Pamiętam seans "The Ghost Dance" w 2003 roku (jeszcze z polskiego VHS-a Video Rondo), później wracałem do tego zapomnianego slashera dwukrotnie. Lubię takie zakurzone kino grozy - bez szans na zremasterowane DVD z dodatkami. W "The Ghost Dance" profesor archeologii Kay Foster nadzoruje wykopalisko na pustyni. Zostają wykopane szczątki sadystycznego indiańskiego szamana Nahalla, które trafiają do muzeum. Indianin Aranjo (Henry Bal) zakrada się nocą na miejsce wykopalisk i kradnie sakiewkę szamana. Jej zawartość używa w rytuale krwi, który ma mu zapewnić nadprzyrodzone moce. Dochodzi do rezurekcji Nahalla - szaman opanowuje ciało Aranjo. Ten dokonuje serii morderstw w muzeum i zaczyna prześladować Kay.
Ni to slasher, ni to opowieść nadprzyrodzona, ni to film o mitologicznych wierzeniach Indian. Jego ocena na Filmwebie jest stanowczo zaniżona. "The Ghost Dance" jest nieźle nakręcony i wyreżyserowany. Na uwagę zasługują: scena podwójnego morderstwa parki uprawiającej seks w starej muzealnej karocy (nabicie na włócznię!), Nahalla prześladujący Kay w muzeum, a także przybierający formę kota. Dobra rola Julie Amato, Henry Bal w roli morderczego Aranja/Nahallo przekonywający. Jedyny film w reżyserskim dorobku Petera F. Buffa jest całkiem udany. Trochę krwi i makabry, ale nie za dużo.
Inne slashery z wątkiem indiańskim to "Scalps" (1983) Freda Olena Raya oraz "Camping Del Terrore" (1986) Ruggero Deodato.