Nie czytałam jeszcze książki, ale nic nie szkodzi, bo jeśli chodzi o Kinga, zmienia się tylko potwór, a poza tym, jeśli przeczytałeś jedną z jego książek, to tak jakbyś przeczytał wszystkie. Jeśli chodzi o film, to jest nienajgorszy, w każdym razie można coś z niego jeszcze pozytywnego wyłuskać. Podoba mi się pomysł: ludzie żeby dostać jakiś cenny dla nich rupieć, stają się marionetkami w tragikomicznej farsie napisanej przez diabła. Strasznie lubię filmy w których jedną z postaci jest sam bad-ass lucyfer. Ten tutaj przedstawiony jest jako starszy pan-dżentelmen, jest to zresztą jego najpopularniejsze jak dotąd filmowe image.