juz dawno nie widzialem w filmie takiej karykatury czlowieka, ktory juz na poczatku filmu zostaje zainfekowany patolemingoza przez swojego wlasnego ojca, a pozniej przez reszte filmu/swojego zycia uwaza sie za jakiegos swietojebliwego czlowieka z zasadami. to nie PTSD tylko zwykly dysonans rzeczywistosci.