Czyli takie popłuczyny Stefana po swoim Smętarzu dla zwierzaków. Sztuczne postacie, które udają psychologiczną głębie jak jakiś Bergman a są wycinankami z komiksu, sztuczna historia udająca życiowe mądrości, ot, cała twórczość Kinga. Tylko, że to się fajnie chłonie, dlatego, że takie płaskie.
A, że ludzie są płytcy to na taki inflantylny grunt trafił King ze swoim pisarstwem. W pewnym wieku to działa niczym te bzdurne, masowe arcydziełka w stylu Forresta Gumpa czy Skazanych na Shawshank, czyli w gruncie rzeczy fajne ale płytkie, mało intelektualne, familijne historyjki z nie skomplikowanym morałem.