Wczoraj byłem w kinie i nie wiem co napisać poza tym że czuję sie oszukany przez Nolana. Jakby dzień przed urlopem przypomniał sobie, że ma scenariusz do napisania i akurat cały dzień sąsiad za ścianą napierdziela udarem po ścianach. Budowanie napięcia, "odwrócone" sceny walki, główna rola, pierwszoplanowy aktor aż po sam pomysł, wszystko to marność. Dialogi męsko kobiece przypomniały mi od razu Leslie Nielsena parodiującego Bonda. Z całego wydarzenia jedynie pozytywnie odebrałem Pattisona. Czuje się na tyle oszukany, że to mój tu pierwszy komentarz, chociaż widziałem gorsze filmy.