PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=319323}
5,3 46  ocen
5,3 10 1 46
The Secret Life: Jeffrey Dahmer
powrót do forum filmu The Secret Life: Jeffrey Dahmer

Krukcenzja

ocenił(a) film na 6

Moje pierwsze spotkanie z produkcjami opisującymi życie i zbrodnie Jeffreya Dahmera zabrało mnie aż do roku 1993, gdy widowni zaprezentowany został film „The Secret Life: Jeffrey Dahmer”. Mój początkowy sceptycyzm do tej pozycji tuż po seansie przerodził się w niejaką fascynację. Niewątpliwie nie jest to dzieło wybitne, prawdę mówiąc, zostało wyjątkowo amatorsko wykonane. Nie da się jednak zaprzeczyć, że obejrzenie tej produkcji sprawia, iż widz zostaje bezpośrednim świadkiem historii.

Skąd z mojej strony aż tak wzniosłe i wydające się być niemal patetycznymi słowa? Dojście do takich wniosków wymagało ode mnie bezpośredniego zapoznania się z zapisami faktycznych wydarzeń mających miejsce w przedziale czasowym, którego opisywania podjęła się ta pozycja. Zagłębiając się w to wszystko, dowiedzieć się można, że ostatni proces sądowy skazujący Dahmera, na już wówczas szesnaste dożywocie, zakończył się w maju 1992 roku... Z kolei film, który mam zaszczyt tutaj omawiać kręcony był od maja do czerwca 1992 roku. Jest to więc pierwsze dzieło dotyczące tego seryjnego mordercy, a jego stworzenie oraz sama treść bezpośrednio odpowiada nastrojom i oczekiwaniom społecznym tamtego okresu. Całość została zrealizowana niskobudżetowo, co wyraźnie widać, a sam proces produkcji był utrzymany w tajemnicy. Zrozumiałym może wydać się więc teraz moje zaskoczenie, zachwyt i mieszanka emocji, jaką budzi we mnie owa produkcja.

Czymś, co naprawdę szanuję w tej produkcji, jest to, z jaką delikatnością potraktowano podjętą tematykę. Nie ma tu praktycznie wcale obrzydliwych ujęć, krew nie wylewa się z ekranu, nie są pokazane tutaj prawie żadne szczegóły zbrodni, a jedynie zarysowany fakt ich zaistnienia. Z jednej strony można uznać przez to, że całość została słabo odwzorowana – i jest to prawda, nie da się jednak zapomnieć o tym, jak silnie budzący emocje był to wówczas temat, przede wszystkim, jeśli mowa o samych rodzinach ofiar. Uznaję więc, że mimo wszystko zostały one uszanowane najlepiej, jak mogło to być wówczas możliwe. Sam wstęp filmu informuje zresztą, że wiele elementów opowieści zostało zmienionych właśnie po to, by nie obrazić pamięci zmarłych: zaznaczając przy tym, że przebieg wszystkich zdarzeń znany może być wyłącznie samemu mordercy. Nie zazna się tutaj również elementów procesu, a także (co oczywiste) więziennego życia mordercy – pierwszy z wymienionych wszak ledwo się zakończył, a drugie nie miało wówczas jeszcze miejsca.

Jest jednak kilka elementów, które bezsprzecznie wymagają krytyki, jako zabiegi, które są po prostu beznadziejnie zrealizowane. Czymś, co najbardziej mnie zdziwiło jest przyznanie głosu narratora Dahmerowi – opowiada on o wydarzeniach w manierze osobistej, niejako tłumacząc się widzowi ze swoich postępowań. Z jednej strony da się zrozumieć, że potrzebny był jakiś zabieg stylistyczny, który przybliży wszystkim oglądającym całą historię – bez tego cały seans sprowadzałby się niemal wyłącznie do samych morderstw, bez jakiejkolwiek refleksji. Jednakże dużo lepiej sprawdziłby się obiektywny narrator, dzięki czemu postać mordercy nie zostałaby aż tak zinfantylizowana, co ma niestety miejsce w tej produkcji. Inna kwestia wymagająca krytyki to wykorzystana muzyka – lekka, delikatna niczym kołysanka, która silnie kontrastuje z podjętym tematem, a to ponownie zaburza odbiór. To samo powiedzieć można o niektórych ujęciach, które wręcz trącą amatorszczyzną (wspomnieć tu można chociażby o tuleniu zawiniętego w koc serca niczym jakiegoś dziecka…). Powyższe zarzuty sprawiają, że ta starająca się być obiektywną pozycja wygląda miejscami na koszmarnie infantylną, wyraźnie niskobudżetową i zastanawiającym jest miejscami dobór takich zabiegów reżyserskich.

To niemal autobiograficzne podejście do bieżących wówczas wydarzeń ma swoje negatywy, jednak z mojej strony odbiór jest umiarkowanie pozytywny. Z pewnością produkcja ta nie sprawdzi się u tych widzów, którzy poszukują maksymalnej rzetelności lub usiłują odkryć najbardziej obrazowe przedstawienie czynów, jakich dokonał ten seryjny morderca. Traktowałabym ten film bardziej w ramach ciekawostki, szczególnie, jeśli kogoś intryguje to, jak wydarzenia te zostały przedstawione bezpośrednio po skończonych procesach sądowych. „The Secret Life: Jeffrey Dahmer” nie należy do dzieł wybitnych w swym gatunku, lecz moim zdaniem zasługuje mimo wszystko na solidne 6/10.