Nie uważam się z narkoleptyka, bynajmniej, żaden lekarz, pracodawca, nikt z rodziny ani żaden znajomy, na pewno by tak się o mnie nie wypowiedzieli. Ale czytając Twoją wypowiedź kompletnie Tobie zazdroszczę, musisz mieć tak bogate, interesująca i głębokie życie, że tej historii dałaś taką ocenę, czyli pewnie gdyby ktoś chciał nakręcić coś podobnego o Twojej osobie musiałbym dać z 90 punktów w skali filmwebu, kompletny szacunek dla Ciebie, po chwili zastanowienia, myślę że jedną z opcji która by mogła przebić historię Sugar Mana (co tam apartheid w RPA, co tam jakieś pełne stadiony "narkoleptyków"), to bycie Bogiem na innej planecie, po raz kolejny SZACUN.
to są szanse, że za parę lat docenisz narrację, która nie polega w ogóle na akcji. Chyba że młodszym ludziom potrzeba już tylko akcji w filmach. Mam wrażenie, że nie krytykujesz filmu tylko cały gatunek filmów dokumentalnych i niszowych. Film dokumentalny ma sprawić, że dowiemy się czegoś nowego, że wniesie dużo nowej wiedzy do naszego życia i tym samym da nową perspektywę do patrzenia na świat. Nie ma na celu dostarczać potocznie rozumianej rozrywki. Zdobywanie wiedzy dla jednych może być fascynujące, dla innych nudne. Oczywiście Twoja ocena jest subiektywna i masz prawo ją wystawić, jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jest niezasadna i źle uargumentowana. Fragmentami film jest nieco przedłużony, to prawda, ale opowiada niesamowitą historię przedstawiając wiele punktów widzenia różnych osób i pokazując złożoność całej sytuacji. To przecież prawdziwa i fascynująca historia. Może gdyby muzyk faktycznie podpalił się na scenie i by to pokazali dałabyś wyższą ocenę, bo coś by się działo? Twoja ocena niestety skłania do oceniania Cię jako osoby o niezbyt wysokim poziomie refleksji, a wcale nie musi tak być. Nie mówię, żeby zaraz się filmem zachwycać, ale na 1 na pewno nie zasługuje. Nie rozumiem czemu uważasz, że taka historia nic nie wniosła do Twojego życia i w żaden sposób Cię nie poruszyła.
BO TU NIE ZOSTAŁA OPOWIEDZIANA ŻADNA HISTORIA !!!! Jedyne, co zapamiętałam z tego filmu, to dobrą muzykę i kilku pacanów na krzesłach, którzy wzruszali ramionami i w kółko blablali to samo, że nie wiedzą kim ten człowiek był, co się z nim stało i bla bla bla bla bla. Nie robi się naleśników, jak się nie ma mleka i jajek. Do widzenia. Dobrego obiadu
Biedny facet robi dobrą muzykę - nikt go nie docenia nie wiadomo czemu - żyje biednie i skromnie. W RPA trwa reżim jego muzyka staje się hymnem rewolucji zmieniającej kraj - staje się szalenie popularny wszyscy myślą że nie żyje - zostaje odnaleziony i daje koncerty - wszyscy się cieszą on jednak postanawia (co jest niesamowite) dalej żyć skromnie. Czemu uważasz to jest żadna historia? Bo nie było obrazu jak to wszystko się dzieje tylko przez połowę pokazali ludzi którzy o tym opowiadali? Czy ludzie, którzy o czymś mówią nie opowiadają historii? Jeśli zapamiętałaś tylko blablanie to znaczy, że masz problemy ze skupianiem uwagi i potrzebę ciągłych silnych bodźców, może Ci to uniemożliwiać naukę i skupienie na jakimkolwiek linearnym materiale. Jeśli klatki nie przeskakują i co chwila nie ma czegoś nowego to się męczysz czując psychiczny dyskomfort. Mózg jest doprowadzany do takiego stanu przez ciągłe surfowanie po internecie. Jeśli czytając książki również co chwila musisz robić coś innego albo patrzeć gdzieś indziej to możesz mieć poważny problem.
nawet w nią nie weszłaś ;). Niestety jedyne co miałaś w niej do powiedzenia to "mi się nie podoba bo nuda" gdzie nuda jest rozumiana jako stonowanie prowadzona narracja, która okazała się za bardzo obciążać Twoją pamięć oraz "dobrego obiadu". Jeśli zwyczajna dyskusja o filmie Cię nie rozwija, gdzie przy tym niewiele do niej wnosisz to może poszukaj sobie jakiś ćwiczeń mnemotechnicznych lub innych rozwijających percepcję, umiejętność nazywania swoich stanów mentalnych czy prowadzenia argumentacji.
ketchup z pomidorami. zaczynam podejrzewać, że zawyżasz swój wiek, a w żyłach płynie kwejk
Przecież to jest fascynujące, że w jednym kraju prowadzisz szalenie skromne i proste życie w niewiedzy, że tysiące kilometrów dalej jesteś lepszy od Elvisa, masz szerokie uznanie i niepodważalny wpływ na wydarzenia innego państwa. Taki dokument otwiera oczy na wiele spraw, jak pisał Chmiel. I ponad tym wszystkim uderzająca skromność człowieka, który pozostaje wierny swojemu prostemu losowi. Naprawdę mocny film.