Przez niemalże dwie godziny film był więcej niż dobrym, niepokojącym thrillerem. Świetne zdjęcia, szczególnie detale, dobrze zbudowana dramaturgia oraz muzyka spowodowały, że ze sporym napięciem czekałem na finał. Finał ów okazał się gore/body/monster horrorem, niemiłosiernie przeciągniętym, który wywołał śmiech. Nie do końca rozumiem tę zmianę konwencji. Uważam, że zaszkodziła filmowi.
Dokladnie mialam to samo odczucie. Mialam ocenic na 8, moze i na 9 a skonczylo sie na 6, za ta koncowke.
totalnie, ostatnie pół godziny to jakiś śmiech, chciałem dać 7, ale obniżyłem przez to ocenę, bo sam w sobie film nie taki zły
Moje odczucia są identyczne. Odkąd zdeformowana i ledwo już ruszająca się Demi zdołała naciągnąć rajtki i butki na zdeformowane ciało i żwawo pomknęła po ostatnią przesyłkę... równia pochyła. Może czegoś nie rozumiem, może ta niekończąca się krwawa łaźnia miała rozładować napięcie, wywołać śmiech lub była parodią czegoś. Może było jakieś drugie, trzecie czy fynfnaste dno takiego zakończenia....do mnie niestety nie trafiło, i po ciekawych dwóch godzinach stało się po prostu śmieszne. Czekałam tylko kiedy główna bohaterka się obudzi w swoim może nie najmłodszym ale ciągle pięknym ciele a to wszystko okaże się proroczym i ostrzegawczym snem przed pierwszym zażyciem Substancji....trochę jak w Adwokacie diabła....
O, to byłby fajny pomysł na zakończenie :) Mogłaby się obudzić, a potem jeszcze trochę pomyśleć... i mimo to zadzwonić po substancję ;) to by było przewrotne i niedopowiedziane, a to co nam pokazano, to mnie tez nie przekonuje...
Nie jestem wrażliwym widzem i nie ruszały mnie przesadnio wszystkie porąbane sceny z "Substancji", ale finał przede wszystkim nie pasuje. Można byłoby to zakończyć głębiej, subtelniej, spokojniej, mniej slasherowo, dzięki czemu teza tego filmu, a ten film bez wątpienia ma tezę od samego początku, zapadłaby w pamięć widzów, a tak... zapomną, o czym był ten film. A przecież z problemem starzenia się, zazdroszczenia młodym i ładnym i niszczenia samego siebie w imię obsesji, ludzie mierzą się jeszcze, zanim zaczęto lansować na Insta modne, bogate lale i ich pięknych Kenów z ich cudnym życiem na pokaz, które nie uznaje starości, biedy czy niepełnosprawności.
Jeśli widzowie zapomną co obejrzeli z powodu ostatnich 20 minut tzn. Że ten film nie jest dla nich intelektualnie przyswajalny. Końcówka to świetny pomysł na rozładowanie napięcia zbudowanego podczas 2h. Większość filmów nawet nie trwa 2h, a ten film jeszcze zagwarantował rozładowanie napięcia po 2h. Ten film można wręcz samemu wyreżyserować, możesz sobie wybrać wersję krótsza i wyjść z kina i samemu sobie rozładowanie napiecie, albo obejrzeć cały i doświadczyć kolejnych, z bardzo szerokiego wachlarza, emocji. Dla mnie jest to film kompletny, nie pamiętam kiedy doświadczyłem tylu bardzo różnych emocji podczas filmu.
Też uważam, że zakończenie poszło nie tak. Jakby wyciąć scenę z wyjściem na scenę, sikaniem krwią jak z hydrantu, a zostawić upadek na chodniku to byłoby znacznie lepiej.
Dokładnie, według mnie film powinien się zakończyć gdy trzecia postać widzi się w lustrze
Chciałeś podciąć temu filmowi skrzydła? Dzięki temu że film poszedł dalej, dostarczył w ogólnym rozrachunku tak szeroki wachlarz emocji, jak mało który. Ten film wręcz nawet daje Ci szansę żebyś sam go wyreżyserował, jeżeli lubisz wąski wachlarz emocji to kończysz ogladać film w momencie o którym mówisz, a jeśli ktoś oczekuje od filmu jak najwięcej bardzo róznych emocji to będzie oglądał końcówkę z ogromną przyjemnością. Ostanie minuty filmu to raczej epilog, aniżeli 3 akt.
"Przez niemalże dwie godziny film był więcej niż dobrym, niepokojącym thrillerem."
Problem w tym, że ten film nie jest niepokojącym thrillerem. Nigdzie też nie był tak reklamowany. Sam sobie to wmówiłeś i tego oczekiwałeś. A Substancja to groteskowy body horror, nawet przed premierą często porównywano ten film do dzieł Cronenberga. To nie wina filmu, a Twoich nie mających wiele wspólnego z rzeczywistością oczekiwań. Równie dobrze mógłbyś napisać, że horrory o duchach byłyby lepsze, gdyby nie było w nich duchów.
Końcówka wyszła by lepiej (moim zdaniem), gdybyśmy po ostatniej scenie zobaczyli Demi ze strzykawką w ręku, wybudzającą się z narkotykowego haju
Mam to samo zdanie, tylko że już przywykłem że w dzisiejszych czasach jeśli coś jest początkowo super to potem musi nadrobić fatalną końcówką, więc nie było zaskoczenia, tylko czekałem aż zepsują finał i tak też się stało. Można powiedzieć, że nie zachowali balansu podobnie jak główna bohaterka. Mimo wszystko zanim się zaczęło robić kiczowate gore to film był rewelacyjny.
Końcówka mnie bardzo rozbawiła, mogli rozegrać to jakoś inaczej, ale moment autodestrukcji też nie jest zły. Potwór kręcący sobie loki w sukni balowej rozwalił na łopatki. Jakoś nie przejmował się tym, czy jest piękny :P
Zakładam, że zamiarem pani reżyser w finale filmu była drwina, aczkolwiek... wyszło jak wyszło. Też uważam, że przy innym zakończeniu odbiór "Substancji" byłby znacznie lepszy. No cóż...
Przy zakończeniu zastanawiałam się: co tu się wyprawia, czy to nie przesada. Było groteskowo, może i śmiesznie, na pewno niekomfortowo, żenująco. Pierwsza moja myśl: potwór wyrzygał na publiczność hipokryzję, pokazał środkowy palec do zgromadzonych, do nas. Publiczność w znacznym stopniu pusta, próżna - to my tacy (też) jesteśmy i nie trzeba do tego wielkiego show biznesu, wystarczy codzienność. Jednak słowa potwora wypowiedziane tym słodkim, łamiącym się, smutnym głosem: Don't be scared! It's still me!It's me! I'm Elisabeth! I'm Sue! rozwaliły mnie, zaniepokoiły, były silniejsze niż zażenowanie, śmiech, rozczarowanie. Kobieta, która grała swoją fizycznością, powierzchownością, o której niewiele wiemy, smutnym głosem zdeformowanej, odrażającej, przegranej istoty prosi o jakiś ludzki odruch, o coś innego niż tylko atencję. Prosi rozpadając się na kawałki. Żyjemy w świecie pozorów, pozory tworzymy każdego dnia, czasem ciężko nawet sobie powiedzieć: It's still me! Bo jak siebie i innych przekonać, że nie ma już nic pięknego w naszym życiu, przegraliśmy. Jak odmówić sobie nawet złudzeń. Nieludzkie, śmieszne, żałosne, żenujące, przykre, naiwne, głupie, nierozsądne, smutne? Zakończenie doskonałe.
Substancja jest głęboka niczym Barbie. Niezły początek, ale im dalej tym gorzej. Porównując z kinem europejskim to tutaj nie ma się nad czym zachwycać. 6/10
Dokladnie. Spodziewalam sie ze zakonczenie bedzie takie ze to jej sie snilo i znajdziemy sie na poczatku historii lub ze obie umra, po tym jak mloda wyssala stara lub ze po narodzeniu monstera film sie zakonczy. I to byloby ok- film zaslugiwalby na mocne 7. A przez te glupia koncowke, czuje sie zniesmaczona
Akt pierwszy 8/10, akt drugi 8/10, akt trzeci 2/10 a więc mamy średnią 6. Dawno nie widziałem czegoś podobnie nierównego.
Tutaj chyba nie było pomysłu na zakończenie stąd ten finał. Ale koncepcja niby oklepana ale bardzo ciekawie zrealizowana.
Też miałem takie wrażenie pi wyjściu z kina, że gdyby film się skończył w momencie kiedy w lustrze widzimy człowieka słonia to byłoby to bardziej na plus
Cały film był mocno alegoryczny, z pewnością nie dosłowny. Trzeci akt nie był też horrorem. Był celowo przesadnym epatowaniem potworności. Ogólnie film z zacięciem artystycznym, szczególnie montaż i zdjęcia. Fajnie trzymane tempo. Forma na pierwszym planie, zaś treść to prosta historyjka, bez złożoności...
Właśnie nie. To było przejście z Lyncha na wczesnego Jacksona. Zmianę w filmie czuć od połowy i w końcu wchodzi w stadium extremum aż do kiczu.
Końcówka to parodia. Tyle krwi co mieści się w kilkunastu ludziach. Mogli zrobić zakończenie, że narodziła by się kolejna laska, a Sue stała by się dawcą i skończyła by jak Demi Moore. Niekończący się cykl.
Zgadzam się w 100%. Film miał fajny klimat, super wizual, dźwięk, aktorstwo... aż tu nagle na sam koniec ktoś wrzuca główną bohaterkę do miksera. Mam wrażenie, że po prostu nie było pomysłu na zakończenie, więc postanowi wrzucić granat.
Jak dla mnie (nad) surrealistyczny. Dziwi mnie trochę fakt nagrody za scenariusz. Do pewnego momentu ciekawy. A druga część filmu, a zwłaszcza końcówka to mieszanka kina klasy B z jakimś tanim horrorem w formie komedii z lat 80
Końcówka jest tragiczna , za sam koniec należy się jedynka, a początek jest na siedem z plusem
Zakończenie fatalne, całość ostatecznie faktycznie okazuje się wydmuszką, a złośliwie można by też powiedzieć, że rantem starych ramoli na piękno i młodość. Stylowe, pomysłowe, "jakieś", do pewnego momentu naprawdę trzymające przy ekranie, ale jednocześnie zezłomowane kiczowatą końcówką i zbyt irytującą manierą moralizatorską.