Obsada świetna. Być może mało znani aktorzy , dla niektórych mniej łapiących filmy. NAtomiast sama ich gra aktorska fenomenalna.
Zastanawiałem sie co chce przekazac reżyser i jeśli sie nie mylę chodziło tutaj o coś w rodzaju filmu pochwalnego dla Amfetaminy. Nie było zbędnych skutków ubocznych ( no może poza zmęczeniem i wykończeniem fizycznym) ale pojawiały się one w najmniej oczekiwanych momentach. Sam układ akcji jaka się dzieje w filmie swietnie skonstruowany. Warto zobaczyc , a zwłaszcza jesli miało się (OBY )tylko tyle) kiedyś do czynienia z amfetaminą
[UWAGA SPOILER]
uważam, że film nie jest żadną gloryfikacją anfetaminy.
pokazuje jak narkotyk wykańcza człowieka...
bardzo ciekawie jest przedstawiona końcówka filmu - bardzo symbolicznie, podobnie jak we wspominanym (i porównywanym tu na forum) "requiem dla snu", jednak tu z lekkim optymizmem...
otóż chodzi mi o to że gdy "kucharz" traci cały swój sprzęcik i już nie ma nikt z bohaterów "spuna" to każdy z nich zapada w końcu w kojący sen - odpoczynek... przy kojącej muzyce Djali Zwan - "Always".
również ostatnie słowa "kucharza" odnośnie tego co może powinna uczynić jego matka i ta ostatnia scena jakby niosą nadzieję że bez "spuna" jest spokój i odpoczynek którego przez cały czas w filmie jakby brak - między innymi przez tak specyficzne ujęcia kamery ...
Chciałbym zaznaczyć, że ten film nie traktuje o Amfetaminie (jak to widzę w waszych oczach) a o Metamfetaminie, zupełnie różne substancje...