Francja, Japonia, Niemcy, USA, Wielka Brytania - jednak do zrzygania amerykański.
Groźny i jakże charakterny irlandzki terrorysta, o aparycji Krzysztofa Ibisza, postanawia zostać honorowym bohaterem USA, nie krzywdząc nikogo poza źródłem zagrożenia.
Pełen współczucia, z naiwnością szesnastolatki, kibicuję Szakalowi w jego misji samobójczej. Niestety, mimo doskonałego planu i armaty, która nieomal zburzyła szpital, nikt nie traci życia. Na domiar złego wszechogarniający Krzysztof dogania Willisa i pokonuje go wizualizując telepatycznie swoją przyjaciółkę, nie zapomniawszy o broni, za plecami niczego nieświadomej ofiary spisku scenarzystów.
Ogarnia mnie rozpacz. Nie pociesza mnie śmierć Czarnego Jacka, ani nikogo z pozostałej piątki trupów.