i Piłsudskiego (Wawel już wzięli). W przygotowaniu święty Mikołaj i wielkanocny zajączek.
No i ok. Książki też o Smoleńsku są różne, jedne idą w kierunku zamachu inne starają się podchodzić do tego w miarę rzetelnie. Nic w tym złego, ostatecznie mamy wolność słowa i każdy może pisać i czytać co chce. Z fiilmami podpobnie. Tyle, że "Smoleńsk" jest pierwszym fabularnym filmem na ten temat i będzie stanowił swego rodzaju papierek lakmusowy do kolejnych (które powstaną na pewno w przyszłości) i zawsze będzie stanowił jakiś punkt odniesienia. Obawiam się również tego, czy przypadkiem nie zrobią z tego obowiązkowego seansu szkolnego, bo to już by było pranie mózgu dzieciom i młodzieży. A taki scenariusz niestety jest możliwy przy obecnym układzie sił we władzach.
Będą spędy młodzieży jak przy Jack'u Strong'u, a wtedy były tematy ministerialnych prac gimnazjalnych na temat "tego co w pojedynkę pokonał imperium zła". Co napisze gimnazjalista? Kiedy w czasach realnego socjalizmu miałem na studiach (inżynierskich gwoli wyjaśnienia ) egzamin z przedmiotu filozofia marksistowska, to kazali pisać na temat "który system filozoficzny uważasz za najlepszy", brr... przeżywam deja vu.
To jak Jack Strong trzymał się prawdy historycznej jest rzeczą dyskusyjną, ale tak generalnie film był dobry, a wręcz jeden z lepszy polskich filmów ostatnich lat. Poza tym to na ile Kukliński był zdrajcą a na ile bohaterem dziś jest już tylko dyskusją historyczną, bo on nie żyje. Tymczasem ludzie, którzy ponoszą pośrednią odpowiedzialność za katastrofę w Smoleńsku wciąż żyją, a taki film może ich w oczach społeczeństwa wybielać albo oczerniać. Do tego mam bardzo poważne wątpliwości czy Smoleńsk będzie równie dobrze nakręconym, równie dynamicznym i jednak ciekawym filmem co Jack Strong. Obawiam się, że wyjdzie nuda w stylu Pana Tadeusza czy Katynia, w których jest kilka dobrych scen a resztę można spokojnie przedrzemać w kinie.
No cóż patos i artyzm rzadko idą w parze, nawet Wajda nie udźwignął w "Katyniu"tematu (choć w "Kanale" tak).
Masz rację, że z uwagi na osoby organizujące i obsługujące lot skutki dosłowności filmu mogą być inne. Jakoś nieopatrznie ograniczyłem się do tych, którzy zginęli.