Film gdyby nie sztuczna gra pana Richarda Geere ( twarz zawsze zbitego psa proszącego o litość w filmach o wątku miłosnym) był całkiem niezły. No i ten happy end.... porażka. Oczywiście wszystko musi być zawsze poprawne politycznie.
zakończnie...film byłby naprawdę mega zajebisty gdyby zamiast tego ehkh,że
tak powiem marnego zakończenia,zrobili tak jak w teorii chaosu,jak ktoś nie
oglądał,statham wykonał idealny plan zmylił all zgarnął kasę i odfrunął
odrzutowcem chociaż glina= jak gere w szakalu był już na lotnisku... czyli
np szakal zabija cel i ucieka w ostatniej chwili z drinkiem z parasolką a
biedny gere nie może nic zrobic i koniec ... a nie love story ;/ jeden z
moich ulubionych filmów,ale zakończenie jako jedyna rzecz w tym filmie mi
się nie podoba... Pozdro
Mi cały film bardzo sie podobał. Zakończenie tez byłoby przyzwoite gdyby nie happy end
Co do zakończenia jestem skłonny się zgodzić ale,że Gere grał słabo to nie. Przed obejrzeniem filmu byłem właśnie ciekaw,co robi w tym filmie Gere,bo on przeważnie w romansidłach gra ale po obejrzeniu twierdzę,że dobrze zagrał swoją rolę. Film-8/10.
Zgadzam się z kolegą. Gere w ogóle tu nie pasuje ze swoją chłopięcą fryzurką i głupim akcentem. Zero męskości. Zachowuje się tak jakby grał w komedii romantycznej. Równie dobrze mogliby tu obsadzić Hugh Granta ze swoją głupią minką niewiniątka. Za to Willis rewelacyjny w każdej tożsamości.