Od początku The Social Network jest sztucznie wykreowany na oscarowego faworyta, podobna sytuacja miała miejsce z Ciekawym przypadkiem Benjamina Buttona. Ten film jest po prostu przeciętny, nie ma w nim nic co by go wyróżniało ponad setki innych tytułów.
No ale nazwisko reżysera robi swoje, natomiast wg. mnie Fincher jest najbardziej przereklamowanym twórcą filmowym ostatnich lat. Po Se7en nie stworzył nic godnego uwagi, każdy następny jego film jest po prostu co raz słabszy. Ktoś zapyta - w czym w takim razie tkwi jego fenomen? Otóż w mediach, które na siłę promują jego bardzo przeciętne filmidła i wmawiają ludziom jakoby mieli do czynienia z kolejnym "arcydziełem". Niestety spora większość ciemnego ludu to kupuje, maszyna się nakręca i już mamy murowanego faworyta w wyścigu Oscarowym.
Jestem pewien, że za kilka lat nikt już nie będzie pamiętał o tym "wybitnym" dziele amerykańskiej kinematografii, a spora część użytkowników która teraz wystawia mu maksymalne noty (tj. 8,9,10) najgłośniej będzie krzyczeć na forach o wielkiej oscarowej pomyłce, jeśli oczywiście film Oscara zdobędzie.
"Po Se7en nie stworzył nic godnego uwagi, każdy następny jego film jest po prostu co raz słabszy."
A Fight Club to ja przepraszam co ? Zdecydowanie jest najlepszym filmem Finchera, jest jakby jego wizytówką genialnego twórcy. Jeżeli tego nie dostrzegasz to mi po prostu Ciebie szkoda. Nie wiesz nawet co tracisz. Więcej nie napiszę, bo muszę wracać do nauki :)
Pozdrawiam :)
Fincher jest jednym z nielicznych reżyserów, którzy jeszcze poważnie traktują swoje rzemiosło. Że Social Network nie jest najlepszym filmem - zgoda. Na pewno jednak nie jest też filmem słabym. Swoją droga wszyscy wciąż mówią o Siedem, ale jestem ciekaw, czy widzieliście ten film ostatnio? Jest niestety mocno rozczarowujący
http://podtytulem.blogspot.com/
"Otóż w mediach, które na siłę promują jego bardzo przeciętne filmidła i wmawiają ludziom jakoby mieli do czynienia z kolejnym "arcydziełem". Niestety spora większość ciemnego ludu to kupuje, maszyna się nakręca i już mamy murowanego faworyta w wyścigu Oscarowym."
Muszę podziękować, bo dzięki Twoim wskazówkom przejrzałem niecny, niezwykle wyrafinowany spisek mediów i producentów! Jakże mogłem tego nie dostrzec?
...
Z chęcią bym dyskusję podjął, ale czy jest sens? Przecież podobnie, jak reszta zwolenników tego filmu zostałem już wrzucony do worka "ciemnego ludu"'; nie wolno mi już zapewne się nawet wytłumaczyć, za co "TSN" lubię...
Na co Ty właściwie liczysz, zamieszczając opinie odnoszące się do użytkowników? Zapewniam, że zaraz wparują tu wyznawcy bardziej radykalnych poglądów i zaczną je głosić, następnie rozpęta się "flame war" i po co to komu?
"Po Se7en nie stworzył nic godnego uwagi, każdy następny jego film jest po prostu co raz słabszy."
Odważna teza.
Ale szanuję Twoje zdanie. Choć również się nie zgadzam.
Pozdrawiam
Hmmm... Nie było moim celem rozpętanie jakiejkolwiek wojny. Po prostu przedstawiłem suche fakty z którymi nie musisz się zgadzać. Jak najbardziej chciałbym się dowiedzieć za co TSN lubisz, po to między innymi założyłem temat. ZAWSZE jest sens podjęcia dyskusji natomiast bez sensu jest jej unikanie. Jeśli uważasz, że się mylę, to proszę o konkrety i argumenty.
"Po Se7en nie stworzył nic godnego uwagi, każdy następny jego film jest po prostu co raz słabszy."
Odważna teza.
Ale szanuję Twoje zdanie. Choć również się nie zgadzam.
Wobec powyższego, proszę Cię o podanie jednego filmu Finchera który był lepszy od siódemki. Tylko nie pisz o Fight Clubie bo dla mnie to jeszcze większe dno niż TSN.
Pamiętaj, że co byś nie napisał to ja również uszanuję Twoje zdanie.
Pozdrawiam
Dla mnie TSN to triumf. Triumf, ponieważ odnalazłem w tym filmie wszystko, czego ostatnio oczekuję od kina.
Przede wszystkim zwycięstwo pod względem reżyserii i scenariusza.
Przyznaję, że gdy usłyszałem o tym pomyśle dawno temu, to powiedziałem sobie, podobnie jak wielu - szkoda Finchera. Szkoda, bo nie wydawało mi się, aby były to jego klimaty, postrzegałem to jako stratę czasu, no bo ileż to można wyciągnąć z takiego materiału?
Och, jakże się pomyliłem - pozytywne oceny mnie przytłoczyły, dawno nie widziałem tak dobrze ocenionego filmu, ale przede wszystkim zaintrygowały trailery, spoty. Ten główny zwiastun z coverem "Creep" po prostu wbijał w fotel.
Do kina udałem się nadal nie do końca jednak przekonany (choć i tak musiałem - w końcu to film jednego z moich ulubionych reżyserów) i cóż, co tu dużo gadać - film uznałem znakomity i w moim prywatnym rankingu figuruje wyżej niż "Incepcja" i blisko obejrzanego na festiwalu Camerimage "Czarnego łabędzia", tzn jeśli idzie o obrazy tegoroczne.
Scenariusz - wg mnie jeden z najlepszych z jakimi się kiedykolwiek spotkałem, historia dzięki angażującym dialogom wsysa już od pierwszych minut, następnie sprawnie przeskakuje różnymi miejscami i czasami, a także buduje cholernie żywe postaci. Bohaterów, w których można uwierzyć, którzy mnie do siebie przekonali. To też kwestia gry aktorów, po których tak dobrych kreacji się nie spodziewałem - Timberlake ma potencjał i życzę mu, by dalej współpracował ze zdolnymi reżyserami, ale przede wszystkim przypadła mi do gustu gra Eisenberga i Garfielda. Ten pierwszy za nader zdolnego nigdy chyba nie uchodził, ale tutaj stworzył złożoną postać - z jednej strony chłodnego, socjopatycznego, aroganckiego geniusza i dupka/nie-dupka, a z drugiej osobnika w zasadzie tragicznego, któremu można współczuć. Garfielda nie znałem i miło mnie zaskoczył, grał elegancko i stylowo, wydawało mi się, że także dopracował swoją postać szczegółowo. Zdziwię się, jeśli przynajmniej jeden z trójki panów nie będzie nominowany do oscara - a sądzę, że ten zaszczyt spotka nawet i dwóch. Armie Hammer też zasługuje na uwagę.
Reżyseria - Fincher przenosi doświadczenie z pracy nad klipami - w mojej pamięci na długo pozostanie choćby fragment, w którym sekwencja rozkręcającej się imprezy przeplata się z pokazanym pokojem Zuckerberga, w którym powstaje właśnie Facemash. Kamera wjeżdża przez otwierające się szklane drzwi, za którymi widać bodaj ciężki od potraw stół, następnie do pomieszczenia, gdzie na stole siedzą studenci, witający gościa, z którego punktu widzenia właśnie patrzymy. Majstersztyk. Przykłady mógłbym mnożyć, wszystkie sceny są po prostu zrealizowane naprawdę porządnie. Super wykonanie z montażem - płynne przeskakiwanie z rozpraw sądowych do przeszłości. Zdjęcia, scenografie - wysoki poziom, po raz kolejny. Ogółem od strony wizualnej widać, że oto mamy do czynienia z czymś nadzwyczajnym, po prostu techniczna perełka.
Ogółem w moim mniemaniu jest to znakomity obraz, historia o pieniądzach, przyjaźni, zdradzie, która się nie zestarzeje i do której mam zamiar wracać. Mam wrażenie, że za mało wspomniałem o scenariuszu, ale powaga - wszystko w nim wydaje się być w nim na odpowiednim miejscu, niczego nie brakuje, jest odpowiednio dawkowane. Struktura na najwyższym poziomie, dialogi unikalne.
Dodam też, że z Facebooka nie korzystałem i nie korzystam i naprawdę mało mnie interesuje, że ta historia jest akurat o tym serwisie - bo właściwie nie jest, skupia się przecież na dramacie jego twórców.
Wg mnie mistrzostwo formy, mistrzostwo treści. Gratuluję.
Wygląda na to, że o reszcie filmów Finchera nie ma co dyskutować, bo mamy po prostu zupełnie odmienne upodobania i należy to zaakceptować. Sens na to wymianę zdań widzę zawsze (wyłączając może przypadki "specjalne"), ale chyba szukamy w filmach czegoś innego i tyle, co?
Ten nowy FilmWeb doprowadza mnie do szału. Przed chwilą wżarło mi całego posta nad którym siedziałem z 20 minut :| No cóż, pora zacząć od nowa...
Czy my na pewno oglądaliśmy ten sam film? Bo po tym co napisałeś, zaczynam w to wątpić;] Moim zdaniem trochę za bardzo dałeś się ponieść emocjom, być może jak trochę ochłoniesz, to przy następnym podejściu zweryfikujesz nieco zdanie na temat tego naprawdę przeciętnego filmu. Nie znaczy to wcale, że Ci nie uwierzyłem - wręcz przeciwnie, po tym z jaką pasją o tym napisałeś (podając przy okazji masę szczegółów) nie mam żadnych wątpliwości, że Social Network naprawdę do Ciebie przemówił.
Na pewno na plus tego filmu można zaliczyć (w pewnym stopniu) oryginalne dialogi. Dlaczego tylko w pewnym stopniu? Ano dlatego, że poza oryginalnością były zwyczajnie za długie, przez co na ekranie zaczynało wiać nudą. Druga rzecz to całkiem udane zakończenie, pokazujące jak bardzo główny bohater zagubił się w tym całym szaleństwie. Poza tym niestety nie dostrzegłem większych pozytywów. Poczynając od przeciętnej gry aktorów (strasznie irytujący Timberlake) a kończąc na scenariuszu, reżyserii i muzyce - wszystko to było po prostu przeciętne, tak jak zresztą cały film.
Najbardziej martwi mnie jednak to, że szum wokół tego filmu po raz kolejny odbije się na przyszłorocznej gali rozdania Oscarów. I podobnie jak sytuacja miała miejsce z 'Zakochanym Szekspirem', 'Slumdogiem' czy ostatnio 'The Hurt Locker' - znowu wygra film o którym za rok już nikt nie będzie pamiętał. Wspomniałeś o 'Incepcji' którą co prawda uważam za dobrą, ale też jakiegoś większego wrażenia na mnie nie zrobiła. Zdecydowanie filmem roku jest 'Wyspa Tajemnic'. Genialnie ułożona intryga i klimat tego filmu po prostu wbiły mnie w fotel. Moim zdaniem w przedbiegach zjada 'Sociala' i 'Incepcję' razem wzięte. Bardzo dobry był też 'Autor Widmo' Polańskiego, ale nauczony doświadczeniem z lat poprzednich jestem niemal pewien, że oba tytuły poniosą klęskę na rzecz - jeszcze raz podkreślam - przeciętnego TSN.
Co do Twojego pytania postawionego na końcu - pewnie masz rację, każdy w kinie szuka czegoś innego. A po to przecież mamy forum żeby wymieniać się poglądami. Z tego też powodu cieszę się, że jednak podjąłeś temat.
P.S. Zazdroszczę Ci udziału w Camerimage i możliwości zobaczenia 'Czarnego Łabędzia', na pewno masz co wspominać ;)
Mam co wspominać, nie ukrywam. A "Czarnego łabędzia" naprawdę polecam, ciekaw jestem Twojego zdania o tym filmie. Dzięki za kulturalną wymianę poglądów.
"Ktoś zapyta - w czym w takim razie tkwi jego fenomen? Otóż w mediach, które na siłę promują jego bardzo przeciętne filmidła i wmawiają ludziom jakoby mieli do czynienia z kolejnym "arcydziełem". Niestety spora większość ciemnego ludu to kupuje, maszyna się nakręca"
Emm... w czym tkwi fenomen tego człowieka? ja nie wiem... aczkolwiek jego filmy m.in. siedem, Fight Club, Ciekawy przypadek Benjamina Buttona na które nie trafiłem wcale dzięki mediom,a poprzez znajomych albo przypadkiem.. mogę oglądać wiele wiele razy... chyba w tym tkwi jego fenomen... że gdy się film zrozumie jest na prawdę świetny i bardzo wciąga... i chce się obejrzeć raz kolejny...
Wiele razy się szczerze mówiąc przejechałem na recenzjach medialnych i wiem że często nie warto im ufać...
ale filmy tego właśnie człowieka które oglądałem są jak dla mnie rewelacyjne...
Oczywiście szanuje Twoje zdanie. Każdy jest inny i gusta też mamy inne nie ma co się spierać.
Pozdrawiam i dziękuję za jakże kulturalną wymianę upodobań na temat tego człowieka.
Hehe, cieszę się kolego, że szanujesz moje zdanie, ja również szanuję Twoje;D Fincher był, jest i będzie dla mnie przeciętnym reżyserem kręcącym przeciętne filmy, ale jak wiadomo to już kwestia gustu. W ogóle to zauważyłem, ze wszyscy mnie w tym wątku pozdrawiają, nie spodziewałem się, że fani tego filmu są aż tak kulturalni :D Za pozdrowienia dziękuję i również pozdrawiam ;]
Brednie piszesz - film ma styl, charyzmatycznego bohatera głównego i ciekawą historię w tle. Ma tez morał - czego więcej chcesz? Światłości by to ogarnąć?
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona - tu toś się nie popisał - plama, że ech;-) Jak się filmu nie zrozumiało to nie wolno obsrywać!
No i jednak znalazł się jakiś pajac, cóż, bez takich ludzi FilmWeb pewnie byłby strasznie nudny. Jaki styl, jaki morał, jaki charyzmatyczny bohater? Może cokolwiek byś uzasadnił zamiast stawiać niczym nie poparte tezy? I skąd wywnioskowałeś to, że nie zrozumiałem Ciekawego przypadku Benjamina Buttona? Bo go skrytykowałem i nie było to po twojej myśli? Pisząc takie bzdety, sam wystawiasz sobie wizytówkę. Nie popisałeś to się ty kolego, swoją beznadziejną wypowiedzią.
Nie będę Cię kolego uczył rozumu - nie ogarniasz pewnych rzeczy - poza tym jesteś mało wrażliwy - tego nauczyć i wyjaśnić się nie da. Choćbym chciał;-)
Co do pajaców, to portal powinien wreszcie coś z wami zrobić, bo swoimi komentarzami zniechęcacie ludzi do filmów trudnych i ciekawych.
Bojaźń przed nieznanym jest powszechnie znana - jest na to jakaś terminologia w psychologii - może oni byli by w stanie pomóc.
P.S Nie wiesz co to charyzma, styl i morał - poszukaj w wiki, a potem pogłówkuj może coś zaiskrzy.
Owszem, znam te terminy bardzo dobrze, ale napisałem ci wyraźnie, żebyś zastosował je wobec filmu. Możesz sobie nawet napisać, że TSN to arcydzieło filmowe ale jeśli w odpowiedni sposób tego nie uzasadnisz to dla mnie taka opinia jest g... warta. W twoich wypowiedziach słowa takie jak charyzma, bojaźń, wrażliwość to nic nie znaczące frazesy, którymi może i ładnie operujesz, ale tak naprawdę nic z nich nie wynika.
"Nie będę Cię kolego uczył rozumu - nie ogarniasz pewnych rzeczy - poza tym jesteś mało wrażliwy - tego nauczyć i wyjaśnić się nie da."
Ty chcesz mnie uczyć rozumu? A na jakiej podstawie wywnioskowałeś, że go nie posiadam? Bo ten film nie przypadł mi do gustu? Przecież to co piszesz jest zwyczajnie śmieszne. Idąc dalej tym tokiem rozumowania wywnioskowałeś również, że jestem mało wrażliwy i nie ogarniam pewnych rzeczy. I tego wszystkiego dowiedziałeś się na podstawie mojej jednej opinii o filmie? Odnoszę wrażenie, że nie długo napiszesz o mnie książkę, skoro już tyle wiesz na mój temat. Bardzo płytkie są te twoje teorie, choć stylistycznie i składniowo twój post jest bez zarzutu. Takie g***o opakowane w ładny papierek.
Kolejnych zdań twojego "mądrego" posta nawet nie chce mi się komentować, bo dalej jest jeszcze gorzej. Następnym razem pomyśl dwa razy zanim coś napiszesz, bo swoją wypowiedzią po prostu się skompromitowałeś. Jeśli chcesz dyskutować na poziomie to bierz przykład kolegów z góry. Przedstawili mi swój punkt widzenia na temat tego filmu, i choć mogę się z nim nie zgadzać, to jestem w stanie uwierzyć w to co piszą. A z ciebie pozostaje mi się tylko śmiać. No ale jak wiadomo śmiech to zdrowie, więc nieświadomie dostarczyłeś mi trochę rozrywki :)
Charyzmatyczny bohater - trzeba mieć charyzmę, by tak rozmawiać z prawnikami oraz prowadzić min. nabór do kadr facebooka (patrz scena w campusie)
Ciekawa historia w tle - z nic nie znaczącego chłopaczka, gł. bohater stał się najmłodszym miliarderem na świecie - czyli osiągnął wszystko - to nie jest ciekawe?
A L E i tu morał:
- pomimo jednoczenia wielu milionów ludzi, nadal pozostał sam, bez przyjaciół i w tęsknocie, za dziewczyną, która powiedziała mu prawdę o nim samym. Za późno to zrozumiał i raczej pieniądze nie dały mu spokoju.
Jest więc charyzma, ciekawa historia i morał.
Co do "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" - to film, w którym pięknie pokazane jest przemijanie. Jest to tym bardziej ujmujące, że twórcy podeszli do tego w niecodzienny sposób by to bardziej uwydatnić - jeszcze raz powtórzę: trzeba być bez serca by tego nie dostrzec.
Co do sztucznego kreowania - film jest bardzo ciekawą, luźną biografią - i należało by się zastanowić czy w tej kategorii nie należy mu się Oskar.
Na koniec : Cały swój pierwszy post oparłeś na teorii spiskowej, która nijak się ma do wartości tego filmu - to jest właśnie pajacowanie a nie konkrety.
I dalej:
..."Ten film jest po prostu przeciętny, nie ma w nim nic co by go wyróżniało ponad setki innych tytułów."... - mieszanka muzyki, spektakularne wystąpienia sądowe, sposób prowadzenia interesów, rekrutacje, itp niekonwencjonalne podejścia do businessu, czynią ten film wyjątkowym. I to się ludziom podoba - tobie nie musi ale będziesz musiał z tym żyć;-)
..."a spora część użytkowników która teraz wystawia mu maksymalne noty (tj. 8,9,10) najgłośniej będzie krzyczeć na forach o wielkiej oscarowej pomyłce"... - nie martw się o innych martw się o siebie;-) bo niektórych, w tym i mnie, guzik obchodzą Oskary - nie wpływają na mój gust filmowy.
..."No ale jak wiadomo śmiech to zdrowie, więc nieświadomie dostarczyłeś mi trochę rozrywki :) - świadomie - czasem trzeba kogoś sprowokować by wyszedł ze swego kokona i zobaczył, że poza nim samym też coś jest na zewnątrz;-)
No i teraz już trochę bardziej do rzeczy gadasz koleżko malinowy. Jakbyś od razu wyjechał z argumentami to moglibyśmy jeszcze podyskutować - ale wolałeś wyskoczyć z prowokacją, niczym pospolity troll.
Jeśli byś wykazał odrobinę dobrych chęci to przeczytałbyś w jednym z moich postów, że zakończenie było jednym z dwóch elementów które akurat przypadły mi do gustu w tym filmie.
Jeśli bardzo słaby CpBB uważasz za wzruszający i pełen refleksji film, to niestety nie zazdroszczę ci poczucia estetyki filmowej. Sięgnij sobie choćby po Gran Torino a odnajdziesz tam znacznie większe pokłady emocji niż w "Benjaminie Buttonie".
"Cały swój pierwszy post oparłeś na teorii spiskowej, która nijak się ma do wartości tego filmu - to jest właśnie pajacowanie a nie konkrety."
Mógłbyś mi wyjaśnić gdzie ty tam się doszukałeś teorii spiskowej? To było zwyczajne przypuszczenie podparte zresztą konkretnymi argumentami (patrz - ceremonie Oscarów z ostatniej dekady) Proste?
"mieszanka muzyki, spektakularne wystąpienia sądowe, sposób prowadzenia interesów, rekrutacje, itp niekonwencjonalne podejścia do businessu, czynią ten film wyjątkowym. I to się ludziom podoba - tobie nie musi ale będziesz musiał z tym żyć;-)"
Muszę ci powiedzieć, że żyje mi się z tym całkiem dobrze, a twoje "argumenty" powodujące zachwycanie się tym kiepskim filmem absolutnie do mnie nie przemawiają. Musiałeś chyba pirata z internetu ściągnąć, żeby doszukać się tam AŻ tylu "wyjątkowych" i "niepowtarzalnych" elementów. Z cyklu "from zero to hero" film jest po prostu P R Z E C I Ę T N Y. I nie obchodzi mnie to, że jest oparty na prawdziwej historii, to nie jest żaden argument. A jakbyś nie zauważył (choćby po tym wątku) to nie jestem odosobniony jeśli chodzi o ocenę TSN. Być może za bardzo podjarałeś się nazwiskiem samego reżysera, domniemywam, że gdyby tego filmu nie nakręcił Fincher to wielu ludzi przeszło by koło niego obojętnie, w tym także i Ty mój drogi rozmówco. Pozdrawiam
..."Jeśli bardzo słaby CpBB uważasz za wzruszający i pełen refleksji film, to niestety nie zazdroszczę ci poczucia estetyki filmowej"... - znów ten sarkazm - kobiety Cię nie lubią? ;-) Tylko Ty twierdzisz, że w/w film jest słaby.
..."Sięgnij sobie choćby po Gran Torino a odnajdziesz tam znacznie większe pokłady emocji niż w "Benjaminie Buttonie"... - widziałem oba GT lepszy i co z tego? Jedno nie przeczy drugiemu;-)
Jak zwykle zero konkretów kolego - "gada" się z tobą jak ze ścianą.
Napisz coś jeszcze o niczym, albo o tym, że film był słaby, albo przegadany, albo o reżyserze;-) to przecież same perełki. Pewno znajdzie się parę osób, które będą się tym jarać. Ale nie ja.
"Benjamin Button był kiepski! To każdy wie kto widział." - to cytat jednego z użytkowników parę postów wyżej.
"P.S. "Ciekawy przypadek..." to była kupa" - wypowiedź drugiego użytkownika, post niżej
Ślepy jesteś? Znowu chrzanisz jakieś dyrdymały, widzisz tylko to co chcesz zobaczyć - czyli czubek własnego nosa. Jesteś zwykłym trollem, powinienem cię od razu zignorować. Co do kobiet to mam przy sobie jedną która mi w zupełności wystarczy, natomiast obawiam się, że ciebie wolą faceci i stąd masz zbyt dużo problemów emocjonalnych, którymi zaśmiecasz FilmWeb. Jedna prośba: powylewaj swoje frustracje gdzie indziej, bo nie chce już mi się czytać tych twoich wypocin z dupy wziętych. Żegnam ozięble :D
I to pisze prowokator - bo jak inaczej Ciebie nazwać.
Napisałeś posta pod filmem, który większości się podoba, pisząc, że jest on nudny. Popatrz na oceny a nie na grupkę twoich pobratymców;-)
Na co liczyłeś takim zachowaniem? Liczyłeś, że ludzie zmienią zdanie?;-) Gdybyś przynajmniej podał jakieś konkrety, lub wytłumaczył trudny w odbiorze film (ale tu nie ma czego tłumaczyć) to miało by to sens, a tak to czysta prowokacja i w takich kategoriach należy to rozpatrywać.
Wszedłeś do pokoju pełnego ludzi myślących o czymś w zadumie i puściłeś bąka;-)
Myślisz, że to twórcze? Dobrze wychowany człowiek by przeprosił lub umotywował, dlaczego to musiał zrobić.
I jeszcze jedno - wymyśl wreszcie coś od siebie, bo na razie tylko kopiujesz moje inwektywy - jak dziecko z piaskownicy.
Trudny w odbiorze? Ha ha ha, dla ciebie na pewno :) W swoich wypowiedziach nie używasz żadnych argumentów tylko piszesz same bzdury co już kilkakrotnie ci udowodniłem. Nadmiar emotek których używasz też jakoś za tobą nie przemawia, bo chyba po twoich kompromitujących postach nie jest ci za bardzo do śmiechu. Starasz się pokazać jak ci wesoło ale z marnym skutkiem. A że nie przywykłem do karmienia trolli, więc będziesz musiał szukać pożywienia gdzie indziej.
Założyłeś tu "kółko różańcowe".
Narzekajcie sobie do woli - nie będę was "nawracał"
Argumenty Ci się już kończą, nie masz się czego czepiać - ale brawo wreszcie coś od siebie " ;-) "
Za szybko czytasz moje posty, dużo rzeczy Ci umyka.
I na koniec: psycholog z Ciebie jak z koziej... wiec się nie wysilaj chłopaczku - za cienki na mnie jesteś;-p
To chyba ty się tu bardziej bawiłeś w psychologa, czyż nie? Bo o ile dobrze sobie przypominam to po jednym moim poście stwierdziłeś, że jestem [cytuję]:
a)mało wrażliwy
b)pozbawiony rozumu
c)nie ogarniający pewnych rzeczy
Ale to typowe odpowiedzi dla ludzi bawiących się w trollowanie. Zero argumentów, a w zamian mnóstwo oszczerstw i bredni wyssanych z palca.
Nie wiem kto tu jest cienki, zjadam cię bez popijania. Bynajmniej nietrudno zagiąć trolla. A miałem cię już więcej nie karmić...
Jakie argumenty Ty podajesz? - piszesz przecież o swoich odczuciach dotyczących filmu. Jakim argumentem są one dla mnie?
Nie podajesz, żadnych konkretów: wpadek reżyserskich, słabej gry aktorskiej czy czegokolwiek co psuło by ten obraz. Cokolwiek obiektywnego - więc zakładam, że czegoś takiego nie ma.
Twoja opinia to tak, jakbyś napisał, że nie lubisz rosołu i zaciekle sprzeczał się z kimś kto go lubi;-)
Pisząc, ze film jest nudny i przegadany piszesz, że "rosół Ci nie smakuje."
Argumentem na TAK dla filmu, i to nie podważalnym, jest to iż film zyskuje on całkiem niezłe noty, więc raczej nie może być kiepski i przegadany.
Dziwię się, jak to możliwe w dzisiejszym świecie? - gdzie liczy się raczej akcja, a mniej wartości intelektualne. Może to dlatego, ze reżyserowi cudownie udało się połączyć świetną, nowoczesną, klimatyczną muzykę - charyzmatycznego bohatera głównego, oraz wartości bliskie każdemu z nas jak honor i przyjaźń. Poza tym wszystko to przetykane jest życiem akademickim, które, niejednemu z nas kojarzy się z niepohamowaną beztroską i wolnością, a więc z bardzo miłymi wspomnieniami.
Mamy więc mix wspaniałej muzyki, wyszczekanego bohatera i hektolitry endorfiny zalewającej nasze umysły. Czyż może być lepiej?;-) Kto z nas nie chce być młody (piękny to on raczej nie był;-) ) i bogaty?
Teraz drugie, przykre, jak widzę, dla Ciebie stwierdzenie -jesteś mało wrażliwy bo "Ciekawy przypadek......" gdzie prym wiedzie wrażliwość ludzka i świadomy widz doświadcza przez to swego rodzaju katharsis - ty piszesz, że film był kiepski - czyli nie załapałeś się na bycie wrażliwym - przynajmniej w tym filmie;-) No ale to nie dotyczy TSN.
Całość twoich wypowiedzi, jak już pisałem, oparta jest na odczuciach - wybacz, ale Twoja opinia nt. TSN nie jest obiektywna.
Ja nie wiem co to za zasada. Jak człowiek odnosi się do kogoś z kulturą to zostaje wyśmiany, a jak dosadnie komuś dowali to ten się robi dla niego miły. Ta zasada świetnie pasuje do Ciebie. Gdyby Twoje wypowiedzi od początku były w tym tonie, to pewnie dyskusja by zeszła na inne tory.
To, że film był przegadany i nudny nie jest dla Ciebie żadnym argumentem? Ja od dobrego kina oczekuję maksymalnej dawki emocji, a na tym filmie prawie zasnąłem. Cały czas uparcie twierdziłeś, że nie zrozumiałem przekazu, ale ja się pytam co tam było do zrozumienia? Film był prosty jak konstrukcja cepa, nie było w nim żadnych niezrozumiałych elementów. Jaki przekaz ze sobą niesie TSN? Poza tym, że pieniądze szczęścia nie dają? Ktoś tu, jako jeden z plusów przytoczył scenę w której do rozrastającego się Facebooka, przyjmowani są nowi adepci. Chodziło o test z hackowania połączony z piciem alkoholu. Dodatkowo w tym gronie pojawia się tłum rozkrzyczanych studentek z dopingującymi okrzykami ,rodem z balangi w American Pie. Porażające. W dodatku scena zrobiona typowo pod publikę i powielona choćby z Kodu dostępu (z tymże tam była tylko jedna dopingująca pani :P). Takich przykładów mógłbym mnożyć. Film w żadnym stopniu nie wybija się ponad przeciętność, ot kolejna amerykańska historia z cyklu "from zero to hero" tyle, że na faktach i opatrzona nazwiskiem znanego reżysera.
Mój post miał kłaść nacisk przede wszystkim na coraz większą kompromitację gali oscarowej, nie był to tak do końca atak na sam film. Wytłumacz mi dlaczego nagle do słownie wszystkie organizacje zrzeszające krytyków jak jeden mąż faworyzują TSN i przyznają mu najważniejsze laury? Być może kiedyś czytałeś o korupcji, układach i kolesiostwie związanych z przyznawaniem tych "prestiżowych" statuetek? Jeśli nie to polecam lekturę (z tego co pamiętam chodziło o film Evita z Madonną).
Nawet jeśli ktoś nazwie ten film dobrym, to jestem w stanie go zrozumieć. Ale nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego tak uparcie stawia się go w roli oscarowego faworyta. Pomimo tego, że przecież były filmy na pewno lepsze. Podałeś raz jako argument ogólną ocenę wystawioną przez użytkowników FW. Że skoro ma aż 7,6 to niby dobry? Otóż na pewno nie jest to wyznacznik jakości filmu. A jeśli już ten film naprawdę jest taki świetny, że zasługuje na Oscara to dlaczego Incepcja czy Wyspa Tajemnic mają zdecydowanie wyższą notę wśród użytkowników FW? Jak to wytłumaczysz biorąc pod uwagę stawianie go w roli głównego faworyta Oscarów?
Film jest rzeczywiście mocno przereklamowany. Jeśli zgarnie Oscara to będzie to najgorsza decyzja tej dekady (no, może obok wygranych "Infiltracji", "Pięknego umysłu" i "Miasta gniewu", bo w sumie Oscara prawie zawsze zgarniają filmy, które go dostać nie powinny :P ). W sumie nieźle się go ogląda, przyzwoicie jest zagrany, a Fincher poprowadził go z reżyserską wirtuozerią - tak, że w sumie film o absolutnie banalnej fabule ogląda się z zainteresowaniem. Ale - właśnie - fabuła jest banalna i w sumie nic z niej nie wynika. Poza tym, że pieniądze szczęścia nie dają. Porównywano ten film w USA do "Obywatela Kane'a", co już wywołuje we mnie jedynie sardoniczny chichot. Zupełnie nie rozumiem, skąd w ogóle myśl, żeby ROZPATRYWAĆ ten film w kontekście Oscarów???? Niestety jednak taka myśl się pojawiła i - zupełnie bez racjonalnych przyczyn - film Finchera jest nagle Oscarowym faworytem. Idiotyzm.
P.S. "Ciekawy przypadek..." to była kupa.
Infiltracja i Miasto Gniewu zasłużyły moim zdaniem. Aczkolwiek gdyby Miasto Gniewu przegrało z Monachium a Infiltracja z Mała Miss to bym nie narzekał. Najgorsza decyzją Dekady jest Oscar dla Chicago zamiast Pianisty, Dwóch Wież bądź Drogi do Zatracenia i zamiast dla Drużyny Pierścienia dla Pięknego Umysłu..
Zachwyty nad TSN biorą się z tego, że nikt nie wierzył w ten film. A tu się okazał , że jest świetny.
Hahahaha...dobre...dobre....ciekawie rozwija się owa dyskusja. Nawet ja przejawiam manierę "gówna w ładnym opakowaniu".
Pozdrawiam wszystkich miłośników kina....
p.s. choć do tej pory Fincher niczym nadzwyczajnie mnie nie zawiódł ("Panic room" jak dla mnie uratowała J. Foster) to jednak wstrzymam się z opinią do czasu premiery dvd.
Zwyczajnie TSN nie widziałem.
"Moim zdaniem trochę za bardzo dałeś się ponieść emocjom, być może jak trochę ochłoniesz, to przy następnym podejściu zweryfikujesz nieco zdanie na temat tego naprawdę przeciętnego filmu."
Chciałbym zauważyć, że właśnie pierwsze wrażenie najlepiej odzwierciedla nasze oczekiwania jak i wnioski wyniesione po obejrzeniu danego obrazu.
Użytkownik Galadh ocenił TSN na 7 co przy filmie obejrzanym tylko jeden raz w cale wynaturzeniem nie jest. Problem pojawił by się gdyby już po pierwszym seansie uznał go za arcydzieło. Jak zresztą ja Terminatora 2 mając 10 lat *D.
Jeszcze raz "wszystkich" pozdrawiam.
Dla mnie TSN to najlepszy film Finchera, tyle. Może dlatego,że nie spodziewałem się niczego.
Wojtek za tą wypowiedź, sam bym Ci przyznał Oscara. Jak to przeczytałem to padłem ze śmiechu :D
Nie gniewaj się ale to naprawdę komicznie zabrzmiało. 10/10
Słuchaj po kiepskim Buttonie i przy całym najeździe na Finchera,że się sprzedał...oczekiwałem przereklamowanego filmu. Nawet zwiastuna nie widziałem całego. Były super recki ale Button tez je miał. Dzieki za 10 !!!!!
:D
Jak na razie TSN to najlepszy film obecnego roku,a zaraz za nim Wyspa tajemnic.Jeśli wspominasz o twórczości Finchera to nie wiem dlaczego wspominasz tylko Sewen,nie zapominajmy o innych jego wspaniałych dziełach:Gra,Fight Club,Obcy 3(ale to moje zdanie)...W ogóle ten rezyser robi bardzo oryginalne kino,stroni od komercji...Z nieciekawego tematu(o założycielu portalu internetowego)zrobił mroczny,klimatyczny,ciekawy film.Dziwie sie że tego nie dostrzegasz,mimo dosadnego i trafnego komentarza w twoim kierunku,od kolegi Galadha.
Akurat "Obcy 3" to kupa kup (gorsza nawet od "Buttona"). Ale "Gra", "Podziemny krąg", "Siedem", "Zodiak", nawet "Azyl" do pewnego stopnia to kino bardzo dobre. Niestety "The Social Network" bliżej do "Buttona" niż tej "jasnej strony mocy". Choć dałem filmowi siódemkę, ale wybitne dzieło to to nie jest.
Oczywiście, że nie jest to dzieło wybitne i zaczyna mnie powoli mdlić jak widzę kolejne artykuły stawiające TSN w roli głównego faworyta Oscarów. Potwierdza się to co napisałem tydzień temu, kolejne multum nagród od organizacji zrzeszających krytyków filmowych. I po tym temacie widzę, że już większość ludu 'łyknęła' w ciemno że ten film to jakieś arcydzieło.
Mogę jeszcze zrozumieć, że komuś ten film faktycznie się spodobał. Ze dwie osoby napisały coś mądrzejszego i bardziej konkretnego, im jestem w stanie uwierzyć, choć podejrzewam, że przy drugim seansie oni też nieco zweryfikują swoje poglądy. Reszta motłochu niestety po raz kolejny dała się nabrać. Identyczna sytuacja miała miejsce z Zakochanym Szekspirem. Na forach roiło się od ochów i achów. A co mamy dzisiaj? Wystarczy spojrzeć jak ludzie teraz reagują i krzyczą o największej pomyłce oscarowej. Identycznie będzie z TSN.
Czemu w każdej kategorii pomijana jest genialna "Wyspa Tajemnic"? Dlaczego "Incepcja" ma szansę tylko w technicznych kategoriach? Pytam się, dlaczego do cholery na siłę jest faworyzowany TSN? Czy ktoś mi sensownie odpowie?
A wiesz, że na największych zagranicznych forach filmowych typu imdb, pytanie o "Wyspę Tajemnic" w związku z oscarami kwitowane jest lekceważącym śmiechem?
Film, który sam uważam za bardzo dobry...
Choć nie zgadzamy się w kwestii "TSN", to i ja po prostu niektórych rzeczy w związku z tym wszystkim nie pojmuję. Dla przykładu, dlaczego wszyscy wypychają do nominacji oscarowych Helene Bonham-Carter, a lekceważą Mile Kunis... Dlaczego nagle tyle osób zaczęło gnoić i ignorować DiCaprio... Przecież jego obie tegoroczne role były naprawdę na plus.
Jak dla mnie, to mógłby wygrać "Black Swan".
"Incepcja" natomiast ma realną szansę, jeśli idzie o oryginalny scenariusz. Z kolei za reżyserię wg mnie Nolan nie zasłużył.
Co do kwitowania "Wyspy Tajemnic" śmiechem, naprawdę nie mam pojęcia skąd takie reakcje. Być może dlatego, że Scorsese został całkiem niedawno nagrodzony za "Infiltrację"? Zresztą to też jedna z paranoi oscarowych. Nie przyznano mu za znacznie lepszych "Chłopców z ferajny", "Taksówkarza" czy "Wściekłego byka", a dostał za dobrą, lecz znacznie odstającą od tych tytułów "Infiltrację"
Pozostaje mi wierzyć w "Czarnego Łabędzia" którego jeszcze niestety w przeciwieństwie do kolegi nie widziałem ;/ Patrząc jednak na dorobek Aronofsky'ego, liczę, że się nie zawiodę.
Co do DiCaprio. Bardzo słusznie podchwyciłeś jego wątek. Bądź co bądź Leo to naprawdę dobry aktor. Po Titanicu trochę mu dorobiono gębę bożyszcza nastolatek i od tamtej pory jest regularnie pomijany w oscarowych nominacjach. Już jego wcześniejsze role w "Co gryzie Gilberta Greap'a" czy "Chłopięcym Świecie" zasługiwały na statuetkę. W przeciętnym "Titanicu" też zagrał zdecydowanie najlepiej (pominięto go nawet w nominacjach). W tym roku dwie świetne role i pewnie też go pominą. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek Oscary odbudują swoją renomę, bo niestety z roku na rok jest coraz gorzej. Rządzi kolesiostwo, nie obiektywność. Smutne lecz prawdziwe :|
Tak po prawdzie, to DiCaprio jest obecnie moim ulubionym aktorem. W marcu, po seansie 'Wyspy tajemnic" powiedziałem sobie - nie ma bata, musi dostać kolejną nominację. Byłem przekonany, że ma nawet szansę na więcej.
A teraz? Wygląda na to, że niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie, 3 z 5 nominacji mają już na 100% Colin Firth, Jesse Eisenberg i James Franco, kolejną na 90% zabierze Jeff Bridges, a ostatnia jest raczej dla Roberta Duvalla czy Javiera Bardema.
Cóż. Jak przeglądałem dzisiaj te komentarze na imdb, to zwątpiłem, czy mam jakiekolwiek pojęcie o aktorstwie. Ktoś np napisał, że po kolejnym seansie "Wyspy" rola DiCaprio wzrosła jak dla niego z "gównianej" do "przeciętnej" i podpisujący się pod tym nie oponowali.
*Beep*. O co w ogóle chodzi? W "Incepcji" też pokazał się naprawdę dobrze... Ech, coś czuję, że będzie jednak wśród jutrzejszych nominacji do Złotych Globów.
Ja również zaliczam DiCaprio do grona ulubionych aktorów. Jestem nawet w stanie zaryzykować stwierdzenie, że jest to następca takich tuzów kina jak De Niro czy Pacino.
Co do poszczególnych nominacji aktorskich - widzę, że jesteś świetnie poinformowany, ja niestety w tym temacie mam jeszcze spore braki, być może dlatego, że niektóre tytuły dopiero wejdą na ekrany polskich kin.
A propos imdb i forum DiCaprio. Naprawdę nie sugeruj się opiniami innych, ważne jest to jak ty odbierasz daną postać czy film. I to, że paru zakompleksionych trolli zjechało Leona, nie ma żadnego znaczenia, i na pewno nie umniejsza to Twojemu pojęciu o aktorstwie.
Nie chcę krakać, ale coś mi się wydaje, że po raz kolejny Leon obejdzie się smakiem. Jego po prostu nie lubią w Hollywood ;P
Brak nominacji wcale nie umniejszy jego zdolnościom aktorskim, a ma naprawdę ogromny potencjał. Tylko zwyczajnie mi go szkoda, bo on naprawdę się stara i choćby nie wiem jak genialnie zagrał to i tak się na niego wypną :|
Zaiste.
Czy De Niro był aż tak dobry będąc w wieku, w którym obecnie jest DiCaprio?
Wg mnie Leo ma realną szansę na stanie się jedną z legend kina.
Sądzę, że prędzej czy później otrzyma upragnioną statuetkę.
Np w 2012 zagra Hoovera u Eastwooda.
Obiecująco.