Tak poważniej: film to obowiązkowa pozycja dla każdego porządnego rusofoba. Przedstawia Rosję jako kraj skrajnie zdemoralizowany i dziki, w którym wszyscy bez wyjątku nawzajem się okradają, gwałcą i mordują. Po obejrzeniu filmu pojawia się pytanie: po co to było? Mamy się zdołować, chcieć spuścić na Rosję bombę atomową albo zbudować jakiś wielki mur (bo gdyby tak wyglądała naprawdę każdy rozsądny człowiek tego by właśnie chciał)?
Rozumiem, że reżyser chciał uwypuklić zgniliznę kraju, ale zapomniał w jakikolwiek sposób przedstawić swoje ku temu powody. Efekt taki, że można się pozastanawiać, ale ogólnie film sprawia wrażenie jakiegoś paskudnego i destrukcyjnego paszkwilu, a z projekcji wychodzi się z niesmakiem. Jedyne, czego mi brakowało, to żeby policjanci z drogówki z końcowej sceny spojrzeli na kamerę i na operatora, poprosili go o dokumienty a potem pobili i obrabowali. Film wtedy kończyłby się krótkim opisem, że ekipa filmowa została zamordowana podczas kręcenia, a taśmy z filmem odkupiono od policjantów za pięćdziesiąt rubli i snickersa.