Wybrałam się na ten film z powodu dobrych recenzji zarówno krytyków jak i widzów, a trzeba przyznać, że taka zgodność zdarza się nieczęsto . Cóż nie powiem, żeby mnie zachwycił ani też przestaszył. Nie zachwycił z powodów niedociągnięć scenariuszowych /niewielkich ale jednak/, a także z powodu oczywistych płycizn psychologicznych i aktorskich /Willis to nie jest dobry aktor na tę dość skomplkowaną rolę, a w dodatku ta wielka 'superstar' śmiesznie wypada przy małym-wielkim talencie Haleya J. Osmenta- czapki z głów przed przyszłym zdobywcą oscarów/.
Nie przestraszył bo setki razy pokazywane trailery w telewizji skutecznie znieczuliły mnie na 'duchy'. Reasumując jeżeli już chcecie wybrać się na jakiś amerykański film to lepiej wybierzcie American Beauty, czy już niedługo Boys don't cry...nie
pożałujecie.