I troszkę inaczej wyobrażałam sobie te dziewczyny, ale film jest super:) Jedynie mam zastrzeżenia, co do aktorki grającej Carmen. Carmen była w książce przedstawiona w troszkę inny sposób.
W filmie w ogóle prawie wszystko zostało przedstawione inaczej, co strasznie mnie zniechęcało podczas oglądania. Lena w inny sposób poznała Kostosa- w książce babcia koniecznie chciała ją z nim wyswatać, w filmie zrobili z niego czarną owcę- etc... Szkoda, można było naprawdę o wiele lepiej zrobić ten film, wydaje mi się że jest trochę "na odwal" nakręcony. Najwierniej oddali chyba postać Bailey.
film nie zawsze odzwierciedla książkę, ponieważ tylko do niej nawiązuję.. reżyser ma do tego prawo.. chcę trafić do największej rzeszy ludzi..
nie czytałem, ale film według mnie rewelacyjny, wzruszający i przedstawia fajną historię dziewczyn, które wierzą w moc dżinsów.. i są bardzo zżyte ze sobą a to cała kwintesencja... piękne..
Więc koniecznie nadrób zaległości w lekturze- film nie oddał nawet w 1/10 tych wszystkich emocji opisanych na papierze przez autorkę. Na filmie ziewałam, zamiast się wzruszyć. A czytając książkę łzy stają w oczach co chwilę ;]
Książki nie czytałam (niestety...i muszę to nadrobić), nastolatką też już dawno nie jestem, a na filmie się wzruszyłam. Nie jest to kiczowaty film dla amerykańskich nastolatek!
Polecam książki!
Film bardzo mi się podobał ale myślę podobnie jak Barbie_Turan,bo film nie oddaje wszystkiego.
Tu widać emocje pokazane z perspektywy kogoś z boku a w książce są opisane emocje każdej z bohaterek-no i wiele wątków jest pominiętych lub całkiem zmienionych ale nie można znowóż oczekiwać,że w dwie godziny filmu pokażą wszystko :]
Chociaż czytałam kiedyś książki i oglądałam póżniej adaptacje filmowe,które mile mnie zaskoczyły pod względem
treści i informacji jak np."Wierny ogrodnik" Johna le Carre i film Fernando Meirelles'a.Rewelacja!Polecam!
Warto zapamiętać: ŻADEN film nie dorównuje książce, na podstawie której powstał. Wynika to z faktu, iż każdy człowiek, czytając, wyobraża sobie inaczej to, o czym czyta. Niemożliwe jest, by twórca filmu miał identyczne wrażenia po przeczytaniu książki - on przecież też wyobrażał to sobie inaczej niż Ty. I pewnie te aktorki też nie wyglądają idealnie tak, jak on by chciał. No ale przecież nie mógł wyczarować sobie magicznie aktorek z głowy. Zaangażował te, które wg jego wizji twórczej pasowały najbardziej do ról.
Film (każdy film) powinno się oceniać jako dzieło samo w sobie, a książki, jako zupełnie inne dzieła. Nic nie jest w stanie w pełni zaspokoić oczekiwań pojedynczego czytelnika. Nawet jeśli jakiś reżyser trafi przypadkiem w Twój gust, bo akurat podobnie sobie coś wyobraził, to jednocześnie inna osoba uzna, że nic nie jest takie, jak być powinno, bo jej oczekiwania były inne.
Podsumowując: film to film, a książka to książka. Nie ocenia się książki po okładce, a filmu po książce.