Przyszłość co do losów przywództwa ruchu oporu - Johnna Connora została zmieniona, Kyle Reese zapobiegł narodzinom Johna takiego jaki by miał być w pierwotnej wersji przyszłości z której pochodzi Kyle bo zapobiegł on procesowi prokreacji Johnna którego ojciec miał pochodzić z roku 1984, więc nie wiadomo czy tak do końca John stanie się przywódcą i wybawicielem rasy ludzkiej.
Jakakolwiek ingerencja w przeszlość zmieniłaby teraźniejszość (czyli w tym przypadku przyszłość), ale nie dla każdego ta oczywistość jest oczywista. Popieram. John raczej stałby się co najmniej oficerem ruchu oporu, bo mataka po "wizycie" cyborga zadbała o "edukację" syna.
Sorki, nie trafiłem w odpowiednią "odpowiedz".
Chociaż do Ciebie też mój post kieruję.
Z góry przepraszam że wale cały czas posty o tym samym. No ale jakoś mnie boli że nikt nie czai fabuły Terminatora:)
Przyszłość nie została zmieniona. Pętla czasu istniała zawsze. Przecież to o czym Ty mówisz jest zupełnie niezgodne z filmem. Jak Sarah wyszkoliłaby Johna za pierwszym razem? Widziałeś ją? Taka maksymalnie przeciętna kobieta wychowałaby Johana na przywódce ruchu oporu? Przecież w filmie wyraźnie jest powiedziane że to John uczy ludzi wszystkiego o walce partyzanckiej. Poza tym jak można uważać że ojcem Johna może być dwóch różnych facetów (w dwóch różnych liniach czasu)? Słyszeliście coś o genetyce? Przecież to jest niemożliwe. Nie wspominając o tym że Sahra w tamtym czasie nie miała nawet faceta, więc mało prawdopodobne że zaszłaby z kimś innym w ciąże.
Po raz kolejny zacytuję jeszcze mój wcześniejszy post:
"Nigdy nie było takiej linii czasu w której Kyle nie był ojcem Johna. Ta pętla istniała od zawsze. Przecież to w sposób oczywisty wynika z filmu.
T1 to jest wariacja na temat filozoficznego pytania "co było pierwsze, jajko czy kura". W tej koncepcji pojmowania czasu nie ma chronologii w takiej postaci jak my ją rozumiemy. W T1 mamy też rewelacyjnie pokazaną ironię całej tej sytuacji. A mianowicie. To człowiek stworzył dla siebie największe zagrożenie. Sam człowiek stworzył broń która go unicestwiła - Skynet. I tak samo to również Skynet stworzył swoją maszynę zagłady. Bo gdyby nie wysłał Terminatora w przeszłość aby zabił Johan, to nigdy by sam John nie powstał. Można to interpretować na wiele sposobów. I właśnie to tworzy wielkość Terminatora jako s-f. Takie teorie jak ta powyższa, nie dość że świadczą o kompletnym niezrozumieniu filmu, to jeszcze na dodatek próbują go spłycić."
No dobra jest efekt samospełniającej się przepowiedni co do wpajania John'owi że zostanie przywódcą ruchu oporu, ale tak czy owak to nie jest ten sam John co urodziłby się w pierwotnej linii czasu, ponieważ wyglądałby inaczej miałby inny charakter i nie wiadomo czy do końca podołałby zadaniu, linia czasy została wykrzywiona.
znakiem tego że co? w innej lini czasu ojciec Kyla wynalazł wehikuł czasu i przeniósł Kyla który zapłodnił Sarę albo pomógł mu w tym Marty McFly ?
Widzę że dalej mnie nie zrozumiałeś i próbujesz traktować czas chronologicznie.
"ale tak czy owak to nie jest ten sam John co urodziłby się w pierwotnej linii czasu" Cały czas jest tylko jeden John i tylko jedna linia czasu. W tej koncepcji pojmowania czasu nie mamy rozwidleń linii czasowych. Mówiąc inaczej, nic co zrobimy w przeszłości nie jest w stanie zmienić przyszłości. Nasze losy są już zapisane, a my je tylko wypełniamy.
Ostateczny dowód, który obala wszystkie teorie o innej linii czasu. W ostatniej scenie filmu Sarah była w ciąży i jakiś chłopak robi jej zdjęcie na stacji benzynowej. Te same zdjęcie posiada John i daje je Kyleowi w przyszłości. Przecież to obala wszystkie te teorie o innym Johnie. Koniec, kropka. Weź też pod uwagę ostanie słowa wypowiadane w filmie. Chłopak mówi że nadciąga burza. Sarah mówi że wie. Przecież to jak wół świadczy o nieuchronności naszego losu.
Cameron wcale nie był jakimś prekursorem tak pojmowanego czasu. Taki pogląd w filozofii nazywamy determinizmem. Mamy też predestynacje z religijnego punktu widzenia. W sztuce również ten motyw już występował. Mamy np. wehikuł czasu gdzie Hartdegen nie był w stanie uratować swojej narzeczonej (obojętnie co robił cofając się w przeszłość, nie mógł zmienić przyszłości).
"znakiem tego że co? w innej lini czasu ojciec Kyla wynalazł wehikuł czasu i przeniósł Kyla który zapłodnił Sarę albo pomógł mu w tym Marty McFly ? " Znakiem tego że pętla czasu istniała zawsze. Kyle zawsze był ojcem Johna i zawsze płodził go w ten sam sposób.
Dobrze skoro więc twoja teoria jest prawdziwa to Sarah Connor była pedofilem płci żeńskiej ? co nie trzyma się po prostu kupy.
Ile lat miał Kyle a ile Sarah, w T.S. Kyle miał kilkanaście lat lub niewiele ponad 20 więc to trochę jest nie ścisłe sugerując że Kyle przeleciał Sare kiedy co? Leżała w trumnie. Przecież ona już nie żyła !
Oj widzę że tutaj jakiś grubszy arsenał:) Odpowiem tak. Co???
O czym Ty mówisz. Przecież w T1 masz pokazane kiedy Kyle "przeleciał" Sare. Przeleciał ją w roku 1984, do którego został wysłany z roku 2029. I tak było zawsze. To jest jedyny moment poczęcia Johna. Nie było żadnego innego. Ile Kyle miał lat nie wiem. Nie było powiedziane.Ale wyglądał tak http://www.filmweb.pl/Terminator#picture-2 . Według mnie dostatecznie dojrzale.
Powtarzam jeszcze raz. Pętla czasu istniała zawsze. Nigdy nie było i nie będzie jakieś alternatywnej linii czasu. John nigdy wcześniej ani później nie zostanie poczęty w inny sposób niż ten z T1. Czy to jest takie trudne do zrozumienia?
Jeżeli przykład z Wehikułem czasu nic Ci nie mówi, to co powiesz na 12 małp (zakładając oczywiście Cole podróżował w czasie)?
W jakim celu przytaczasz mi tu coś z Salvation? Według Ciebie Cameron tworząc Terminatora brał pod uwagę co jakiś jeden palant z drugim nawymyślają w remaku który powstanie za 25 lat? Chociaż sama teoria godna Terminatora:)
Twoje wypowiedzi są tak zawiłe jak pętle czasu przedstawione w filmach, dobra nie musisz się już produkować.
wracając do Johna
Gbyby nie było dnia sądu w pierszej ptli czasowej to wątpię żeby Sarah Connor miała dziecko z Kylem.
Nie ma wojny , nie ma wehikułu czasu, nie ma sensu wysyłać Kyle'a proste. Oczywiście mówię także o wojnie w innej pętli czasowej. W pierwszej pętli czasowej zanim wysłano Kyle'a , John miał ojca i to nie był nim Kyle, on go dopiero wysłał żeby ochraniał jego matkę w roku 1984. Więc mój odnośnik tyczy się pierwszego wysłania Kyle'a do roku 1984. Czy to tak trudno zrozumieć?
Rozumiem do czego zmierzasz ale obie tezy są prawdopodobne i kłócą się ze sobą.
Jak to powiedział John Connor w T2 "This is deep" - "to skomplikowane".
Tzn na pewno koncepcja czasu przedstawiona w T1 jest skomplikowana. W takim sensie że całkowicie odrzuca pojmowania czasu z tymi liniami czasowymi - efekt motyla: każda ingerencja w przeszłość powoduje zmiany w przyszłości i stworzenie innej linii czasu (za każdym razem powstaje "nowa" przyszłość). Ty właśnie ten film rozpatrujesz na bazie tej teorii. Co jest zrozumiałe bo jest ona bardzo powszechna i obecnie uważana za najrozsądniejszą. Tylko w terminatorze mamy rozpatrywany czas w inny sposób, bardziej filozoficzny. Tam przyszłości zmienić nie możemy. Tam jest tylko jedna przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Dlatego nie mogę się zgodzić że obie tezy są prawdopodobne. Reżyser nie dał możliwości różnych interpretacji. Taką interpretacje jak Twoja wyklucza końcowa scena z Sarah na stacji benzynowej. Przemyśl tą sceną i spróbuj pod nią podłożyć Twoje tłumaczenie. Nie będzie ono miało sensu. Ta scena pokazuje że jest tylko jeden czas, nie ma wielu pętli czasowych. Wiem że może być ciężko przyjąć tą teorie czasu z T1. No bo jak Kyle mógł być w przeszłości jak go jeszcze w ogóle na świecie nie było. Mógł się pojawić zanim się narodził, bo narodzi się w przyszłości. Wiem że pokręcone ale pamiętaj że to jest koncept filozoficzny (bardzo ciekawy notabene).
Ten koncept jest totalnie odjechany, a żeby go zrozumieć to trzeba być co najmniej naćpanym do tego stopnia, aby na Ziemi wejść w stan nieważkości.
Taki właśnie koncept obrał Cameron. Czy był naćpany, nie wiem. Wiem że ja nie potrzebowałem żadnych używek aby ten koncept zrozumieć.
To jest nie mozliwe Skoro jego stary to Kyle Reese to to nie jest Connor Tego sie nie da wyjasnic Cameron popelnil blad z tym ciachankiem z Sara powinno tego nie byc To zwykly blad
Absolutnie nie był to błąd. Taką samą koncepcję czasu zastosowali również inni twórcy np. Terry Gilliam w 12 małp. Dokładnie wyjaśniłem całą teorię. Powiedziałem że nie można traktować chronologii w naszym rozumieniu tego pojęcia. Ty to w dalszym ciągu robisz. Jak ja mam cokolwiek wytłumaczyć skoro wy tak zamykacie swój umysł. Jeszcze raz odsyłam do determinizmu.
Albo tak Skad sie wziol Connor ktory wyslal Reesea Ktos inny musial byc jego starym czy nie bo ja juz nie wiem sam Chyba ze sie wszystko pozmienialo przez ingerencje w przeszlosc
Przecież już o tym wyżej mówiłem. Wszystko dokładnie opisałem. Kyle zawsze był ojcem Johna. Poza tym w tej koncepcji nie ma za pierwszym razem. Jest tylko jeden raz. Całe istnienie świata (przeszłość, teraźniejszość i przyszłość) zostało stworzone za jednym razem (np. w predestynacji przez Boga). My ją tylko odtwarzamy. Nie ma żadnych ingerencji w przeszłość, bo w tej koncepcji nie można zmienić przyszłości. Rozumiecie - nie można zmienić przyszłości. Który już raz to powtarzam? Przeczytaj jeszcze raz to co napisałem wyżej.
Poza tym jak można uważać że to jest błąd w filmie? Cameron by czegoś takiego nie zauważył? Nie zorientowałby się że jego koncepcja nie ma sensu jeżeli bierze się pod uwagę chronologię? Przecież to jest śmieszne. Jak wy możecie w ogóle pisać takie rzeczy.
jakby go nie wyslal to by go nie bylo tak czy co ?
sory ale nigdy nie moglem tego pojac a to dla mnie jako starego kinomana bardzo wazne
Może spróbuj sobie wyobrazić czasoprzestrzeń jako książkę. Ktoś ją spisuję ale już wie co się wydarzy (ma plan na całą książkę). Dlatego może w jej środku umieszczać w informację które będą wyjaśnione dopiero na samym końcu. To już wszystko jest wiadome.
On go wysłał bo tak miało być. Nie mógł go nie wysłać bo nie ma wpływu na swój własny los. Wszystko jest już przewidziane, każdy jego ruch. Dlatego Kyle mógł się pojawić zanim się urodził. Dlatego właśnie że na 100% urodzi się w przyszłości i będzie wysłany w przeszłość. I nic tego nie może zmienić. Nawet jak byś przybył to przeszłości i zaczął robić jakieś rzeczy to okazałoby się że tak właśnie miało być. Tak właśnie w tej książce to zostało spisane.
Dzieki stary skaczyles jakas filozofie czy co :) Wkoncu to pojelem i moge z czystym sumieniem jebnac 10 dla t1 i 10 dla t2 heh
Nie, skończyłem zdecydowanie bardziej przyziemny kierunek:) No ale mój kuzyn (i zarazem jeden z najlepszych kumpli) skończył filozofię i obecnie kończy doktorat, co prawda z historii ale z uwzględnieniem filozofii. Więc możliwe że troszkę mi się udzieliło:)
Pamiętaj tylko ze w T2 jest już przyjęta ta klasyczna koncepcja czasu (z możliwością zmiany i tworzeniem alternatywnej przyszłości). Cameron musiał to zmienić bo tej koncepcji z T1 nie dało się już pociągnąć.
no no dzieki stary ogladne dzis wieczorem 2 czesci wlasnie napierdalam saundtrack i powiem ze mam dreszcze jak za gnoja Pozdrawiam i ciesze sie ze mozna jeszcze na filmwebie z kims normalnym po debatowac
no i właśnie ta zmiana koncepcji w T2 już jest trochę błedna moim zdaniem... bo o ile T1 było całkowicie zrozumiałe (nie wiem jak można było tego nie ogarnąć), to w T2 mamy doczynienia z pardoksem. Bohaterowie uniemożliwiając powstanie Skynetu całkowicie zmienili bieg historii... czyli nie będzie żadnej wojny, nie będzie walki z maszynami, a co za tym idzie nie będzie potrzeby wysyłania w przeszłość Terminatora i Kyla...
Oczywiście że wydarzenia z T2 są nielogiczne i wkluczają się z tymi w T1.
Ja jednak jestem zadowolony z decyzji Camerona. Dał sobie po prostu spokój z s-f i postanowił zrealizować T2 w formie kina akcji. Wyszło genialnie więc nie mam do czego się przyczepić. Ja jednak przede wszystkim jestem fanem kina i to jakość "filmowa" będzie moim podstawowym kryterium oceny.
Mojej oceny to też w żaden sposób nie zmieniło :) dla mnie najważniejsze jest, że 2,5 godz. zleciało stanowczo zbyt szybko... to było tylko takie malutkie niedociągnięcie, które jestem w stanie wybaczyć, zresztą... czy może być mowa o błędzie w czymś tak abstrakcyjnym jak podróże w czasie??
Masz dużo racji. Podróże w czasie są tak abstrakcyjne, że jak byśmy chcieli się tak do wszystkiego czepiać to nic by nas nie zadowoliło.
Chyba żes dopasował tę koncepcję do niewłaściwego filmu. Skoro nie da się zmienić przyszlości, to po cholerę Skynet wysyłał Terminatora? Albo po cholerę w T2 Sarah uparła się, aby zabić twórcę Skynet'u zanim ten dokończy dzieła? Co nota bene udało się jej, więc zmieniła przyszłość.
Fragment dialogu Sary z Kylem:
- jesteś z przyszłości?
- z jednego z możliwych wariantów przyszlości.
Po pierwsze nie bierzemy pod uwagę T2. Mówiłem o tym powyżej. Tam już mamy zupełnie inną koncepcją.
A dlaczego Skynet wysłał Terminatora? Bo nie wiedział że tak właśnie ma być. Nie wiedział że nie można zmienić przyszłości. Zadam Ci pytanie. Załóżmy że wierzysz w przeznaczenie. Czyj esteś wtedy świadom jakie konsekwencje mają twoje czyny? Czy to w jakikolwiek sposób wpływa na twój proces decyzyjny? Nie. Tak samo było ze Skynetem.
Przecież Kyle nie był świadom że przyszłości nie można zmienić. W ogóle mało czego był świadom. To był zwykły partyzant.
Jeżeli przeanalizujesz wydarzenia z filmu to stwierdzisz że przyszłości się zmienić nie da. Że wszystko odbywało się dokładnie w taki sposób w jaki się miało odbyć. Zobacz ile tekstu już napisałem w tym temacie, a wy cały czas zadajecie te same pytania. Nie będę w stanie nic wytłumaczyć jeżeli wy sami nie przemyślicie tego filmu.
Czemu mamy nie brać pod uwagę T2, skoro to jest to samo uniwersum i do tego ten sam reżyser? Ja w przeznaczenie nie wierzę, to dla mnie większa abstrakcja niż podróżowanie w czasie. Poza tym jak ma się koncepcja przeznaczenia do tego, że według wiary katolickiej człowiek ma wolną wolę i według porzekadła jest kowalem własnego losu? Skoro człowiek ma wolną wolę, to co go zmusi do wypełniania swojego przeznaczenia?
Nie mówiąc już o tym, że przyszłość dzieci "niewłaściwej" Sary Connor zmieniła się diametralnie.
Już tłumaczyłem dlaczego nie można brać pod uwagę T2. Bo Cameron zmienił koncepcje pojmowania czasu. Gdyby pozostał przy tej z T1 to sequel nie miałby sensu. Wszytko jest wyjaśniane powyżej.
Przecież napisałem "ZAŁÓŻMY że wierzysz w przeznaczenie". Chyba wyraziłem się jasno.
Przeznaczenie jest niezgodne z wiarą katolicką ale nie wiem co to ma do rzeczy.
Nic się nie zmieniło po wydarzeniach z T1. W sposób oczywisty wynika to z samego filmu. Dowodowy (uwaga - dowody, nie teorie) na to przedstawiłem powyżej. Myślę że nie ma sensu abym pisał to wszystko jeszcze raz. Przeczytaj moje wypowiedzi powyżej. Jak będziesz maił do nich jakieś uwagi to z chęcią je rozwieje.
Zgadzam się z tobą w zupełności masz we wszystkim 100% racji.W 3 Terminatorze na koniec sam John zdał sobie sprawę że dzień sądu jest nieunikniony i on mógł się tylko do niego przygotować a więc pętla czasu została nie zmieniona ....
Tzn. z tej koncepcji Cameron zrezygnował w T2. W T3 powrócili do tej koncepcji z jedynki. Co prawda była ona już trochę oszukana (dzień sądu został przesunięty) ale w T3 już takimi drobiazgami się nie przejmowali:)
Ja tam mam inną teorię, mianowicie taką, że według T2 ludzkość jest głupia i sama dąży do samozagłady, więc te maszyny powstaną wcześniej czy później. Zabicie inżyniera, który je opracował nie zatrzyma przecież rozwoju technologii, której nie omieszkają wykorzystać wojskowi. Więc może przeznaczeniem czlowieka (według filmu) jest po prostu samozagłada?
Tutaj już wkraczamy w zupełnie inne rejony. To już zupełnie inny temat niż ten o którym dyskutowaliśmy (nie odnosi się to do koncepcji czasu).
Tylko jedna uwaga. To nie zabicie inżyniera miało coś dać (to był głupi plan Sarahy). Powstrzymać bunt maszyn miało zniszczenie pozostałości po T-800 (ręka i mikroprocesor) oraz zniszczenie wszelkich danych jakie zgromadził do tej pory Cyberdyne. To już zdecydowanie bardziej mogło zatrzymać rozwój tej technologii (sztucznej inteligencji).
Nie zgadzam się z twoją teorią. Moim zdaniem fotografia na końcu ma znacznie płytszą symbolikę. Ona sugeruje tylko, że "burza" nieuchronnie nadejdzie. Rozpocznie się walka z maszynami, ważnym dowódcą stanie się syn Sarah Connor i "pętla czasu zatoczy krąg". Kluczową sprawą jest tutaj fakt, że jego matką jest właśnie Sarah. Ojcem mógłby być ktoś inny, ale to nie wpłynęłoby decydująco na jego losy - mam tutaj na myśli jej syna. Zwracasz uwagę na determinizm. Tak, to jest trafne spostrzeżenie, ale zapominasz o tym, iż zgodnie z tą teorią, właściwie muszą zgadzać się tylko ostateczne losy danych postaci. Linia czasu może być wykrzywiona i tak właśnie się stało ponieważ cyborg i człowiek wyruszyli w przeszłość. Wydarzenia zostały zmienione, ale nie dało się zmienić przeznaczenia Sarah Connor i jej nienarodzonego jeszcze syna. My w pierwszej części poznajemy tylko kawałek historii, ten od początku wykrzywienia linii czasu do zakończenia anomalii. Możemy tylko się domyślać jak wyglądała wcześniej. Wiemy natomiast, że najważniejszego wydarzenia, czyli poczęcia syna Sarah Connor nie udało się zmienić. Kobieta przeżyła i wychowa potomka. Ponadto zrobi to lepiej bo jej charakter uległ szybszej przemianie, a nawet nagra kroniki.
Zgadzam się, iż przeznaczeniem Kyle'a było poczęcie przyszłego dowódcy Johna, ale jego alternatywnej - lepszej wersji. Bohaterowie filmu zdołali tylko wykrzywić linię czasu. Jej całkowitej zmiany być może nie da się nigdy dokonać, ponieważ ich działania zawsze mogą kończyć się porażką. Tego nie wiemy.
Co do teorii "zapisanej książki". Kyle Reese raczej nie był pierwszym ojcem Johna Connora ponieważ on w początkowej linii czasu nie mógł być przez niego poczęty. Nie byłby wówczas zachowany ciąg przyczynowo skutkowy. Bez przyczyny, nie byłoby skutku... Sarah Connor nie mogła się sama zapłodnić plemnikiem Kyle'a, o którego istnieniu jeszcze nie wiedziała.
P.S
Film widziałem raz i to w TV podczas późnej kolacji. Nie znam innych części. Być może coś przeoczyłem. Być może gdy film zobaczę ponownie, to wyciągnę inne wnioski... ;)
Zgadzam się z tobą. Przecież zanim wybuchła wojna (w pierwszej linii czasowej) ktoś musiał najpierw spłodzić Johna, a nie mógł być to Kyle, ponieważ nie było go jeszcze wtedy na świecie. Dopiero potem zaczęła się wojna, John wysłał Kyle'a w przeszłość, ten uratował Sarę i stał się ojcem Johna. Tyle że to właśnie "alternatywna - lepsza wersja" (John będzie lepiej przygotowany przez matkę, która wie o wybuchu wojny i dalszych losach Connora).
Nie masz racji. W determinizmie nie możemy wykrzywić linii czasu (tam zresztą w ogóle nie ma linii czasu - w naszym rozumieniu). Tam wszystkie wydarzenia są spisane. Nawet te najdrobniejsze.
Twoją teorię można na siłę podciągnąć pod film. Dla mnie jest ona zupełnie nieprawdopodobna. Według mnie tam jest determinizm. I pisanie o tym, że Sahra nie mogła mieć dziecka z Kylem, jeżeli go nawet nie poznała, świadczy że w ogóle nie rozumiesz determinizmu. Cały czas myślisz na "naszych" zasadach. W determinizmie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość jest jednością, więc dopasowanie związku przyczynowo-skutkowego w naszym znaczeniu, świadczy o niezrozumieniu samej teorii.
Zresztą teoria, iż muszą się zgadzać tylko ostateczne rezultaty, jest strasznie nielogiczna. Po pierwsze kto będzie decydował co jest tym ostatecznym rezultatem (które wydarzenia są na tyle ważne iż nie mogą się zmienić, a które są jedynie droga do nich)? Poza tym naprawdę wierzysz, że Sahra mogła mieć dziecko z kimś innym i losy potoczyłyby się tak samo? A co na to mówi genetyka? Tej teorii którą wymieniłeś nikt nie stosuje (stosuje ją się tylko w filmach - jako uproszczenie), właśnie dlatego że jest nielogiczna, a jej zasady absurdalne. Oczywiście Cameron mógł ją zastosować w T1. Jak powiedziałem takie uproszczenia są stosowane w filmach. Ja wolę wierzyć, że Cameron stworzył film ciekawszy i odwołał się do filozofii.
Nie. Detereminizmu nie da się zastosować odnośnie wszystkich wydarzeń. Właściwie to w ogóle nie powinno się go tutaj stosować ponieważ powstaje problem. Wydarzenia stają się nielogiczne. Reese nie mógł być od początku ojcem.
Odnośnie genetyki to może być różnie i dziecko więcej cech mogło odziedziczyć po matce. Po drugie kluczową sprawą jest fakt, że Sarah nauczyła syna jak się odnaleźć w nowym świecie. My musimy się tego domyślać. Tak było w pierwszej linii czasu i tak będzie w drugiej.
Odcinają się teraz od deteminizmu.
O tym, które wydarzenia są ważne nikt nie decyduje. W ogóle nie ma czegoś takiego w tej historii. Tutaj chodzi o przeznaczenie, dlatego to Ty nie rozumiesz całej sytuacji. Niepotrzebnie kombinujesz i szukasz czegoś czego nie ma. Skutkiem tego są złe wnioski. Nawiasem mówiąc nie jestem zwolennikiem takiej teorii, ale całkiem prawdopodobne, że Kyle był Sarah przeznaczony. Nie ważne co robili. Oni i tak mieli się spotkać, a misja Terminatora miała zakończyć się niepowodzeniem. Wcześniejsze wydarzenia mogły się zmieniać, ale ostatecznie to Kyle musiał nawiązać kontakt z Sarah, a w konsekwencji stać się ojcem jej dziecka.
Jak tu dyskutować skoro nie wiesz o co chodzi w determinizmie?
To o czym piszesz jest tak absurdalne, że już nie mam siły i się poddaje. Wszystko co musisz wiedzieć o rzeczywistej interpretacji determinizmu na potrzeby tego filmu, jest zawarte w moich wcześniejszych postach.
Nie masz zielonego pojęcia o czym piszesz. Determinizm to mimo wszystko wątpliwy pogląd filozoficzny, który odwołuje się do przyczyn i skutków. Na jakiej podstawie go stosujesz do tego filmu? Przecież o najważniejszych informacjach dowiadujemy się z opowieści Kyle'a. Ich przekaz jest chaotyczny i nie musi być dokładny. Pominięcie jednej przyczyny powoduje błędne "obliczenia". Determinizmu nie można stosować w takiej sytuacji! Tak mi namieszałeś z tym determinizmem, że zacząłem wątpić w to czy oby na pewno wiem co to jest. Zajrzałem do książki i mam podporę. Piszesz głupoty i powiem z całą odpowiedzialnością, że dobrze, iż zrezygnowałeś bo nie masz racji.