Dodaj swoj komentarz,brzmialo-wiec ile bede mogl tyle dodam.
Kino jest miejscem magicznym,miejscem bezposredniej relacji czlowieka i medium.Ciemna sala kinowa zawsze robila i nadal robi swoje,pozwala siedzacemu w fotelu czlowiekowi zapomniec o "Bozym swiecie" i odnalezc sie po drugiej stronie,zamknac oczy i wskoczyc w ekran,poszalec po drugiej stronie.My,kinomani kochamy kino,bawimy sie kinem i moglibysmy tam spedzac kazda wolna chwile...co rzecz jasna staramy sie robic.
"Szczeki" Stevena Spielberga,byly pierwszym filmem fabularnym jaki zobaczylem w kinie. Potezne zderzenie po serii porankow z tym na co zabrala mnie kuzynka.Spodobalo sie i magia kina wciagnela mniena calego.
Ktos,kto widzial szczeki zgodzi sie ze mna, ze to majstersztyk filmowy, pod kazdym z mozliwych wzgledow.Poczawszy od pierwszej sceny,bawimy sie z filmowym monstrum w strach,przygode i zagadke.Krzyczymy ze strachu,ale kochamy to na tym polega ta zabawa w kino. W glownej mierze wielkim plusem "Szczek",oprocz kapitalnej rezyserii,mlodego wowczas Spielberga,jest muzyka Johna Wiliamsa,slusznie w 1975 roku nagrodzona Oskarem. Pulsujace rytmy,cymbaly,fortepian-te dzwieki powoduja, ze skora cierpnie nam na plecach,gdy pojawia sie maszyna do zabijania zwana rekinem. Spielberg to dziecko kina,mag Hollywoodu,jak nazywaja go znawcy dziesiatej muzy, i cos musi w tym byc skoro wytrwal w swych marzeniach do dzis, i nadal robi swietne filmy, a my jak na przyklad ja kochamy siegnac po plyte z muzyka "Szczekowa", usiasc wygodnie w fotelu zamknac oczy i pozwolic powtorzyc przygode z 1975roku.
Jezeli ktokolwiek nie widzial,niech sie wstydzi i pedzi do wypozyczalni po kasete.
Pozdrawiam Lukasz z Konina.