Jak dla mnie film był świetny do pewnego momentu. Wizualnie, muzyka na najwyższym poziomie. Szczególnie muzyka przypadła mi do gustu, idealnie zgrana z akcja budująca napięcie, czy też podbijająca tempo. Jednak w pewnym momencie około połowy filmu, tworzy się taki sci-fi bełkot oraz kobiecy element całkiem niepotrzebny. Zacząłem odczuwać znużenie i zdenerwowanie wręcz naiwnością scenariusza. Jednak sam koniec uratował mi film,
Wyszedlem usatysfakcjonowany z seansu miód dla uszu i oczu. Jednak scenariusz moim zdaniem mocno naiwny i dziurawy, a postacie w ogóle nieinteresujące, Musze przyznać, że jedyna postać, która przykuła moją uwagę to rola Pattisona. Wyróżniał się na tle miałkiej reszty.
Mam bardzo podobne odczucia. W pewnym momencie tej historii stało się coś, co kompletnie zerwało mi jakąkolwiek immersję i zacząłem po prostu oglądać realizacyjny majstersztyk, ale mając w nosie fabułę. O ile Incepcję i jej wszystkie założenia uwielbiam, tak Tenet mnie trochę rozczarował. To świetne, widowiskowe kino, ale jakoś trudno mi było w ten świat uwierzyć i emocjonować się jego ratowaniem.
Ja biorę ten film jako czystą akcje i psychodelię czasowa. Świetne zdjęcia i muzyka. Końcówka to wisienka na torcie tej konwencji z tą akcją w bazie i kilkoma czasami płynącymi równolegle. Po słabym Interstellar obawiałem się masy bzdur i ckliwych scen. Tutaj tego prawie nie ma. Z minusów jak dla mnie to postać żony. Aktorka nie dała rady. Muszę to jeszcze raz obejrzeć bo jest masa szczegółów.
ta - "Interstellar" w skali od 1 do 10 na półtora.. - Tacy to są właśnie kONESERZY kina.. :P
Film INCEPCJA był z pewnością LEPSZY. Przypominam, że kino to nie planszówka, ani inna zabawa z komputerkiem i potrzebna jest spójna narracja i pewna poezja w opowiadaniu: rytm. W tym filmie wszystko leci, od pewnego momentu, ciurkiem, jak woda w kranie, aż trudno się to ogląda.
Jako czysta akcja, jest dobry poza momentami wolniejszymi ,
Co do bzdur jest ich pełno . Bym musiał jeszcze raz zobaczyć czy niektóre nie były celowe. Jednak trochę ta intryga za cienka .
Mi się też podoba jako film o zawirowaniach w czasie. Co do inwersji to widziałem podobny odcinek Star Treka, gdzie kataklizm wywołany w przyszłości zagraża przeszłości. Ogólnie lubię ten temat więc film oceniam trochę wyżej niż sama akcja.
Ja takich oczywistych bzdur (poza postacią tej żonki paprotki i jej biadoleniu o synu, może jakby dali lepszą aktorkę...) właśnie nie widziałem jak w Interstellar przy każdej scenie. Wybieram się na to jeszcze raz do kina spokojnie popatrzeć co się dzieje w tle od 1 minuty z wiedzą jaką mam teraz po filmie. Bo ta scena z pociągami na samym początku i opera to też już z osobami które cofały się wstecz. Tam też był już Neil i uratował Protagonistę. Jak siedział w wiatraku to też już wczasie się jego drugie ja przesuwało. Itd itp.
Kobitka była dobra. Tak sie nabiadoliła a wystarczyło poczekać pewnie z pół roku i chłop sam by zszedł.
by zszedł... i unicestwił cały świat. A nie... czekaj, ona wtedy przecież jeszcze tego nie wiedziała ;-)
Ale to był jego cel, żeby wraz z nim wszyscy. Takie samobójstwo rozszerzone do skali całego gatunku. Albo wręcz całego życia na Ziemi.
Jej postać była kluczowa. Okazała się jedyną, która mogła spowodować, że chciałby pożyć trochę dłużej dla seksu. Z drugiej strony u niej była typowa hipergamia. Facet w małżeństwie przestaje być dla kobiety ważny i pociągający, kiedy ona ma dziecko. Nawet jak by był królem, a przecież realnie był, to było to za mało. Cały ten pomysł ze zniszczeniem świata był spowodowany brakiem seksu z konkretną kobietą i widmem szybkiej śmierci. I dlatego jej postać była kluczowa. Była zarówno przyczyną jak i rozwiązaniem.
Wszystko racja. Ale ona postawiona była w roli ofiary zanim wiedziała o planie swojego męża. Nie neguje jej roli ale chorobę męża wymyśloną chyba w trakcie kręcenia filmu, bo nie pasuje logicznie do całości
Dlaczego nie pasuje? Raka trzustki diagnozuje się we wczesnym stadium niezwykle rzadko. Mógł o nim wiedzieć wcześniej, ale równie dobrze mógł się o nim dowiedzieć niewiele wcześniej niż przed fabułą całego filmu. Jej postać jest tam przypadkowa, ale mało prawdopodobne żeby facet mający kasę i nadal ją robiący nie miał żony lub innej stałej kochanki, która by się do niego przykleiła. Czy mogła być mdła lub nijaka? Mogła.
Kiedy już się dowiedziała o raku mogła po prostu czekać, aż być może zgarnie spadek i prawdopodobnie to właśnie robiła. Z drugiej strony równie dobrze mogła się nie doczekać bo przecież testament itp. Oczywiście nic nie wiedziała o jego planie zbiorowego samobójstwa bo i skąd? To tylko typowa kobieta bogatego już faceta.
"Kiedy już się dowiedziała o raku mogła po prostu czekać, aż być może zgarnie spadek i prawdopodobnie to właśnie robiła".
To właśnie o to, się rozchodzi. Poznajemy kobitkę, która jest mocno przeorana przez męża, sytuacja bez wyjścia, facet jest furiatem, ma mnóstwo hajsu i władzę, kontroluje ją na każdym kroku, szantażuje utratą kontaktu z synem. Katastrofa. Współczujemy jej, współczuje jej również główny bohater i na tym oparta jest duża część fabuły.
I jakoś w 3/4 filmu okazuje się, że ten mąż to właściwie ledwie żywy jest i zaraz kipnie, więc sytuacja tej kobiety wcale nie była najgorsza (bo ona o tym wiedziała). Mało tego, mnóstwo kobiet zamieniłoby się z nią. Pół roku cierpień, a potem wolność i jakiś spadek (nawet jeśli tylko dla syna), nie najgorzej nie?
Czyli całe to budowane współczucie to o kant można rozbić.
Dlatego nie pasuje.
...ale, że w Interstellar jest masa bzdur? :) Kip Thorne raczej by się z tym nie zgodził :) Co do tego czy Interstellar był słaby? - :D Pozdrawiam
Zarówno "Interstellar" jak i "Tenet" to słabe film - rozdmuchana, kolorowa wydmuszka z "niby prawdziwą" nauką, która prawdziwa nie jest, co ma zasłonić mieliznę scenariuszową i kiepsko rozbudowane postacie. Jak gdzieś wcześniej pisałem, Nolan skończył się na Batmanie.
LOL. Batman Nolana, to jedyny film, którego nie obejrzałem. Właśnie dlatego, że nie oglądam nigdy żadnego komiksowego śmiecia. Tak, wszystkie Marvele też.
To nie oglądaj, to twoja sprawa. Ale nazywanie filmu, którego nawet nie oglądałeś/aś "komiksowym śmieciem" pokazuje tylko w jakiej mieliźnie intelektualnej siedzisz i jak bardzo masz rozbujałe ego.
słaby interstellar... miło że nie tylko ja tak sądzę. Po reżyserze "memento", "Bezsenności", "incepcji" i serii z batmanem oczekiwałem od interstellar czegoś wiecej. Audio wizualnie film jest bez zarzutu, ale jest też strasznie ckliwy, rozwleczony na siłę, a logika i
Ty widzę jesteś z tych, którym wydaje się, że film "Green Street Hooligans" jest super fajnym filmem, realistycznie pokazującym chuligaństwo piłkarskie w UK.
Nie no dajcie spokój to że pogubiliście się w niektórych zawiłościach scenariusza (nie mówię że ja się nie pogubiłem) to znaczy że nie ma to logicznego sensu. Co jak co ale słowo wydmuszka pasuje tutaj jak pięść do nosa. Film 'pełny' aż do bólu
Jasne że tak! Tak samo jakbym powiedział że niebo jest błękitne to była by to tylko i wyłącznie opinia ;-) ;-)
Jaki skutek daje broń czasowo-odwrotna w czasie odwrotnym. Możesz mi proszę wytłumaczyć tą zawiłość? Według mnie scenarzysta doszedł do momentu fikcji absurdalnej: dziadka może zabić babcia wcześniej zabita przez zabitego wcześniej dziadka.
Co masz na myśli przez 'w czasie odwrotnym'? Czas na ziemi zawsze płynął normalnie odrocone były tylko pojedyncze osoby lub przedmioty.
no pewnie, że czasu nie ma. Wymyślili i odmierzają go ludzie żeby uporządkować życie.
Paradoks dziadka który wysmiewasz to kwestia rozważana przez fizyków teoretycznych mająca 7 podrozdziałów na angielskiej Wikipedii, często i gęsto pojawia się w dziełach gatunki sci fi
Paradoks dziadka na angielskiej wikipedii jest w dziale sience fiction ale Okej ;)
Mam podobne odczucia. Dodałem gwiazdkę za muzykę (bo świetnie się wpisywała w obraz, w przepływy czasu, momentami taka Incepcyjna). Sam film odebrałem tak: Początek jak u Hitchcock'a, później mamy spowolnienie, bla bla bla, smutna kobieta, samolot (wow!), później akcja "ciężarówkowa" (trochę trąciła myszką przy pozostałych efektach), potem znowu bla bla bla i finał. Finał dobry. Efektem świeżości, siódemka dla całości.
Skoro obyło się bez komputera, to tym większy szacun dla tych wszystkich ziomali, którzy biegali do tyłu..... ;) :D
Jest materiał o tym jak to kręcono. Warto obejrzeć jak zrobiono te cofane sceny i nie tylko :) A ja go uwielbiam za kręcenie bez kompów :)
obczajcie recenzję zmontowaną w efekcie immersji XD
https://youtu.be/dT4ozbLRkjc
Miliarderzy, oprócz tego że nie biorą jedzenia na wynos, również się nie całują ;p