Filmy o wampirach mają tę właściwość że są albo fenomenalne ("Dracula" Coppoli czy "Wywiad z wampirem") albo dupne. Tym razem miałam pecha, zresztą stacja Solorza trzyma (denny) poziom jeśli chodzi o sobotni wieczór z gównianym horrorem. Z zażenowaniem oglądałam jak radzą sobie nasi w Holiłódzie (kochająca i tańcząca pani Miko, o której amerykańskim sukcesie trąbili heroldzi). Film jest tak przerysowany, nudny i mdły, że nie szło wytrzymać do końca. Miała być dwójczyna, jest trójczyna - ten jeden wampir był całkiem przystojny. Czekam w motelu Tropicana pokój 405 :*