Ten film byłby dobry, gdyby nie to, ze:- Jon Sigve Skard właściwie nie gra, tylko chodzi w te i wewte, i wypowiada kwestiedrewnianym głosem jak kukła- ta obojętność Leo zamiast budować klimat, raczej irytuje. W ogóle się nie zdziwił, widząc, że z wanny w opuszczonym domu nagle wychodzi żywa kobieta. Do dość męczące niedopatrzenie.- nie zbudowano ciekawej historii wokół Thale. Ona jest bardziej "rekwizytem" w tym filmie, niż głównym bohaterem. Skupia na sobie uwagę głównie nagim ciałem, a fabuła w filmie cały czas błądzi od postaci do postaci. Brak tu jakiegoś rdzenia historii, czegoś, co stanowiło by faktyczną powieść. Jest tylko tajemnicza sprawa ukryta na nagraniach z kaset, która Elvis próbuje usilnie rozwikłać. Trochę ubogo.- nagrania z kaset najpierw brzmią, jakby ten starszy facet był jakimś porywaczem, a potem ni stąd ni zowąd w ciągu minuty głos z kasety recytuje w skrócie zupełnie inną historię; fabuła płynąca z kolejnych nagrań nie ewoluuje, lecz po prostu nagle się zmienia- film najpierw się wlecze, aby w ostatnich minutach wszystko wyjaśnić; tak na szybko, bez wgłębiania się w psychikę bohaterów.- może nie uważałem na filmie (bo był dość nużący), ale ten Elvis najpierw o dziewczynce z fotografii mówi, że to jego siostrzenica, a potem do Thale mówi, ze to jego córeczka. Elvis zgwałcił swoja siostrę?
sorry, pisałem ten tekst wymieniając kolejne argumenty od myślników, ale po dokonaniu edycji zniknęło formatowanie tekst zbił sie w "jednolita masę" Poniżej wklejam poprawiony:
Ten film byłby dobry, gdyby nie to, że:
- Jon Sigve Skard właściwie nie gra, tylko chodzi w te i wewte, i wypowiada kwestiedrewnianym głosem jak kukła
- ta obojętność Leo zamiast budować klimat, raczej irytuje. W ogóle się nie zdziwił, widząc, że z wanny w opuszczonym domu nagle wychodzi żywa kobieta. Do dość męczące niedopatrzenie.
- nie zbudowano ciekawej historii wokół Thale. Ona jest bardziej "rekwizytem" w tym filmie, niż głównym bohaterem. Skupia na sobie uwagę głównie nagim ciałem, a fabuła w filmie cały czas błądzi od postaci do postaci. Brak tu jakiegoś rdzenia historii, czegoś, co stanowiło by faktyczną powieść. Jest tylko tajemnicza sprawa ukryta na nagraniach z kaset, która Elvis próbuje usilnie rozwikłać. Trochę ubogo.
- nagrania z kaset najpierw brzmią, jakby ten starszy facet był jakimś porywaczem, a potem ni stąd ni zowąd w ciągu minuty głos z kasety recytuje w skrócie zupełnie inną historię; fabuła płynąca z kolejnych nagrań nie ewoluuje, lecz po prostu nagle się zmienia- film najpierw się wlecze, aby w ostatnich minutach wszystko wyjaśnić; tak na szybko, bez wgłębiania się w psychikę bohaterów.
- może nie uważałem na filmie (bo był dość nużący), ale ten Elvis najpierw o dziewczynce z fotografii mówi, że to jego siostrzenica, a potem do Thale mówi, ze to jego córeczka. Elvis zgwałcił swoja siostrę?