Fincher dokonał niemożliwego. Z materiału na 30-minutowy dokument stworzył niemal dwugodzinny film. Film, co prawda, nie wybitny, nie "rewelacyjny", posługując się filmwebowską skalą, lecz przyjemny i pocieszny, który bez nudzenia się obejrzymy raz, ewentualnie dwa, kiedy za parę lat pokażą go na święta w tv. Między 6/10 a 7/10, stawiam siódemkę, bo lubię Finchera.