PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=995}

Terminator

The Terminator
1984
7,4 256 tys. ocen
7,4 10 1 256181
8,0 48 krytyków
Terminator
powrót do forum filmu Terminator

Terminator tkwi moim zdaniem w paradoksie czasowym pełną gębą. Jeśli się zastanowić nad
możliwymi koncepcjami podróży w czasie to mamy dwie opcje:

Pierwsza: jedna spójna linia czasowa, w której ewentualne cofnięcie się w czasie jest w nią już
faktycznie wpisane i nic nie zmienia. Przykładem są filmy i seriale takie jak 12 MAŁP czy LOST:
gdzie przeszłość już się wydarzyła i nie można jej zmienić. Bohaterowie cofają się w czasie,
dokonują tytanicznej pracy by coś zmienić, po czym okazuje się ona syzyfowa, albo wręcz
doprowadza do wypadków których się pragnie uniknąć. W LOST przykładem jest próba zabicia
Bena jako chłopca, która to w konsekwencji stwarza Bena jako złego do szpiku kości poprzez
kontakt z czarnym dymem.

Druga opcja: to taka w której cofnięcie się w czasie coś faktycznie zmienia - tworzy alternatywną
wersję rzeczywistości, jej nowe odgałęzienie. I teraz w zależności jak zrozumiemy to nowe
odgałęzienie to mamy dwie podopcje:
a) nowa linia jest alternatywną rzeczywistością, a stara sobie gdzieś nadal istnieje.
b) nowa linia czasowa de facto usuwa starą, nadpisuje ją jak taśmę magnetofonową.

Kyle na pytanie Sary skąd pochodzi odpowiada, że "z jednej z możliwych przyszłości z jej punktu
widzenia". Widać więc, że dla Kyle'a ten moment czasowy w jakim się znalazł po cofnięciu jest
jedynym możliwym co jest absolutnie logiczne. W końcu przeszłość ma się tylko jedną.
Natomiast wygląda na to że nie jest tak, że dla Sary przyszłość z której pochodzi Kyle jest
jedyną możliwą. Oznaczałoby to, że zmiany których razem dokonają mogą wytworzyć inna linię
czasową. Wygląda więc na to że obraz skłania się do alternatywnej przyszłości. Jeśli założymy
że tak jest w istocie to co się okazuje? Jeśli przyjmiemy za prawdę podpunkt a) lub b) to
okazuje się, że z punktu widzenia Skynet cofanie się w czasie nie miałoby żadnego sensu. W
pierwszym przypadku wytworzy to alternatywne uniwersum nie mające nić wspólnego z
istniejącym. Nie zmieni to nic w wojnie Skynetu z ludźmi, no bo jakie ma dla maszyn znaczenie
że cofniecie się w czasie wytworzy inną linię czasu? W obecnej nic się nie zmieni. Wersja b)
jest nawet gorsza, bo wysłanie kogokolwiek w czasie doprowadziłoby do unicestwienia
aktualnego. Czyli innymi słowy samobójstwo.

Rozważmy zatem pierwszą opcję: jedna spójna linia czasowa. Przeszłość już się wydarzyła, nie
można jej zmienić. Ale nagle okazuje się, że wszelkie próby posłania morderców w przeszłość
są bez sensu. Bo skoro Connor żyje, to znaczy że się nie powiodły. Przeszłość z punktu
widzenia Skynet została już więc ustalona, a zatem ewentualne wysłanie terminatorów lub ich
niewysłanie jest w niej zapisane i już się wydarzyło, a John Connor nadal żyje skoro z nim
walczą. Podobną wersję czasu mamy dajmy na to w "12 małpach". Willis cofa się w czasie, po
to tylko by utworzyć taką rzeczywistość jak już i tak aktualnie istnieje. Nic nie jest w stanie
zmienić, Raczej tworzy to co faktycznie ma miejsce. Jego podróż ma sens jedynie z punktu
widzenia zrozumienia wydarzeń przeszłości, gdyż poznanie przyczyn epidemii daje naukowcom
z przyszłości sposób na zwalczenie wirusa.

Jak widzimy obie pokazane możliwości stawiają pod znakiem zapytania sens podróży w czasie
w przypadku Terminatora. Może zatem jest jakaś inna opcja która wcześniej mi umknęła?
Wydaje mi się, że nie ma innej możliwości, bo jakakolwiek zmiana w przeszłości
powodowałaby efekt motyla. Nie wiadomo do jakich konsekwencji czasowych by prowadziła.
Gdybym był Skynetem, czy miałoby dla mnie znaczenie, że przez swoje działanie stworzyłbym
równoległą do siebie linię czasową bez Conora? W takiej linii niech sobie Skynet z niej
wygrywa, ale to nie będzie mój Skynet! Opcję wysłania mordercy w czasie uzasadnia jedynie
założenie, że coś takiego wpłynie na moją aktualną linię czasową. Ale to nie jest możliwe, bo
ona już zaistniała i stała się faktem. Jakakolwiek w niej zmiana nie jest możliwa, no chyba że
założymy naiwnie jak w Powrocie do przyszłości, że brak spotkania moich rodziców spowoduje
że zacznę na oczach innych znikać. To by oznaczało czas jako jakiś dziwny, cały czas aktywny i
zmieniający się system, w którym absolutnie nic nie jest ustalone i zmienia się, aktualizuje na
naszych oczach. Ale żeby to zauważyć musimy założyć jakąś stałą, na przykład niezmienność
świadomości. Coś podobnego jest w filmie Częstotliwość: zmiana w czasie powoduje, że na
oczach bohatera wszystko się zmienia, ale zachowuje on pamięć starego porządku. Problem
w tym że potrafi to tylko on. Dla całej reszty jest to proces nieświadomy, co jest równoznaczne z
rzeczywistością w której nowe nadpisuje stare. Chyba nie założymy że tylko Skynet coś takiego
potrafi? Albo co gorsza, że każdy. Bo to by oznaczało, że po entej zmianie każdy będzie miał w
głowie n możliwych swoich żyć.

Tak czy siak, wygląda na to że sama koncepcja podróży w czasie obarczona jest paradoksem,
jeśli ją traktować serio, a sens posiada tylko w punktu widzenia rozrywkowego w takich filmach
jak Terminator.

Zgadzacie się ze mną, czy ktoś może poda jakieś lepsze, bardziej logiczne rozwiązanie?

ocenił(a) film na 8
Phillosoff

Być może trzeba założyć, że Skynet nie wie, że to co robi jest pozbawione sensu. Nie oglądał filmu ;) , nie wie jak działa w jego rzeczywistości czas. Być może brakuje mu wyobraźni, by dostrzec, że jak by nie patrzeć, sytuacja jest nieunikniona, bo albo nic nie zmienimy, bo nie da się zmienić, albo zmieni się coś gdzieś indziej.

ocenił(a) film na 8
goorn

Cytując innego użytkownika z filmwebu: "A dlaczego Skynet wysłał Terminatora? Bo nie wiedział że tak właśnie ma być. Nie wiedział że nie można zmienić przyszłości. Zadam Ci pytanie. Załóżmy że wierzysz w przeznaczenie. Czyj esteś wtedy świadom jakie konsekwencje mają twoje czyny? Czy to w jakikolwiek sposób wpływa na twój proces decyzyjny? Nie. Tak samo było ze Skynetem.
Przecież Kyle nie był świadom że przyszłości nie można zmienić. W ogóle mało czego był świadom. To był zwykły partyzant."

ocenił(a) film na 8
goorn

W wielu miejscach piszę tutaj na filmwebie, że czas w terminatorze jest ustalony i mamy determinizm. I oczywiście odpowiadając na twoje pytanie: determinizm, czyli jak to nazywasz przeznaczenie nie wyklucza tego, że można dokonywać wyborów. Można dokonywać wyborów mimo przeznaczenia, ze względu na brak możliwości przewidzenia skutków swoich czynów. Inaczej mówiąc: nie wiesz co ci przeznaczone i dokonujesz całe życie wyborów, których nikt ci nie narzuca, ale w konsekwencji doprowadzasz do swego przeznaczenia. W przypadku Terminatora: Kyle rusza na misję ratowania świata przed maszynami, ale także chce poznać tą słynną matkę Johna, w której potajemnie się kocha. Kiedy ją poznaje rozwija się między nimi uczucie, w wyniku którego spełni się przeznaczenie i urodzi się John. Kyle nie musi o tym wiedzieć, ale w pewnym sensie to świat sam dąży do takiego a nie innego rozwiązania.

ocenił(a) film na 8
Phillosoff

A czy brał ktoś po uwagę to, że skynet i John powstał po wysłaniu Terminatora do alternatywnej przeszłości, przecież w drugiej części mamy pokazane, że Skynet powstał dzięki chipowi z głowy terminatora zgniecionego w fabryce, a John urodził się dzięki wysłaniu partyzanta do przeszłości, więc trochę się tu wszystko gryzie, trochę to nielogiczne, wygląda to raczej na alternatywne światy i linie czasowe.