"The No Mercy Man" funkcjonujący również jako "Trained to Kill". Jest to zdecydowanie niskobudżetowa produkcja, opierająca się na starym, westernowym schemacie, w którym targany wewnętrznymi konfliktami bohater, w pojedynkę stawia czoła bandzie oprychów terroryzujących okolice. Oglądając to dzieło najlepiej przymknąć oko na jego niedoskonałości i chropowatość. Sceny walki mogą wydać się nieco komiczne. Akcji nie ma tyle, ile można by się spodziewać. Fakt ten rekompensuje trochę kulminacyjna bitwa pod koniec filmu. Jest trochę golizny, a właściwie domniemanej golizny, bo żadna ze scen rzekomych gwałtów nie zostaje sfinalizowana. Gra aktorska jest na przyzwoitym poziomie, biorąc pod uwagę poziom produkcji. Na pierwszy plan wysuwają się Rockne Tarkington, przypominający bardziej członka Harlem Globetrotters niż herszta gangu oraz Richard X. Slattery, który wcielił się w rolę ojca głównego bohatera. Jeśli chodzi o postać Olie Handa, to nie jest ona zbyt przekonywająco zagrana. Aktor się w nią wcielający został wybrany chyba głównie ze względu na swoje wyjątkowo jasnoniebieskie oczy. Inną jego charakterystyczną cechą było warczenie w sytuacji zagrożenia życia.