Świetny przykład filmu z groszowym budżetem, ale za to zrealizowanym z pomysłem. Dynamiczny montaż Pana Jerzego nie pozwala się w ogóle nudzić. Obraz zawiera prawdopodobnie najbardziej epicką scenę śmierci w historii kina (Lynn "Oh" Lowry).
Film jest kompletnie nudny, gra aktorska może nie jest tragiczna, ale też nie nazwałbym jej dobrą, większość ról sztywna. Nie rozumiem co epickiego we wspomnianej scenie śmierci, nie widzę w niej nic nadzwyczajnego.
Film jest do bólu przewidywalny, oglądając oczekiwałem na jakieś ciekawe zwroty akcji, na cokolwiek ciekawego, niestety fabuła była prosta jak drut. Nie rozumiem tak wysokiej oceny. W filmie nie dostrzegłem niczego godnego uwagi. Potencjał to on miał, ale nie został wykorzystany.
W owej genialnej scenie śmierci nie ma niczego epickiego. Wprost przeciwnie. Użyłem ironii.
B-I