Jeden scenariusz wysmażony na siłę na podstawie dwóch opowiadań, przez co pierwsza połowa nijak się ma do drugiej. W efekcie otrzymujemy dwa odcinki średniego serialu, w którym często brak jakiegokolwiek napięcia fabularnego (a w takim filmie powinno być).
Pierwsza połowa praktycznie o niczym, chociaż ma być o wyprawie krzyżowej (chyba?). 50 wątków na godzinę - trzeba się na któryś zdecydować, albo będzie bardzo nudno. Najbardziej podobał mi się Pan Kriszna (żeby nie rzec Pan Jezus) (brawa dla charakteryzatora za smak ;> ), który złapał i ugościł bohatera.
Druga połowa, chyba lepsza, praktycznie od początku buduje fabułę epickiego formatu, w związku z czym na prawdziwą akcję zostaje może pół godziny. Niestety jest rozpaczliwie nieoryginalna i przewidywalna - ujęcia, scenerie i sceny z Władcy Pierścieni, dialogi ze wszystkiego, co nie uciekło na drzewo. Już nie chcę mówić jak się skończy, ale sami zobaczycie, że będziecie wiedzieli na długo wcześniej (łącznie z końcowym napisem).
To by było do przyjęcia, przy wartkiej, wysokobudżetowej akcji - nie wiem ile film kosztował, ale działo się naprawdę niewiele i byle jak. Idea zasadzki polegającej na tym, że jawnie ustawiamy w szeregu łuczników, strzelamy z łuku, żeby sprawdzić jak daleko niesie strzał, a potem strzelamy do atakujących z właściwego dystansu rozśmieszyła mnie do łez - to było naprawdę diabelsko sprytne ze strony Arnego i nic dziwnego że wróg, który śmiał się z jednej strzały wpadł w popłoch, kiedy zobaczył, że inni tez strzelają - tego nie mógł się spodziewać. Nie dość absurdów, ten (stosunkowo intensywny, ale bez szaleństw) ostrzał z łuków robi jatkę z frontalnej szarży ciężkiej średniowiecznej jazdy, po równym, leciutko z górki. Napisałem że w filmie nie ma nic oryginalnego - cofam to - w żadnym filmie takiego cudu nie widziałem.
Film nie do uratowania, ale od biedy można go oglądnąć z uwagi na doskonałe zdjęcia - jest po prostu ładny. Wbrew temu, co ktoś tu napisał aktorzy również nie grają źle, ale to akurat bez znaczenia.