Obejrzałam film tylko z względu na muzykę. Bardzo mi się spodobała, ale jedno mnie zastanawia – w dlaczego ludzie w RPA myśleli, że Rodriguez nie żyje? Po tym, jak się okazało, że on jednak żyje czekałam tylko na to wyjaśnienie i nic. Skąd się wzięły te plotki o samobójstwie?
Wyobraź sobie, że muzyk, który w "RPA był popularniejszy niż Rollin Stones", jak to ktoś w dokumencie powiedział, i jego płyta cieszyła się ogromną popularnością nagle przestaje wydawać i słuch o nim zaginą. W dokumencie tym twierdzono, że jego muzyka otworzyła oczy mieszkańcom RPA i ośmieliła ich do wszczęcia rewolucji. Rodriguez był dla nich prawie Bogiem i nagle znika. Nie ukazują się kolejne płyty, żadne wiadomości ze Stanów, ze względu na cenzurę telewizji, do RPA nie docierają. Co byś sobie pomyślała jakby Beyonce nagle przestała nagrywac i zniknęła z życia publicznego? Pewnie nie żyje :) A że Rodriguez się zastrzelił czy podpalił na scenie już ktoś sobie dopowiedział, żeby dodać dramatyzmu jago zniknięciu :)