Pierwszy i jedyny prawdziwy Terminator. Arnold w tym filmie to prawdziwy terminator, będący nieludzką, pozbawioną uczuć, bezduszną maszyną niestrudzenie dążącą do celu. Nieustanne poczucie zagrożenia, mroczny, melancholijny klimat, atmosfera zagłady ciążącej nad ludzkością - kwintesencja sci-fi grozy. Następne "terminatory", ze swoimi żarcikami, empatią, czy cudownymi właściwościami "przelewania się" przez dziurkę od klucza, są wyrazem nadmiernego popuszczenia wodzy fantazji i jakby mizerną próba adaptacji tej koncepcji pod gusta hollywodzkiego widza oczekującego jedynie wizualnej orgii i ckliwych historyjek. Tak - piszę o uwielbianej przez wielu "dwójce", która, choć dobra, jest już zupełnie innym filmem. O kolejnych pisać już nawet nie ma sensu.