Jak to możliwe że Reese w przyszłości dostał od syna Sary zdjęcie które sobie strzeliła polaroidem na stacji benzynowej w końcowej scenie filmu będąc zapłodnioną przez w/w Reese po wysłaniu go w przeszłość?
John Connor niewątpliwie nie mógł być jego synem w przyszłości dając Reesowi ową słynną fotkę w jeepie z wilczurkiem na siedzeniu pasażera więc hmm no właśnie....WTF?
Zdjęcie zrobiła wcześniej, później urodziła syna, dała mu zdjęcie ,a ten gdy dorósł przekazał je ojcu, który cofnął się w czasie ;) , a i skoro martwe rzeczy się nie przenoszą może miał i w buzi hehe, nie ważne :)
To chyba był jego zły sen gdy zdjęcie się paliło, ale mogę się mylić ,bo dawno nie odświeżałem filmu :)
"...John Connor dał mi raz twoje zdjęcie.
Wtedy nie wiedziałem dlaczego.
Było stare, wyblakłe i zniszczone..."
Scena w Tiki motel:)
No dostała od niego :) A później zrobiła je na końcu filmu na pustyni. Przekazała synowi, on w przyszłości ojcu, ojciec się przeniósł i dał je matce hehe chyba tak to leciało :))
Czemu miałby mieć klona?Przespała się z nim jak się ukrywali ;)
1.Na zdjęciu w jest w ciąży z Reesem
2.Fota jest efektem tych wydarzeń (przybycie Reesa -zapłodnienie Sary-śmierć Reesa)
3.Connor (syn Reesa) dostaje fotkę od Sary (matki )i daje ją Reesowi w przyszłości (ale Reese - ojciec Connora przecie wykitował w przeszłości !)
Jaśniej chyba już nie można :)
Gdyby Cameron odpuścił sobie wątek z polaroidem w końcowej scenie filmu było by ok.:)
1. To co ,że jest w ciąży z Reesem? W końcu to ojciec jej dziecka :) On zginął jako on z przyszłości tej wojennej,ale ten ,któremu da fotę jej syn jeszcze się nie narodził.
2.Zgadza się jest efektem tych wydarzeń ,ale Reesa z przyszłości, tej dalekiej.W tym świecie jeszcze się nie narodził :)
3. Rees z przyszłości nie wykitował ,przeniósł się w przeszłość i poznał Sarę :)
No to jeszcze raz hehe :)
1.No właśnie to jest istota sprawy ! Reese w przyszłości otrzymuje zdjęcie kobiety która nosi jego dziecko !
No dokładnie tylko ,że zdjęcie ma z przeszłości do której się przeniesie zrobi młodego, umrze, Sara przekaże fote młodemu ,a on da jemu ,który się przeniesie ,zginie, Sara znowu zrobi fote da synowi on przekaże hehe :) W końcu Conor to syn Reesa mimo iż Rees jest od niego młodszy, musiał go począć w przeszłości ,a że jest z przyszłości musiał się wcześniej przenieść więc i fotka mogła powstać, taki krąg zdarzeń :)
Nie tędy droga :)
Zdjęcie które dostaje Reese w przyszłości przedstawia fakt dokonany w przeszłości przez Reesa
Reese w przeszłości ginie a fotę w przyszłości dostaje kto...Reese hehe.
Ewidentnie coś nie trybi w fabule dla wnikliwego obserwatora :)
Spekulacje na temat kręgu zdarzeń nie mają sensu ,bo nie tego dotyczy problem i zaprowadzi nas w kozi róg ,no bo przecież każdy krąg ma (lub miał) gdzieś lub kiedyś swój początek :)
No niestety Reese musi się przenieść i zginąć więc zdjęcie musi powstać ,bo inaczej nie narodzi się Conor. Myślę,że tego po prostu nie da się zmienić i nie mają wpływu na tą przyszłość bohaterowie,bo jeśli go nie wyślą nie narodzi się "zbawiciel" ludzkości. Ja to widzę tak ,że jak w pierwszej części to jak się przeniósł zdarzyło się wcześniej i dzieje się ciągle, inaczej tego nie da się wytłumaczyć hehe :)
Krąg zdarzeń nie ma początku :).Nie mogło być początku jeśli ciągle się przenosi, choć fakt ,że to trochę abstrakcyjne :) Może nie na naszą głowę hehe coś jak nie ma końca kosmosu,a jeśli jest co dalej ściana, nicość ,a kiedy ta nicość powstała hehe (dobra już bez filozofii).
Myślę,że można ten film różnie interpretować czy to ze względu na niedopiętą fabułę czy zamierzony efekt,ale za błąd bym nie postrzegał. Wiadomo,że tylko gdybam ,bo tylko autor wie najlepiej :)
Chciałem uniknąć rozrzedzenia problemu a tu klops heh :)
Ujmę to inaczej - Reese spowodował powstanie zdjęcia które ten sam Reese otrzymuje w przyszłości.
Nie analizuję fabuły jako całości ,ino interesuje mnie jedynie ten ewidentny babol Camerona :)
Gdyby nie scena z płonącym zdjęciem w bunkrze w przyszłości nie zawracałbym gitary bo fabuła przedstawiała by jakiś logiczny ciąg ,a tak jest_jak_jest :)
Wszystko ma swój początek i koniec bo jest to fundamentalna cecha istnienia.Początkiem kręgu jest punkt ,który pozwala go zakreślić ,kosmos czyli wszechświat też miał swój początek i pewnie będzie miał też koniec :)
Widzisz ,ale wszechświat nie ma końca ,bo jest nieskończony, kosmos tak :P hehe
Nie wiem czy babol ,ale pokazując to płonące zdjęcie mógł zasugerować; to już było ;) Reese znał Conora w przyszłości ,a skoro był jego ojcem nie mógł się nie przenieść wcześniej w przeszłość ,bo w takim wypadku nie mógłby istnieć Connor, a skoro cała walka ludzi zaczyna się tak naprawdę od Conora i on przenosi Reesa musiało to się już zdarzyć ;)
W końcu coś konstruktywnego :)
...mógł zasugerować; to już było - tyle że musiało by być 2 Reesów żeby to spiąć :)
1szy przyczynia się do powstania zdjęcia
2gi otrzymuje je dziesiąt lat potem
Gdyby do wersji reżyserskiej wrzucili wątek z klonowaniem to by było cacy :)
W filmie nie ma mowy o tym że Connor (ten który wysłał Reesa)to syn Reesa bo jest to choćby niemożliwe z racji wieku -ok.
Konkluzja jest taka że Connor wysyłający Reesa jest tym który rozpoczyna całą zabawę i musiał mieć innego ojca:)
W scenariusu sprytnie pomonięto jakiekolwiek informacje na temat ojca Connora - ciekawe czemu khekhe :)
Nie możliwe dlatego mówiłem o pewnym kręgu w czasie. Ten Rees z przyszłości zawsze będzie jego ojcem więc zawsze musiało się to dziać. A klonowanie było by bez sensu, bo czy były przeniesiony klon czy oryginał dalej musi być przeniesiony i dalej by narodził się conor musi się to zdarzyć. A jeśli miałby powstać klon gościa ,który się jeszcze nie narodził to już bez sensu by w ogóle było :)) Nie miał innego ojca tyle Reesa i spłodził go w pierwszej części tak założyli twórcy i tak to widzę, po prostu nie bierzesz pod uwagę ,że zawsze by narodził się conor musi być przeniesiony reese :)
Każda reakcja zawsze ma swój punkt w którym została rozpoczęta.
Musiał być ten pierwszy raz wysłania Reesa żeby rozpocząć cały proces,a że Connor był starszy to logicznym wnioskiem jest że miał innego ojca.
Opcja kręgu w czasie który ciągle się powtarza ,ale nie miał początku jest wygodna ale absurdalna :)
Nie wiadomo czy nie miał innego ojca bo o tym w fabule nie ma słowa i w sumie jest to zamierzony zabieg scenarzystów.
Najważniejsze są działania Connora który 1szy raz wysyła Reesa i rozpoczyna spiralę zdarzeń, które mogą trwać wiecznie ale niewątpliwie musiały mieć początek.
Jeśli już tak na to patrzeć pierwszą reakcją jest przeniesiony z przyszłości Reese,a nie Conor z przeszłości. Skoro przenoszą się w czasie jest to początkiem tych zmian. Wcale nie musi być początku. Tak jak nie ma początku nicości w ogół kosmosu ;)
Reese zostaje wysłany w przeszłość przez Connora w celu ocalenia Sary i to te działania podjęte przez Connora to spiritus hm:) movens dalszych wydarzeń i mózgiem całej operacji jest właśnie Connor - Reese ma tylko wykonać rozkaz.
Początek musiał mieć miejsce bo czyni cały proces sensownym.
Dywagacje na temat nicości są zbędne i nie na miejscu.
Filozofia analityczna dokonała zdecydowanej krytyki tego pojęcia, uznając nicość za
pojęcie bezsensowne ,no bo czy pojęcie -istnienie nicości- ma sens:)
To co jest gdy kończy się kosmos? :) (nie czepiam się raczej zawsze mnie ciekawiło jak to jest ;) )
Tylko skoro Reese jest ojcem Conora zawsze musiał się przenieść by nim zostać :)
Kosmos rozszerza się symetrycznie więc końca nie posiada :)
Reese jest ojcem Connora tylko nie tego pierwszego od którego się wszystko zaczęło bo nie może nim być z racji młodego wieku :)
Musiał być ten 1szy raz :) jeśli kierujemy się logiką i elementarnymi zasadami
fizyki.
Jak ktoś podróżuje w czasie nie do końca musi być to logiczne hehe,ale spoks mamy trochę inne wizję grunt ,że film dobry :)
Tak kosmos się rozszerza i jak najbardziej ma koniec, dalej jest nicość ,która nie ma początku powstania jest też nieskończona w przestrzeni to też mało logiczne ,ale chyba przez to zajebiste :)
A dlaczego niby nielogiczne?
Teoretycznie jest to możliwe ,a że wiążę się to z rozwiązaniem miliona problemów to już inna baja :)
No właśnie bardziej pasowało by pojęcie kraniec niż koniec tylko gdzie albo kiedy ten twór jest trudno określić.
Absurd pojęcia "jest nicość" już omawialiśmy hehe :P
Zdjęcie zrobiła będąc w ciąży z Reesem !!!!! Musiał by mieć klona w przyszłości żeby fabuła miała sens! Zanim odpowiesz w stylu zmasturbowanego mentalnie gimnazjalisty pomyś !:)
1 - Kyle R. dostał jej zdjęcie od Johna
2 - Kyle R. nie zabrał ze sobą zdjęcia w przeszłość
3 - Nie wiemy co stało się ze zdjęciem, równie dobrze mógł je zjeść pies (ujęcie z płonącą fotką było jedynie częścią snu)
4 - Kyle R. nie potrzebuje żadnego klona by nabałaganić w przyszłości i w przeszłości - właśnie po to jest w filmie wątek podróży w czasie..
5 - Na fotce NIE WIDAĆ czy Sarah jest w ciąży czy nie.. (owszem, możemy się tego domyślać po obejrzeniu filmu, jednak idąc tokiem rozumowania co poniektórych tutaj, możemy sobie snuć różniaste warianty powstania "pierwszej" fotki)
6 - Czepianie się pierdół w filmie Sci-Fi to jak doszukiwanie się sensu życia w Power Rangers..
A oto i sama nieszczęsna fotka...
http://www.yourprops.com/norm-4984788213f09-Terminator,+The+%281984%29.jpeg
Pozdrawiam
Zgadza się - Reese w przyszł. dostał dokładnie to zdjęcie które Sara sobie zrobiła w przeszł. będąc w ciąży z Reesem.(ups! :))
Właśnie ta fotka ze snu spaskudziła to i owo panu rezyserowi w logice fabuły - przekombinował :)
Ciąża Sary na zdj. nie jest kwestią domysłu , my to po prostu wiemy bo obejrzeliśmy film !!
W tym przypadku tzw czepianie się jest jak najbardziej uzasadnione, bo akurat ten film jest tego wart , a rekreacyjny rozruch szarych komórek nikogo jeszcze nie zabił :).
Jakiego klona? Przecież Kyle Reese się dopiero urodzi, potem nastanie dzień sądu, wysłanie go w przeszłość, ocalenie Sary zrobienie dziecka, po kilkunatsu latach Reese znowu się urodzi i tak się to będzie powtarzać. Problem tkwi zupełnie gdzie indziej,bo fakt, że Reese spłodzi z Sarą dziecko jest jak najbardziej możliwy, ale nie będzie to ten sam John Connor, który zapoczątkował pętlę czasu, będzie to już inna osoba, też jak się okaże stanie na czele ludzi w walce z maszynami, ale będzie inną osobą, bo będzie miał innego ojca niż pierwotny John Connor.
Problem ściśle wiąże się z tematem założonym przeze mnie kilka lat temu. Jest to ewidentny babol Camerona, bo Reese w żaden sposób nie mógł być ojcem Johna Connora, który wysyłając go w przeszłość zapoczątkował pętlę czasu. Owszem film można tłumaczyć w taki sposób, że jest to już któryś tam z kolei raz zaistnienia pętli czasu, ale John Connor zrodzony z Sary i Reese'a nie jest tym samym Johnem Connorem, który stanął na czele ruchu oporu przeciwko maszynom. Być może taki był zamysł, że dziecku Sary od początku wmawia się, że ma być wielkim przywódcą, ale ja raczej słaniam się ku błędowi popełnionemu przez Camerona.