Film do bólu przeciętny dodatkowo irytujący nachalnym dydaktyzmem i pretensjonalnymi nawiązaniami do filmów od których jest przynajmniej dwie klasy gorszy (np. "Łowca jeleni").
Podobne wątki znacznie sprawniej i z lepszym skutkiem wykorzystał Frankenheimer w "Dead bang" z Donem Johnsonem w roli głównej.
Ten film powinien być wyświetlany w publicznej telewizji i wszystkich innych możliwych, kanałach w prime time.
Cały czas czekałem. Czekałem na tzw. crescendo. A tymczasem wszystko utknęło w jakiejś niewypowiedzianej obietnicy bycia czymś lepszym niż jest.
Nie, nie jest to film zły, ale jednak w granicach przeciętnej (od 4/10 do 6/10). Po długim oczekiwaniu na crescendo pojawia się... rezygnacja. Potem jest już nam wszystko...
Nie każdy reżyser zawsze tworzy arcydzieła. Każdemu zdarzają się lepsze lub gorsze filmy, ale Justin Kurzel to słabe filmy miesza z przeciętnymi filmami i jeszcze w sumie nigdy nic dobrego nie wyreżyserował, a mimo to znani i utalentowani aktorzy decydują się u niego grać. No i niespodzianka - ten film też położył....