Fincher'a łykam absolutnie, w całości, bez niestrawności po Fight Club. I tym razem się nie
zawiodłam, choć jak usłyszałam temat, to miałam mieszane uczucia..Historyjka niby prosta: dobry pomysł, entuzjazm realizacji, sukces, kasa, kłótnie
o kasę - banał. Ale jak poprowadzony banał...nie nudziłam się ani sekundy. Bohaterowie
Finchera znów wyrzucają z siebie słowa z prędkością światła, a dialogi są naprawdę dobrze
skonstruowane. Dorzuciwszy do tego dobry montaż, moralną refleksję, do której skłania film
i świetne tło muzyczne mamy naprawdę rewelację.
Plus scena wyścigów kajakarskich, która wbiła mnie w fotel. Jest rozpisana na duży ekran,
więc Ci, którzy obejrzą ją na telewizorze trochę stracą: choćby stanięcie twarzą twarz z gębą
wykrzywioną wysiłkiem.