"Sonata marymoncka" jest przede wszystkim dla fanów Hłaski, fakt, ale myślę, że i postronny widz obejrzy ją z satysfakcją. Klimat powojennej Warszawy oddany bez pudła: pełno cwaniaków, porzuconych, chorych ludzi, oportunistów, kobiet za pieniądze, pogubionych młodziaków, którzy schodzą na złą drogę i nawet o tym nie wiedzą, roboty bez sensu, pijaństwo, gruzy i mieszkanie na kupie obcych sobie ludzi. Akurat przed obejrzeniem nie przeczytałem jeszcze pierwowzoru literackiego, ale widziałem tu i "Pętlę", i "Bazę sokołowską", i inne utwory z "polskich" czasów Mareczka. Nikt tu nie ma złudzeń, miłość jest warta parę złotych albo dobrą flaszkę, a jedyne, co się opłaca, to być cwaniakiem i nie dać się oszwabić przez innego cwaniaka. Na środku tego człowiek, który traci wiarę we wszystko, co piękne.