W rankingu najbardziej przereklamowanych filmowych twórców Nolan zajmuje u mnie pierwsze miejsce i nic się pewnie przez wiele lat nie zmieni, ale po tym filmie biję mu pokłony. Oczywiście film nie jest idealny, aktorsko średniawka szczególnie u Washingtona Juniora, a akcja głównie na początku bez żadnego ostrzeżenia diametralnie zmienia swoje miejsce i zaczynamy gubić wątek co tym bardziej komplikuje nam sprawę zrozumienia filmu.
Ale sam motyw odwrócenia to najoryginalniejszy pomysł jaki widziało kino Science-Fiction od wielu lat. I dlatego oceny są takie słabe, tego tematu nie da się ogarnąć na zwykły, chłopski rozum, no bo jak logicznie zrozumieć fakt, że dla kogoś odwróconego nasza przeszłość to dla niego przyszłość? Tego na logikę nie da się zrozumieć, dlatego warto przed seansem zaopatrzyć się w kartkę papieru i coś do pisania, żeby rozrysować sobie akcję filmu i kto w jakim kierunku czasowym biegnie. Choć i tak w końcówce mogą być z tym duże trudności.
Dlatego jestem pełen podziwu, że z tak ciężkiego do ogarnięcia tematu udało się stworzyć tak udany film. A raczej łamigłówkę, bo zwykły film wystarczy obejrzeć raz i się go rozumie, tutaj trzeba to zrobić minimum 3 razy, a i tak będziemy mieli więcej pytań niż odpowiedzi. Takie powalone SFy to nic nowego w kinie, rzadko który jednak dostaje takiego reżysera i taki budżet. Maniacy tego gatunku będą zachwyceni dzieląc film na czynniki pierwsze, zwykli rozrywkowicze już nieszczególnie, Tenet to nie jest niestety nowy matrix, gdzie oba gatunki widza będą wniebowzięte. Choć sceny akcji są i to bardzo fajne.