hej kochani
wedle opinii zarówno Waszych, jak i naburmuszonych recenzentów (którzy są swoistymi wyznacznikami wartości filmów), niniejszy obraz powinien być świetny.
prawdopodobnie jest, ale…
dla mnie nie niesie za sobą żadnych wartości, ani nie wnosi żadnych myśli oprócz krótkofalowej pochwały piękna i estetyki wschodniej. wprawdzie bohaterowie prowadzą intelektualno-językowa gierkę, która podoba mi się niezmiernie. nie czyni to dla mnie filmu wyjątkowym. za tydzień o nim zapomnę.
dobranoc!
Przecież to poezja kina - zdjęcia, muzyka, cudownie subtelnie opowiedziana historia. Każde spojrzenie, każdy gest, ruch to jak tysiąc słów. Wystarczy czuć, nic więcej.
miałem tak samo, zobacz sobie Fallen Angels - moim zdaniem o wiele bardziej udany film od tego rezysera i jego najlepszy, bo hisorie sa nawet ciekawe i punkty otwarcia relacji (kobieta ktora kocha goscia, ktory zabija na zlecenia, ale nie moze sie z nim spotkac - porozumiewa sie za pomoca listow)
człowieku, siedzę w szkole i niezbyt mogę trafnie odpowiadać na wszystkie Pańskie uwagi i pomysły. dziękuje niemniej na interakcje, nie uważam jednak, aby to było najlepsze forum do dyskusji, szczególnie o tak silnym natężeniu. Fallen Angels widziałam, ale zupełnie go nie pamietam. może wynika to z intensywnego oglądania innego kina, a może film niekoniecznie trafił w moja wrażliwość. dobrze wspominam natomiast estetykę
w pełni to rozumiem, ja na Fallen Angels się bardzo wzruszyłem i był to jeden z nielicznych filmów który poruszył moje serce, a o to bardzo trudno. Wong jest bardzo zdnany z dobrego oka jesli chodzi o estetyke, natomiast szkoda, ze nie pochylil sie bardziej nad pisaniem swoich postaci, bo czasem wypadaja dosyc... blado
och jakże nie mogę pojąć istoty tych słów. przecież osoba, której nie poruszają filmy (tzn osoba w pewnym sensie pozbawiona wrażliwości) nie może, moim zdaniem, znac się na kinie i je podziwiać. a Pan bez wątpienia kontempluje kino i jego przeróżne aspekty. myśle, ze gdzieś podświadomie nie jest Pan tak silny i odporny, jak Pan utrzymuje..
znaczy, generalnie chodzi mi o to, ze wg mnie "spragnieni milosci" zabraklo wlasnie tego impaktu emocjonalnego, ktory jest bardzo wazny w filmach, szczegolnie w wszelkiego rodzaju dramatach, a z tego filmu jedynie co wynioslem to pare ktora zachowywala sie jak im rezyser zagral i ladne zdjecia oraz jakas tam symbolika, bo zakonczenie bylo dosyc dziwne. co do wrazliwosci to sie zgadzam, czasami sie nawet wzruszam na anime
Trochę jednak trudny film, co? To nie Nolan dla gawiedzi. Sam bym nie dał tego tak wysoko ale już koło Blade Runnera owszem. Koło 50 miejsca najlepszyh filmów ever, ok, przecie nie Siedem dusz czy tym podobne coś.
Zgadzam się. Ludzie zachwycają się tym jak ten film mało mówi i dużo pokazuje ale mam wrażenie że cały czas pokazuje on to samo, w ten sam sposób aż do porzygu i jest to poprostu nudne. Emocje bohaterów są też słabo podbudowane, jak mam uwierzyć że postać naprawdę cierpi z powodu zdrady męża kiedy nie widziałem ani jednej jej interakcji z tym mężem? Po za tym dwie główne postacie są poprostu złe, nie wiemy o nich prawie nic oprócz jakichś pierdół które wskazują na podobieństwa między nimi i mają uwiarygodnić jakoś ich relacje, reszta postaci praktycznie nie istnieje. Wszystko to dopełnia nijakie aktorstwo, oczywiście to nie wina aktorów, poprostu nie mieli czego grać po za utrzymywaniem przez 90% czasu tego samego wyrazu twarzy.