rewelacyjny film, bardzo duże zaskoczenie; Fincher jest jednak geniuszem, by zrobić coś dużego z czegoś naprawdę małego; inteligentny scenariusz, błyskotliwe dialogi; naprawdę świetnie się ogląda, rzadko to mówię, ale film mógłby być dłuższy; solidna gra aktorska (świetna kreacja Eisenberga); kapitalne zdjęcia, klimat, muzyka; coś czuje, że nie pominą tego filmu na Oscarach
Moja ocena: 9/10
Zgadzam się z Tobą z małymi wyjątkami. W moim przypadku nie było to zaskoczenie bo oczekiwałem naprawdę dobrego filmu i taki dostałem. I jedynie nie zgodzę się z tym, że David stworzył coś z czegoś małego, bo myślę, ze sama historia jaka się naprawdę wydarzyła nadawała się na film i tutaj Fincher mimo wszystko miał "ułatwione" zadanie, ale i tak wykonał (jak zawsze) kawał świetnej roboty, to mój ulubiony reżyser, w jego filmach jest coś takiego, że oglądając film po prostu się widzi jego "rękę" w danym dziele. Czekałem niesamowicie na ten film i świetnie się przy nim bawiłem, mimo, że konta na takich portalach jak nasza polska Nasza-Klasa czy Facebook nie mam, ale jednak to jest naprawdę fascynujące jak to ciągnie do siebie ludzi. 500 milionów użytkowników w 207 krajach, wartość Facebooka 25 miliardów - coś niesamowitego. Film inspirujący, niebanalny, świetny. I zgadzam się z Tobą, mógłby być dłuższy mimo tego, ze wszystko co miało zostać pokazane zostało ujęte, ale i tak chciałoby się więcej. I nawet Justin Timberlake jakoś strasznie mi nie przeszkadzał, aczkolwiek mam nadzieję, ze Fincher następnym razem weźmie aktora z prawdziwego zdarzenia. 8/10, ale waham się nad oceną 9. Również mam nadzieję, że nie pominą tego filmu na Oscarach, chociaż to tylko takie zachcianki bo coś czuję, że nie zdobędzie uznania w oczach Akademii.
co do "czegoś z niczego" odnosiło się do samych początków powstawania filmu, bo gdy przeczytałem news: Fincher kręci film o Facebooku zacząłem się śmiać i pomyślałem, że Fincher się skończył (zresztą wiele takich komentarzy wtedy było), zwiastuny natomiast były rewelacyjne i na szczęście nie potwierdziły się moje obawy
co do Oscarów to krytycy oceniają film bardzo wysoko także jakieś szanse są i jak na razie nie widziałem (ani nic się takiego raczej nie zapowiada) godnego rywala dla filmu Finchera (może poza genialną Incepcją)
No właśnie, Incepcja... Boję się, ze niestety "The Social Network" trafił w zły rok. Co do tego "czegoś z niczego" to teraz już rozumiem. Faktycznie początki jakieś mega zachęcające nie były aczkolwiek nieskromnie powiem, ze ja od razu dodałem ten film do kategorii "umrę jak nie obejrzę" właśnie ze względu na Finchera, ale tematyka również mnie ciekawiła. Bóg mi świadkiem, że nie opuszczę żadnego filmu tego reżysera póki żyję.
Incepcja natomiast, mimo iż świetna raczej nie jest filmem "na Oscary", a Fincher był w zasadzie jedynym powodem dla którego obejrzałem film (w końcu mój ulubiony reżyser :))
The Social Network zgarnie Oskary. Incepcja będzie wielkim przegranym. Uwielbiam Nolana ale to rok Finchera.
wszystko na to wskazuje, chociaż szkoda trochę Incepcji - taki film zdarza się nie często
zapewne nie aczkolwiek wątpię żeby drugi raz nakręcił taki film o którym zapewne marzy wielu reżyserów Hollywood - film komercyjny z kapitalnymi efektami ale też inteligentnym scenariuszem, który nie tylko, jak to zwykle bywa, wypełniał miejsca między akcją.. Incepcja to idealne połączenie komercji i kina artystycznego, takie coś często się nie zdarza, ale wierzę w Nolana, że dokona tego ponownie :)
Mnie zastanawia jedna sprawa. Za co Timberlake chce dostać Oscara? Za kilka zdań wybełkotanych w tym filmie? To, że film jest dobry to oczywiste, ale on nie pokazał w nim nic wielkiego. Prowadząc "kampanię" mającą na celu wręczenie mu Oscara za rolę drugoplanową, porównuje się do np. Christoph'a Waltz'a, a do pięt mu nie dorasta. Ten facet (Timberlake) ma zdecydowanie zbyt duże mniemanie o sobie, lub mówiąc wulgarniej "sra wyżej, niż ma dupę". Chyba, że się mylę i ktoś mnie w tej kwestii oświeci.
mccuchk;Timberlake był świetny. Jeszcze do nie dawna nazywano go aktorskim beztalenciem. Jak dla mnie na Oskara nie zasłużył ale gdyby dostał nominację to bym się cieszył. Lepiej jednak dla niego gdyby jej nie dostał i dalej się rozwijał aktorsko. Co do Waltza to obok Ledgera stworzył chyba najlepszą rolę 2-planową wszech czasów. Genialny.
Mam jednak inne zdanie na ten temat. Timberlake zagrał poprawnie, lecz nie wyróżnił się absolutnie niczym na tle setek aktorów grających choćby w amerykańskich serialach. A żeby dostać Oscara, bądź nominacje trzeba pokazać pazur i wychylić głowe ponad przeciętną - dać coś wyjątkowego postaci, którą się gra. Niestety nie pokazał nic odkrywczego, więc nie powinien się tak pchać łokciami po nagrody. On chyba myśli, że jak statuetka mu przypadnie w udziale to talent aktorski z nieba na niego spłynie. Poza tym, moim zdaniem Justin w tym filmie miał ułatwione zadanie, bo praktycznie zagrał samego siebie. Tak Timberlake, jak i jego postać odnieśli sukces zawodowy, mieli kasę więc mogli sobie na dużo pozwolić, kobiety do nich lgnęły, więc robił na ekranie to, co być może robi na codzień, dlatego nad rolą specjalnie pracować nie musiał. Ale są to subiektywne opinie, wobec tego nikt z nimi nie musi się zgadzać :)