jednakże, że myślę że rola Steward wcale nie jest tak wielka, to takie granie by dobrze wyglądało, w końcu jakaś poważniejsza rola pod nagrody, ale brak głębi (choć może to wina tego jak ładnie wszystko nakręcone, a nie aktorstwa?) psychicznego bólu i zgrzytów z zaburzeń. Może jedynie deficyt bliskich relacji z otoczeniem i duszenie się w klatce, gdyż powierzchowność aktorki bardzo ułatwia przekazywanie tego. W każdym razie, nie wiem skąd rozczarowania tym filmem, bardzo dobre nastrojowe kino, owszem nie wybitnie głębokie i na wyrost hollywoodzkie, tylko elegancko kameralne. Choć ma się wrażenie, że właśnie taki setting nieco ograniczył historię bohaterki, gdyż mogła być znacznie bardziej wyrazista, jak i własnie postacie poboczne mogły być istotniejsze. Coż takie to kino jednej bohaterki i taki wyrachowany styl reżysera. Wracając do niezrozumienia kiepskich ocen, wydaje mi się, że ludzie bardzo emocjonalnie podchodzą do głównej postaci, łatwo ją oceniają i przekłada się to na cały odbiór, przecież to taki typowy błąd widza...