Tylko intro z utworem Massive Attack "Super Predators" jest warte obejrzenia i może prolog z braćmi Murdad. Cała reszta to obraza dla Forsytha. Willis nie nadaje się na Szakala, poza tym "może powie mi ktoś" jakim cudem przez cały film Szakal jest (jak w powieści) chłodny i opanowany, a pod koniec bije mu w kapustę? Sam pomysł Mulqeena do niczego, Gere takżę tu nie pasował (naprawdę, lepiej wyglądał w "Pretty Woman" i "Chicago"). Jeszcze, jeszcze był Sideny Poitier, ale nawet on filmu nie ocalił. 3/10 w moim odczuciu.
PS A wiedzieliście, że wątek z "właściwym celem" Szakala zosstał zerżnięty z polskiej powieści Jacka Dąbały "Powrót Szakala"?
Szakal na początku był opanowany bo wszystko szło idealnie.Poetm dopiero był nerwowy jak sytuacja zaczela sie komplikowac i wymykac z pod kątroli ...
Nie nazwałbym go nerwusem, tylko świrem. Sposób w jaki potem zwracał się do tej dziewczyny, którą wziąłna zakładnika na to wskazywał. U Forsytha nwet gdy wszystko się schrzaniło, dalej zabijał na chłodno (SPOLIER!żołnierz asystujący Lebelowi).