Nie lubię tego reżysera, tylko jeden jego film mi się podobał i to jest "Dziadek i ja", pozostałem nie za bardzo, choć Niezniszczalny wydał mi się taki normalny i w miarę przyjemne, ale każde jego kolejne dzieło jest coraz gorsze. Mimo to, być może z sentymentu do Niezniszczalnego wziąłem się za ten obraz. Ale długo mi to zajęło. Oglądałem go początkowo małymi częściami. W końcu po długiej przerwie wróciłem do niego. Druga połowa już była trochę ciekawsza, ale w efekcie dalej nie wiem o co w nim chodzi, czy to jakaś promocja NWO, czy może autor chciał nam coś przekazać istotnego, ale mu nie wyszło.
Sam pomysł świetny, ale nie zawsze dobry pomysł gwarantuje dużo atrakcji. Sam się zastanawiam o co chodzi, ale moim skromnym zdaniem, to nie jest film o facecie, który ma ileś tam osobowości, tylko głównym bohaterem jest dziewczyna, która jest wykorzystywana przez wujka. To wszystko co się dzieje, równie dobrze może być projekcją fantastyczną, w której stara się zwalczyć swoją traumę z powodu wujka. To wszystko to scenariusz wyobrażeniowy, w którym dowiaduje się, że nie jest nieczystą zbrukaną dziewczyną przez wujka, ale właśnie jest czystym aniołem bo została zbrukana siłą. Takie bzdury, zdawać by się mogło, ze oczywiste, ale może nie są oczywiste dla wszystkich, no nie wiem. Tym bardziej intryguje mnie końcówka. No bo jak ją zinterpretować? Przyjmijmy, że to się wydarzyło naprawdę, dziewczynie udało się przeżyć, między innymi dzięki wujkowi(!) i teraz wróci do swojego rodzinnego oprawcy. W sensie, że lepiej że ją wujek gwałci, niż miałby ją zabić jakiś psychopata. Hieh, no ale może poleciałem. Może wujek wcale nie robił jej krzywdy, może to wszystko to bzdury młodej zbuntowanej bohaterki, której nic się nie podoba w świecie bo ma trudny okres dojrzewania. Tak czy siak, dupy nie urywa, a ja już od dawna krzyczę, że ten reżyser już dawno powinien skończyć z reżyserowanie...