Seans tego filmu jest jak spotkanie kogoś niezbyt urodziwego, a wręcz brzydkiego, a jednak posiadającego ciekawą osobowość. Tak samo jest z tym filmem. Podskórnie jest interesujący, choć niespecjalnie daje się oglądać. Mam bardzo mieszane uczucia po jego obejrzeniu. Może tylko dziwić, że ekranizacja ksiażki Johna Le Carre, znanego jako mistrz literatury sensacyjnej jest tak mało sensacyjna. Rodzynkiem w tym cieście jest rólka Bernarda Lee jako sklepikarza. Czy więc warto go obejrzeć? Może i warto, ale ja chyba jednak nie będę do niego powracać.
właściwie to literatury szpiegowskiej - ale nie takiej w wykonaniu J. Bonda, z wybuchami i gadżetami, tylko o smutnych panach w prochowcach spiskujących w gabinetach. Prawdziwe życie szpiega nie wygląda jak w filmach sensacyjnych, bliżej prawdy jest właśnie taki film. Podobnie jak inna ekranizacja prozy autora, czyli "Szpieg" z Garym Oldmanem.
Właśnie! I zdecydowanie wolę to drugie. Zwłaszcza z takimi genialnymi aktorami jak Burton czy Oldman.