Od jakiegoś czasu męczy mnie dorabianie "filozofii" do nudnych, pseudo-ambitnych filmów. I tutaj znowu, niestety, to nastąpiło. Za długie, schematyczne, temat mocno zużyty: przemoc rodzi przemoc, a w Rosji jest brzydko, brudno i biednie. Film zawiera wszelkie znamiona typowego, alternatywnego filmu nadętego: przewaga długich, bezsensownych ujęć (siedzących, patrzących, idących smętnie, stojących ludzi) nad konkretnymi dialogami, wydumany tytuł (nad którym też przecież warto trochę pofilozofować), całe mnóstwo niepotrzebnych, ale udających ważkie scen (kobieta, żona kierowcy leżąca pod kocem na kanapie albo scena seksu), naciągane, przekoloryzowane w porównaniu z miałką resztą zakończenie próbujące rozpaczliwie wynagrodzić widzowi dwie godziny nudy. Filmy takie, jak "Szczęście ty moje", "Łagodny potwór: Projekt Frankenstein" (albo na odwrót), "Nie mamy tutaj miasta trwałego" (wybitny klasyk tego gatunku!) to filmy, które należy omijać szerokim łukiem, a ludzi, którzy wpakowali w nie pieniądze (niemałe), pociągnąć do odpowiedzialności. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pomimo zasięgania opinii, ostrożności i wiedzy na temat tego, jakie gnioty się teraz kręci i wciska nawiedzonym, nadal zdarza mi się dać nabrać.
Ja widziałam film na festiwalu w Zwierzyńcu i w piątek drugi raz.Nie dziwię się że był nominowany do nagrody głównej na festiwalu w Cannes.Jest to dzieło filmowe mistrzowsko skomponowane, z labiryntem lynchowskim, z bardzo rzadką już starannością co do szczegółów scenografii i wiarygodnością aktorów. Poziom operatorski- Mutu (3 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni) powala na kolana.No ale jeśli potrzebujesz strzelanki i przemocy, które występują na końcu filmu, aby docenić film, to współczuje.
Gdybym potrzebowała na koniec strzelanki i przemocy, to by mi się "Szczęście ty moje" podobał. Trochę logiki, kobieto.
zgadzam się z twoją opinią, film jest zwyczajnie słaby. nie rozumiem jak można porównać go do Dom Zły, przy tym filmie Dom Zły to arcydzieło, z o wiele lepszym klimatem i fabułą. ja w tym filmie nie widzę zupełnie nic. kilka pozlepianych wątków nie łączących się w jakąś spójną fabułę. mnie ani nie zszokował ten naturalizm scen ani nie dał do myślenia. dla mnie film jest bezpłciowy. ta nominacja do Złotej Palmy moim zdaniem mocno na wyrost.
hm, wyczuwam uprzedzenie. porównania z Domem złym są uzasadnione, szczególnie na potrzeby promocji filmu. wątki jednak się łączą, film pozwala na rożne interpretacje, ta nominacja do Złotej Palmy chyba właśnie stąd
Chłopie to nie jest dokument ani relacja telewizyjna. Co z tego że wiesz jak tak jest? Jeśli jesteś odporny na sztukę filmową to nie oglądaj takich filmów, bo one nie dla ciebie. Tym znasz Rosję, bywałeś, tak, tak. A reżyser się tam urodził i wychował i dorósł. Czaisz różnicę?
i do czego ma prowadzić twój wpis ? jaki wniosek ?
że skoro on się tam urodził to ja nie potrafię zrozumieć co chce mi tym filmem przekazać, zobrazować, powiedzieć ?
dlaczego ma mam wierzyć temu co ty piszesz, przecież też się tam nie wychowałaś i nie urodziłaś. może to ty się mylisz i widzisz coś czego tam nie ma.
a tak na marginesie to sprawdź sobie jakie filmy kręcił wcześniej Łoźnica i czy przypadkiem nie były to dokumenty....i czy czasem tak na prawdę ten film przekrojowo nie jest właśnie pewnego rodzaju dokumentem o Rosji i Rosjanach.
ja ten film widzę w takich kategoriach. a ponieważ już klika temu podobnych widziałem, to nie jest dla mnie niczym nadzwyczaj odkrywczym, świeżym i porywającym. dlatego jestem rozczarowany.
idąc tym tropem rozumowania film mogliby oglądać tylko Rosjanie... i to tacy wiekowi najlepiej... czaisz absurd? :)
Wszystkie Twoje wypowiedzi prowadzą do jednego wniosku nie czaisz treści które należy samemu odkryć , wszytko musi być podane na tacy. Tyle.
Ten film - myślę - więcej zabiera niż daje, a tak być nie powinno. Zastanawiam się jak długo go kręcono, ale to musiała być droga przez mękę.
Widzę, że jestem w mniejszości tych, którym ten film się podobał :) O ile można mówić "podobaniu" w przypadku tak brutalnych scen.
Cała historia, którą widziałem (biedna, brutalna Rosja), to tylko ilustracja pytania dlaczego tak jest, a nie inaczej. Zestawienie człowieka w sensie człowieczeństwa i człowieka w sensie obywatela (co teoretycznie powinno być tym samym, a jak widać nie jest).
Uważam, że każda scena była potrzebna po to, żeby coś powiedzieć. Nie tylko po to, żeby ryć obrazkiem.
> całe mnóstwo niepotrzebnych, ale udających ważkie scen
(kobieta, żona kierowcy leżąca pod kocem na kanapie
Ta scena rzeczywiście jest kompletnie niezrozumiała na początku filmu, dopiero po obejrzeniu całości widać, że to powtórzenie sytuacji głównego bohatera (apatii, postawy "nie wpierd..." się, nic nie rób, nic Ci nie zrobią), ale w mniejszej skali, skali małżeństwa, a nie państwa.
> albo scena seksu)
Ostatnio miałem pecha na same filmy z "drastycznymi" scenami seksualnymi, które same były tak agresywne, tak przyciągały uwagę,
że nie było czasu się zastanowić po co to pokazują i wsadzałem je do worka "bez sensu". Tym razem miałem czas na pomyślenie, że mimo tego, że bez namiętności, ognia, jakiegoś ogólnego planu, "to wszystko" toczy się dalej. W jakim kierunku?
Skończyłam filozofię i nasłuchałam się dyskusji typu "to wszystko toczy się dalej, w jakim kierunku?", ale tutaj nie widzę sensu zadawania tych pytań, nie ma co doszukiwać się na siłę głębi, gdzie jej nie ma.
Z całym szacunkiem, ale tu chyba nie o to czy coś jest lub nie jest głębokie. Film nie musi być "głęboki", żeby być dla kogoś wartościowy. Jeśli kogoś skłania do refleksji, ma prawo ocenić go wyżej niż ten, który nic tam nie widzi.
Ta dyskusja toczy się w złym kierunku :) Kto co skończył, co ma sens i co nie ma i personalne wycieczki jak w komentarzach na onecie :)
Ale co ciekawe, pojawia się wiele subiektywnych stwierdzeń jak: widzę/nie widzę, czaisz/nie czaisz, mylisz/nie mylisz.
Oprócz ciekawie opowiedzianej historii ten film właśnie tak działa - zostawia dużo miejsca. Jedni traktują to jako nudę,
inni jako miejsce na wstawienie własnych rzeczy (czyt. doszukiwanie się). Zresztą nie widzę niczego złego w doszukiwaniu się. Mam brać wszystko takie jakie jest na pierwszy rzut oka?
Do mnie takie luźnie filmy bardziej trafiają. Dla porównania mogę podać przykładowe moje rozczarowanie zeszłego roku - Czarny Łabędź. Film cały czas trzymał w napięciu, trzeba przyznać, ale wszystko dostawałem właśnie na tacy. Czułem się jak świnia karmiona cukierkami. Show :)
Swoją drogą, nie bardzo rozumiem, dlaczego porównałaś ten film z "Nie mamy tutaj miasta trwałego".
Nie dokonałam praktycznie żadnego porównania, poza wymienieniem dwóch filmów obok siebie jako nieciekawych, moim zdaniem, filmów pozujących na ambitne. Mój wtręt o filozofii dotyczył tego pytania o celowość świata itd. i nie miał jakiegoś poważniejszego celu. Poza tym, jak mamy dyskutować bez odwoływania się do subiektywnych odczuć, przeżyć, doświadczenia, i bez personalnych wycieczek? Na tym chyba polega dyskusja - na wymianie poglądów. Naiwnym jest stwierdzenie, że można wszystko zobiektywizować. PS. do Onetu to myślę, że tej dyskusji daleko, nie popadajmy w przesadę. PS2. całkiem udana prowokacja z Łabędziem, mnie się podobał, lubię piękne ujęcia i muzykę, i mogę nawet być świnią karmioną cukierkami :))) Muszę przyznać, że daleko mi do ascety i nie lubię nękać się nudnymi filmami. Nie mam pojęcia, jak wytrzymałam te dwie godziny. Koleżanka zasnęła;)
> Naiwnym jest stwierdzenie, że można wszystko zobiektywizować.
Fajnie by było :) Ale obiektywne rzeczy nie potrzebują dodatkowych argumentów. A przytaczając argumenty łatwo coś naciągać. W powyższej dyskusji padło mało argumentów :)
Problem w tym, że to, co dla mnie jest argumentem za, dla Ciebie jest przeciw :) (np. rozwlekłe sceny z czasem na rozmyślanie).
Ostatnim filmem, na którym zasnąłem było o ile dobrze pamiętam Nightwatching. Film przepiękny. Reżyser wyjątkowy, temat ekstra, każdy kadr z idealną kompozycją, cudowne światło... I zasnąłem ;) Takie filmy już mi się przejadły chyba. Malować taki obraz to jest większa przygoda niż oglądać już namalowany.
A co do Czarnego Łabędzia, wystarczy porównać z Piną. Pina to jest film o pięknie tańca. W zestawieniu z tym filmem, Czarny Łabędź to jakaś karykatura, TVP kultura vs Polsat (nie umniejszając Kevinowi czy Griswaldom na Polsacie ;)
Najlepsze jest to, że ten film sam żadną głęboką filozofią nie jest. Przynajmniej pozornie. Więc chyba przesadzasz, bo jeśli już oceniać i krytykować to tych, którzy mu ją dorabiają. Dla mnie to naturalizm w czystej formie bez tych idiotycznych zabiegów typowych dla amerykańskiego i pochodnego kina, gdzie z widza wyciąga się emocje na zawołanie i gra na nich jakby się miało do czynienia z bezmyślnym psem od Pawłowa a nie z człowiekiem, który ma film interpretować na swój sposób. Krytycznie a nie bez zastanowienia. Ten film nachalny nie jest. Jest bardzo ciekawy przez to, że jest zwykły. Nie nudziłem się ani przez sekundę. A co do treści, dobitnie pokazuje esencje życia, którą wielu ma chyba przesłoniętą przez powszechny popkulturowy i konsumpcyjny przekaz, jakby żyli losami sztucznych bohaterów z reklam i heroicznych krwawych jatek made in usa. A jeśli w ogóle dotknęli jakiegoś dramatu, to w historiach typu "Droga do szczęścia" czy "American Beauty". Tu zaś jest pokazane to, co jest autentyczne. Ludzkie egoizmy, mniejsze i duże, które biorą górę wcześniej czy później nad losem przechodnia, człowieka napotkanego na naszej drodze. Ziemskie piekiełko w czystej, wcale nie przesadzonej postaci. Rozumiem, że pseudofilozoficzne mogą być seriale HBO, taki Forest Gump, Ostatnie Tango w Paryżu, a co tam - generalnie długa lista skąd innąd ciekawej klasyki amerykańskiego dramatu, czy choćby polskie wizjonerstwo w stylu Wojny Polsko Ruskiej. Ale nie rozumiem jak można nazywać taki film pseudofilozofią. W ogóle nie pojmuje jak osoby, które nie potrafią obejrzeć czy przeczytać z uwagą prozy (jako gatunku literackiego czy filmowego) mogą się wypowiadać na temat filmów. Dla mnie takie kino jest oczywiste jak światło, powietrze, chleb czy woda a dopiero długo długo potem niedzielne deszczowe popołudnie w towarzystwie Batmana.
1. "W ogóle nie pojmuje jak osoby, które nie potrafią obejrzeć czy przeczytać z uwagą prozy (jako gatunku literackiego czy filmowego) mogą się wypowiadać na temat filmów" - a) obojętnie, do kogo pijesz (obstawiam, że do mnie, ale mogę się mylić), upewnij się, że wiesz cokolwiek na temat tej osoby. b) o ile mi wiadomo, panuje wolność słowa, wolność wyrażania opinii, c) to że czegoś nie rozumiesz świadczy prędzej o Tobie, niż o mnie. 2. "A co do treści, dobitnie pokazuje esencje życia, którą wielu ma chyba przesłoniętą przez powszechny popkulturowy i konsumpcyjny przekaz" - a) może mamy inne pojęcie esencji życia, o ile mi wiadomo - nie ma jednego, b) nie wiem, jak Ty, możesz żyjesz gdzieś w głębi Rosji, ale ja żyję w dużym mieście w Polsce i bliżej mi jednak do tego konsumpcjonizmu, co jednak nie było decydujące w mojej ocenie filmu - film po prostu mnie znudził, poirytował i absolutnie nic w moje życie nie wniósł. 3. A jeśli w ogóle dotknęli jakiegoś dramatu, to w historiach typu "Droga do szczęścia" czy "American Beauty" - w licytację, który dramat jest większym dramatem bawić się nie będę, wybacz :) nie czuję się upoważniona. Pozdrawiam!
Po co w takim razie wypowiadać się na temat filmu, który cię znudził. Nie szkoda na to czasu? Jaka jest wartość twojej wypowiedzi jeżeli dotyczy filmu, który cie po prostu znudził. Dla czytających chyba minimalna.
Nie muszę wiele wiedzieć o osobie, żeby móc stwierdzić, że dla mnie jest z jakiejś nierealnej bajki, jeżeli nie potrafi wyciągnąć niczego wartościowego z tak prostych a jednocześnie ważnych historii. Bardzo zaborcze z mojej strony ale tak czuję. A ponadto, sprawdzone w życiu. Niestety.
Musisz (??) zrozumieć, że opinia negatywna lub niepozytywna też jest opinią. To nie jest kółko różańcowe, tylko forum wymiany poglądów. Jeśli Nana5 chce się podzielić swoim zdaniem nt. filmu Łoźnicy, to ma prawo. Obejrzała go od początku do końca, w odróżnieniu od wielu trolli miotających bluzgi po tym jak wyszli z filmu po 10 minutach. Nie wchodzę tu w Wasze opinie, ale nie masz racji, gdy odbierasz jej prawo do oceny. Mi się film podobał, ale mnie zdołował. Znam profile swoich znajomych i wiem komu mogę go polecić, a komu odradzić. A na Waszych opiniach się opieram, by je skonfrontować ze swoją opią o filmie. Trudny, twardy, ostry, przydługi, straszny, odważny. Tak o nim myślę. A sam fakt że go obejrzeliście, stawia Was po jasnej stronie mocy. Więc po co się napierdalacie, kochani?
Dobry duch ptosiek : ) Bez względu na hierarchię problemów, o której mówi Nana5, bo to jest jasne, czy problem egoizmu, zawiści, pożądania, miłości i tak dalej może być 'nadużyty' jak to stwierdza w pierwszym akapicie Nana5? Patrząc na to co dzieje się dookoła raczej co raz bardziej zapomniany. I chwała temu filmowi za to że powstał. Nie mam prawa narzucać nikomu zdania. Ale uważam, że są pewne tematy tak oczywiste, że ignorowanie ich po prostu zdumiewa mnie. I tyle. Zarzucanie takim filmom dłużyzny i nadęcia po tym jak stwierdza się najpierw, że tego typu tematy są "zużyte". Mocno podejrzane.
I jeszcze jedno, w zasadzie to o czym pisałeś ptosiek, czy pisanie o filmie że jest nudny i się dłuży jest jakąś opinią wartościową dla ciebie czy dla mnie. Czy wynika z tego coś istotnego?
A co wynika z Twoich zachwytów nad filmem? To samo, co i z mojej opinii (z której wyłuskałeś i powtarzasz jak mantrę fragment o dłużyźnie). NIC. Z tego nie ma nic wynikać, wyrażanie opinii to wyrażanie opinii, to jak podnoszenie tabliczek z punktacją, z tym że tu nikt nie odpadnie, nikt nie przegra, nikt nie wygra, nikt nie zgarnie Kryształowej Kuli ani nawet Złotych Gaci ;) Wyluzuj trochę:)
To jest twój wątek więc wypowiadam się w odniesieniu do tego, co napisałaś. A szczególnie do tego, co mnie zaintrygowało.
Tak powtarzam jak mantrę bo widzę w tym istotę sprawy.
Wyluzowałem : ) Pozdrawiam
przypomniał mi się nieśmiertelny tekst Armii - Kochaj Mnie i fragment "...każdy bawić się chce, każdy cieszyć się chce, kto ma płakać więc? Nie dostrzega się łez...". Może stąd właśnie ta niebezpieczna, bo złudna a zarazem najprostsza do przyswojenia postawa znużenia tematami trudnymi? Tysiące twarzy setki wiraży, to człowiek tworzy metamorfozy kończąc kolejnym klasykiem : (