Wysoka nota na imdb i niezła na Filmwebie. Pozytywna recenzja w jednej z ostanich „Polityk”. Reżyseria osoby mającej na swym koncie takie obrazy jak „Siedem” czy „Podziemny krąg”. I co? I nic. Film jest przeciątną biograficzną maszynką do zarabiania srebrników i tyle (temat to naprawdę potencjalna żyła złota). Nic poza tym. Nie napiszę, iż to gniot czy jakaś totalna beznadzieja niemniej te cztery czynniki które wymieniłem na początku spowodowały, iż ja totalnie rozczarowałem się tym obrazem. Naprawdę nie sposób dociec skąd zachwyty nad nim gdyż nie wyróżnia się on, w mojej ocenie, niczym szczególnym od całej masy amerykańskiej produkcji filmowej. Na plus obrazu moim zdaniem niezła ścieżka dźwiękowa i o dziwo naprawdę sensowna kreacja Justina Timberlake'a. Trudno orzec czy z powodu, iż spodziewałem się występu na poziomie Paris Hilton, słabości i bezpłciowości pozostałych kreacji czy kawałka autentycznego talentu tego nieprzesadnie przeze mnie szanowanego do tej pory jegomościa. Tak czy inaczej warto docenić mym zdaniem. Poza tym średni poziom amerykański i tyle. Żal za straconą na bilet kinowy kasę mam głównie do pana Zdzisława Pietrasika z „Polityki” którego gust do tej pory wysoko ceniłem. Bo, że naprawdę szanowanemu przeze mnie Davidowi Fincherowi może się przytrafić średniej jakości dzieło już wiedziałem. Wysokie noty w przypadku średniej klasy filmów też się przecież nierzadko zdarzają. Podsumowując, żółta kartka dla pana Zdzisława i gramy dalej. Obrazu nie polecam. Generalnie nie boli ale z pewnością nie jest to film który zapadłby mi w pamięci na dłużej niż tydzień. 5/10